Karolina Zaremba, portal Fronda.pl: Niemcy są przeciwni rozlokowaniu stałych, dodatkowych sił w państwach NATO graniczących z Rosją, czyli między innymi w Polsce. Z kolei wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel gościł w Moskwie i opowiedział się za budową dodatkowej nitki Gazociągu Północnego. O czym świadczy postawa Niemiec, w ogóle nie licząca się z innymi krajami Unii Europejskej?

Stefan Hambura: Niemcy zawsze zachowywali się w ten sposób. Prowadzili politykę w Unii Europejskiej i jak była taka potrzeba – przybierali ornat Unii Europejskiej, na zewnątrz mówiąc, że ich działanie jest w interesie Wspólnoty Europejskiej. Wówczas inne państwa mogły Republice Federalnej Niemiec przytakiwać i popierać jej prounijność. Jednak Niemcy zawsze bardzo zręcznie wykorzystywały Unię Europejską. Używały sloganów unijnych po to, by prowadzić własną politykę narodową – czysto niemiecką. Każdy, kto uważał, że jest inaczej, powinien zmienić zdanie – szczególnie po tym jak przejrzyście wygląda podejście Niemców w tych dwóch sprawach.

W kwestii Nord Stream 2 wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel powiedział w Moskwie między innymi, że będzie próbował zrobić wszystko, żeby Unia Europejska się nie wtrącała, a rozwiązanie tej sprawy odbyło się w ramach tylko niemieckich regulacji.

Jak może wyglądać odpowiedź Unii Europejskiej? Jaka powinna być?

To jest pytanie do szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera, ale osobiście nie miałbym zbyt wielu złudzeń. Widzimy, że Juncker dość ściśle współpracuje z Niemcami, np.: ostatnio zorganizował tzw. mini szczyt. W Unii Europejskiej prowadzona jest w szerokim zakresie czysta polityka niemiecka. Myślę, że nadszedł czas, żeby nie tylko w Polsce, ale i innych państwach członkowskich zdać sobie sprawę z tego, że nie ma co liczyć na zrozumienie i niemiecką pomoc, tylko trzeba prowadzić twardo swoją politykę narodową w UE. Unia Europejska składa się z państw narodowych i każdy z krajów musi zadbać o swój interes. Oczywiście były pewne wybryki, jak np.: ministra Sikorskiego, który przyjechał do Berlina i złożył tzw. „hołd berliński”. Myślę, że teraz sytuacja się zmieniła i trzeba będzie prowadzić konkretną narodową politykę.

Czy sądzi Pan, że po wygranych wyborach przez Prawo i Sprawiedliwość, mamy szansę na to, że również zmieni się nasza polityka w stosunku do Niemiec i Unii Europejskiej?

Myślę, że tak, ponieważ do władzy doszli politycy, którzy w twardy i konkretny sposób reprezentowali Polskę. Mam na myśli choćby prof. Legutkę, który witając kanclerz Merkel i prezydenta Hollande'a wygłosił bardzo dobre przemówienie w Parlamencie Europejskim. Są to osoby, które będą umiały zadbać o narodowy interes Polski.

Czy można użyć stwierdzenia, że Niemcy są adwokatem Rosji w Unii Europejskiej?

Podobno Niemcy były kiedyś adwokatem Polski w Unii Europejskiej. Trzeba sobie zdać sprawę, że adwokat w pewnym momencie wystawia rachunek za swoje doradztwo. Myślę, że Polska już wie, że działanie takiego adwokata może być bardzo drogie. Nie nazywałbym Republiki Federalnej Niemiec adwokatem Rosji w Unii Europejskiej. Jednak zwróciłbym uwagę na to, że w Niemczech od wielu pokoleń jest tzw. oczarowanie Rosją, jej wielkością, obszarem. Kilka lat temu „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisał, że Kanclerz Angela Merkel miała na swoim biurku portret Carycy Katarzyny

Szczerze mówiąc brzmi to dość niepokojąco.

Powiedziałbym, że to jest tzw. realpolitik. Taka polityka ma to do siebie, że nie ma żadnego sentymentalnego podejścia. Trzeba działać i również samemu ją prowadzić.