Jacek Sasin zasugerował, że PiS nie zrobi nic ani w sprawie obrony życia, ani in vitro, bo nie ma na to zgody społecznej. I choć jest to wypowiedź tylko jednego polityka, i mam nadzieję, że inni politycy Prawa i Sprawiedliwości, nie zgadzają się z taką opinią, to trzeba jasno powiedzieć, że takie opinie kompromitują Jacka Sasina jako polityka. Poważny polityk to bowiem nie ktoś, kto jedynie wsłuchuje się w nastroje społeczne, ale także ktoś, kto potrafi je wywoływać. Zmiana prawa jest zaś jedną z metod takiej zmiany. Gdy w 1993 roku Sejm zakazywał większości przypadków aborcji Polacy byli przeciwni takiej decyzji, ale po kilku latach właśnie ta zmiana prawa zmieniła także podejście społeczne. Odwaga kilkudziesięciu posłów zmieniła rzeczywistość. Gdyby wówczas mieli oni jednak podejście, takie jak pan Sasin, to do tej pory mielibyśmy komunistyczną ustawę, za której obowiązywania legalnie zabijano setki tysięcy dzieci.

I właśnie takiej odwagi, determinacji w osiąganiu istotnych celów (obrony rodziny, obrony życia czy sprzeciwu wobec eugeniki) możemy i powinniśmy wymagać od prawicy. Ta ostatnia nie ma tylko spowalniać marszu w złym kierunku, ale zmieniać kierunek drogi. Liberalna lewica ze swoimi zmianami nie czeka na odpowiednie nastroje społeczne, ale… narzuca je. I tak było zarówno w sprawie gender, jak i zmiany płci czy refundacji in vitro. Konserwatywna prawica,  jeśli ma być godna swojego imienia, jeśli ma zachować własną specyfikę, musi robić to samo. Zamiast czekać, aż ludzie zaczną myśleć inaczej, stopniowo zmieniać prawo. A jest to tym prostsze, że ciężka praca Fundacji Pro już sporo zmieniła. Każda inna postawa to symulowanie prawicowości, konserwatyzmu i katolicyzmu. A udawanej prawicy Polska nie potrzebuje. Udawana prawica może też nie zdobyć głosów katolików.

Mam oczywiście świadomość, że ten czas nie jest najlepszy do składania mocnych deklaracji, i że PiS walczy o głosy centrum. Ale… walka ta nie może oznaczać, że traci się – i to świadomymi deklaracjami – głosy konserwatywne lub że lekceważy się tematy naprawdę istotne. A do tego politycy PiS muszą mieć świadomość, że wsparcie nie jest im dane na zawsze, i że jeśli nie będą realizować programu, który bliski jest ich wyborcom, to mogą stracić poparcie. Obrona życia jest kluczowa dla bardzo wielu wyborców i działaczy PiS. Lekceważenie tej sprawy, udawanie, że nie jest ona ważna, to bardzo zły sygnał dla nich. A o katolików, konserwatywnych obrońców życia też trzeba się troszczyć, bo bo bez nich nie da się wygrać wyborów.

Jeszcze gorszym sygnałem może być tylko zaniechanie spraw obrony życia, gdy rozpocznie się nowa kadencja. Zapewniam, że ja będę kontrolować także nową władzę w kwestiach dla mnie osobiście ważnych. Bo prawica ma być prawicą, a nie trochę bardziej umiarkowaną lewicą. A od polityków, na których głosuję wymagam odwagi i bycia mężem stanu. Mąż stanu nie płynie zaś z prądem, ale ma odwagę i siłę, by czasem popłynąć pod prąd. Mam nadzieję, że Jacek Sasin to zrozumie, a jego koledzy (i koleżanki) mają jednak inną opinię w tych sprawach.

Tomasz P. Terlikowski