W natłoku codziennych informacji i opinii staram się odnajdywać te, które w jakiś sposób mniej czy bardziej odbiegają od oficjalnych tzw. ‘dużych’ narracji. Jednym z takich 'dużych' medialnych mitów jest rzekomo dobrotliwa rola Niemiec w Unii Europejskiej, które podobno głównie i przede wszystkim zajmują się charytatywnym obdarowywaniem innych krajów Unii Eurpejskiej płynącym z niemieckiej gospodarki wielkim strumieniem Euro .

Jędrzej Bielecki w tekście ‘Merkel nie uzdrowi już Europy’ ('Plus-Minus’ - 'Rzeczpospolita’, 2017-12-29) przedstawia opinie ekspertów ekonomicznych na temat roli rządu niemieckiego w gospodarce UE:  ‘Niemcy robili wszystko, aby utrzymywać rekordowe nadwyżki handlowe w wymianie z resztą Unii, rozwijały się kosztem swoich wspólnotowych partnerów.  Właśnie dlatego różnica w poziomie rozwoju Polski i Hiszpanii jest już mniejsza niż Hiszpanii i Niemiec’.

Czy są to tylko typowe bezsensowne i bezpodstawne wieczne narzekania jakiegoś sfrustrowanego i nieustanne czepiającego się wszystkiego polskiego zakompleksionego dziennikarza, zazdroszczącego Niemcom ich szerokiego gestu? Sigmar Gabriel, szef niemieckiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych także przyznał ostatnio: ‘Nie jesteśmy płatnikiem netto. Tak naprawdę jesteśmy największym beneficjentem integracji europejskiej, zarówno gospodarczo jak i finansowo, z całą pewnością politycznie /…/ Nikt nie jest uzależniony od dobrobytu innych krajów członkowskich w takim stopniu jak Niemcy. Z tego powodu twierdzę, że nie jesteśmy płatnikiem netto.’ (zob: ‘Szef niemieckiego MSW: Niemcy nie są płatnikiem netto w UE, ale faktycznie największym beneficjentem integracji europejskiej’, www.wpolityce.pl - 08.01.2018). Okazuje się, że cały rzekomo ‘dobrotliwie charytatywny’ system ekonomiczno-finansowy UE jest bardzo celową maszynerią mającą na celu przynoszenie Niemcom benefity gospodarcze i polityczne. Czyli nie ‘przypadek’ i ‘tak się stało samo z siebie’, ale precyzyjna niemiecka robota, sprzedawana propagandowo jako ‘poświęcanie się Niemiec dla wspólnego europejskiego dobrobytu’.

Przyznaje to także w wypowiedzi niemiecki komisarz UE ds budżetu Günther Oettinger: ‘Polityka budżetowa nie powinna być wykorzystywana do narzucania kar politycznych. Fundusze strukturalne służą zwiększeniu konkurencyjności słabych regionów. A duża część każdego euro, które UE przekazuje Polsce, wraca do Niemiec. Polacy wykorzystują te pieniądze, by składać zamówienia u przedstawicieli niemieckiego przemysłu budowlanego, kupować niemieckie maszyny i niemieckie ciężarówki. Tak więc płatnicy netto, tacy jak Niemcy, powinni być zainteresowani funduszami strukturalnymi. Z ekonomicznego punktu widzenia Niemcy nie są płatnikiem netto, ale odbiorcą netto.’ (za: ‘Koniec zastraszania Polski odebraniem funduszy. Ta wypowiedź – i to sprzed roku! – zamyka temat’ – niezalezna.pl, 04.01.2018)

Dodajmy że Niemcy świadomie i z premedytacją weszły do tworzonej strefy Euro z bardzo słabą marką niemiecką, co bardzo ułatwia im gigantyczny eksport, jeden z najważniejszych elementów ‘niemieckiego cudu gospodarczego’. Dodać należy do tego korzystne dla niemieckiej gospodarki regulacje unijne oraz sygnalizowane wielokrotnie wysoce prawdopodobne korumpowanie przez niemieckich polityków liderów politycznych i gospodarczych ościennych państw, a także wykupywanie przez Niemcy prasy i innych mediów w innych krajach, dające zarówno profity ekonomiczne, jak i wpływy medialne oraz polityczne. Wszystko to okazuje się być rozbudowaną i konsekwentną wielowarstwową i wielopoziomową konstrukcją niemieckiego wpływu, kontroli i dominacji. Czy jest to jakaś ‘spiskowa teoria dziejów’? Nie, to po prostu zwykłe połączenie faktów oraz wypowiedzi samych niemieckich decydentów, oraz racjonalna konstatacja prostego faktu, że każdy normalny rząd i elity myślą przede wszystkim o dobrobycie swojego narodu i kraju.

Natomiast Polsce cześć elit wydaję się myśleć jak establishment niemiecki – to znaczy wzorem Niemiec także troszczy się przede wszystkim o dobrobyt Niemiec i niemieckiej gospodarki. Wypowiedzi o polskim interesie narodowym kwitowane są określeniami o ‘ksenofobii’ czy nacjonalizmie’. Tyle tylko, że niezbyty zrozumiałe i mało logiczne jest dla mnie tolerowanie, a nawet preferowanie i promowanie w Polsce niemieckiego interesu gospodarczego – no, chyba że ktoś ma w tym własny interes.   

Michał Orzechowski

sdp.pl