PiS nie dąży do skrócenia kadencji samorządów. Taką deklarację złożyła rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Dodała, że zapowiedziana przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego zmiana ordynacji wyborczej dotyczy wyborów, które mają się odbyć w 2018 roku. To reakcja na słowa lidera PO Grzegorza Schetyny.

Podczas konferencji prasowej w Sejmie powiedział on, że prezes PiS chce przyspieszyć wybory samorządowe, zmienić ustrój samorządowy i zaatakować najlepszą reformę jaką udało się zrobić w Polsce przez 27 lat, tylko dlatego, że nie jest w stanie wygrać tam wyborów. Według Grzegorza Schetyny Jarosław Kaczyński "chce centralizować, chce zabierać kompetencje, chce ograniczać pieniądze" i nie chce dopuścić do wyborów tych, którzy wygrywają wybory z ludźmi PiS.

"To jest żałosne, jeżeli jest odważny, jeżeli PiS jest odważny i chce się zmierzyć w wyborach samorządowych to niech staje z podniesioną głową i walczy na ubitej ziemi" - powiedział lider PO i podkreślił, że na tym polega demokracja. Zapewnił, że Platforma Obywatelska jest gotowa do "wojny o samorząd" nawet gdyby wybory miały odbyć się wcześniej.

Grzegorz Schetyna dodał, że według jego politycznej intuicji nie ma sensu "w pisaniu scenariusza nowej ordynacji wyborczej na półtorej roku przed wyborami, to można robić tylko na miesiące przed". Zaraz potem rzeczniczka PiS Beata Mazurek poinformowała dziennikarzy, że Jarosław Kaczyński nigdy nie mówił, że PiS chce skrócenia kadencji samorządu.

"Takiej możliwości nie ma, zmiany ordynacji wyborczej, którą proponujemy dotyczą wyborów, które mają się odbyć za niecałe dwa lata, a więc wyborów w ustalonym terminie" - powiedziała posłanka PiS. Jej zdaniem szczególnie politycy PO powinni obecnie skupić się na pracy w parlamencie, zamiast jątrzyć w opinii publicznej rzeczami, które w ogóle nie są przez PiS planowane.

Beata Mazurek dodała, że o szczegółach zmian, w tym o liczeniu kadencji wójtów burmistrzów wstecz będzie można mówić wtedy, kiedy projekt trafi do Sejmu. Powiedziała też, że jeśli ustawa zostanie uchwalona powinien zająć się nią Trybunał Konstytucyjny by rozstrzygnąć czy limit dwóch kadencji może działać wstecz czy nie.

dam/IAR