Nasi rodzimi darwiniści – podobnie zresztą, jak PO – zwykli przekonywać, że koncepcja Międzymorza popularna jest wyłącznie wśród żoliborskiej inteligencji. To nieporozumienie - pisze Dominik Szczęsny-Kostanecki na łamach portalu KRESY24.PL w tekście pt. "Sojusz Bałto-Czarnomorski czyli Międzymorze popularne nie tylko w Polsce".


W swoim artykule Autor zwraca uwagę, że głębokim błędem jest odrzucanie realności koncepcji Międzymorza podpierane twierdzeniem, jakoby rzecz była popularna jedynie nad Wisłą. W istocie jest zupełnie inaczej, a co więcej dzielących narody Polski, Ukrainy, Litwy i Białorusi różnic nie wolno przeceniac.

"Przeświadczeniu o egzotyczności idei Międzymorza towarzyszy często argument o tym, że oto z narodami ULB mamy protokół rozbieżności w stosunku do wspólnej historii" - pisze Szczęsny-Kostanecki.

"Granda! Jeden naród – POLACY – nie mamy spójnego stosunku do własnej historii, cóż dopiero wymagać monolitycznego i na dodatek pozytywnego podejścia do naszych dziejów od wspólnot, które określiły się – mój Boże – no właśnie zgodnie z ukochanymi przez darwinistów kategoriami etnolingwistycznymi" - dodaje.

Autor wskazuje, że lepszym od języka czy innych zewnętrznych przejawów kultury spoiwem wspólnoty może byćna przykład historia. "Czasem można bowiem obejść język oraz ludowy strój po to, by wybrać inne lepiszcze spajające naród. Na przykład historię. Dosyć jaskrawo widać to na przykładzie trójjęzycznej Szwajcarii, która od 800 lat jakoś się nie sypie" - wskazuje, przypominając następnie wielkie doświadczenia XVI-wiecznej RZeczpospolitej. 

"Polski „darwinizm” okrada Polskę nie tylko z szans na wielkość, ale i z pamięci o wielkości minionej. Nie ma w tej opowieści miejsca dla jakichś ruskojęzycznych Ostrogskich, którzy rąbali Moskwę pod Orszą" - ostrzega Szczęsny-Kostanecki.

Jak zaznacza, także po drugiej stronie Bugu nie brakuje zrozumienia dla koncepcji Międzymorza. Choć na Ukrainie działają też spadkobiercy banderyzmu, to jednak według Autora obecny jest tam też "inny typ ukraińskiego nacjonalizmu [...]. Taki miaowicie, który jawnie sympatyzuje z Polską". 

Szczęsny-Kostanecki cytuje następnie świeży jeszcze wpis na stronie dość wyraźnie narodowego ukraińskiego pułku Azow, gdzie czytamy: 

Niemal jednoznacznie można mówić o przeniesieniu idei Sojuszu Bałto-Czaromorskiego z papieru w sferę praktycznej polityki – i to mimo prowokacji ze wszystkich stron (w Rosji otwarcie nie życzą sobie stworzenia we wschodniej Europie prawdziwie silnej wspólnoty ekonomicznej)…

"Jak widać niedawna decyzja władz Charkowa, by zawiesić tablicę poświęconą Piłsudskiemu na byłym uniwersyteckim gmachu nie była przypadkowa. Duch Piłsudskiego żyje po obu stronach Bugu" - pisze autor.

"Ukraińscy nacjonaliści zwolennikami idei Międzymorza? W rzeczy samej. Nacjonalizm – na szczęście – niejedno ma imię. Ten ukraiński wydaje się dużo bardziej „nasz” w sensie politycznym, niż ten nasz nadwiślański – nienawidzący wszystkiego, co jakkolwiek niehomogeniczne" - kończy Dominik Szczęsny-Kostanecki  w artykule opublikowanym na portalu KRESY24.PL.

ol/Kresy24.pl