Wraca dramatyczny problem naszych zachodnich sąsiadów, nie ma chętnych do zbioru szparagów, no to z troską zajmę się niemieckim dramatem. Robiłem u Niemca! Za 10 euro na godzinę palety zbijałem, tak było! Miałem cholerne szczęście, że dostałem tę robotę po znajomości, niedoszły teść tam robił od lat. Pracowało się jak u prawdziwego Niemca, 10 godzin dziennie, żarcie we własnym zakresie, Niemiec dawał tylko pryczę na poddaszu hali produkcyjnej. Byłem wtedy piękny i młody, w ciągłym ruchu, pracowałem fizycznie non stop i to w takich miejscach, jak budowa, czy kotłownia. Trzeba mieć niezłą kondycję, żeby dać radę na polskiej budowie, ale jak pojechałem do Niemca, to drugiego dnia wchodziłem po schodach na „czterech”, dosłownie podpierając się łokciami” - zaczyna swój tekst zatytułowany „Ostatnie lata dały Polakowi poczucie bezpieczeństwa i godności, dlatego Niemiec bankrutuje” Matka Kurka.

Dalej dodaje:

W sumie przepracowałem 10 dni, na tyle się udało załatwić robotę. Zarobiłem na czysto około 800 marek (później euro), reszta poszła na wydatki, takie jak bilet w obie strony, żarcie i tak dalej. Jaka to była 20 lat temu kasa? Mniej więcej taka sama jak dziś, około 2000-2500 zł. Dodam jeszcze, że pracowaliśmy świątek piątek i niedzielę też, chociaż tu niewolnik miał wybór i mógł sobie odpuścić. Oczywiście nie były to roboty przymusowe, przeciwnie, Polacy się zabijali, żeby złapać taką fuchę. Jeszcze 5 lat temu niejeden Polak poszedłby w ciemno robić do Niemca za podobne pieniądze i to z pocałowaniem, nie powiem gdzie. Dziś Niemcy nie wiedzą gdzie szukać „głupich” Polaków do roboty, bo i Ukraińców ciężko namówić na zbijanie palet, nie mówiąc o jeszcze bardziej parszywym zajęciu, czyli wydłubywaniu z ziemi szparagów”.

Stwierdza też:

Za chwilę będę się popisywał diagnozą dlaczego tak się stało, a prócz oczywistości jest jeszcze parę czynników, na które warto zwrócić uwagę, ale wcześniej o szparagach. Szwagier robił u Niemca! Za 10 euro na godzinę szparagi zbierał, tak było! Obawiam się jednak, że nie każdy wie co to za robota, przypominająca stare niemieckie metody. Dokładnie wygląda to tak. Do ciągnika przypięta jest szeroka platforma, na niej plackiem leżą ludzie. Traktorzysta, zwykle też Polak, jedzie kilka kilometrów na godzinę, aby dać szansę niewolnikom na wydłubanie z gleby warzywa, które ledwie wystaje ponad powierzchnię. Dłubie się czymś podobnym do szpachelki i tak po 10 godzin, jak dobry Niemiec, bo jak zły i jutro deszcz ma padać, to haruje się do upadłego. Szwagier po sezonie zaliczył dietę cud, coś około 15 kilogramów spadł. Jeździł tam przez wiele lat, w końcu dostał awans na traktorzystę, ale dziś za żadne pieniądze do Niemca nie wróci”.

Piotr Wielgucki w swoim tekście zauważa dalej:

Pokolenie „Dwóch kciuków”, które klepie „esy” i wpisy na „fejsie”, pracę fizyczną zna z filmów i bryków lektur. Większość z nich nie zrozumie o czym mowa, ale ofiary „programu” Balcerowicza doskonale wiedzą, co czytają i po każdym słowie czują łupanie w krzyżu i pękające odciski. Polak przez ostatnie 25 lat miał przypięty status „Białego Murzyna” i w Polsce i u Niemca. Nagle, czary mary, hokus pokus… znika polski „Biały Murzyn”. Jak to się stało? O tym, że 500+ zabiło niemieckie szparagi nie muszę pisać, dwa lata temu zrobiła to za mnie Gazeta Wyborcza i wyjątkowo napisała prawdę, choć nie całą. Drugi równie ważny, jeśli nie ważniejszy czynnik to polityczny zgon Balcerowicza i wszystkich jego „doktryn”. Obok dławienia inflacji i kapitału bez narodowości, niskie koszty pracy były największym nahajem psychicznie i fizycznie zaszczuwającym Polaków”.

Na koniec podsumowuje:

„Ostatnim istotnym czynnikiem, który odebrał Niemcom niewolników jest psychologia. Nie żadne wskaźniki makroekonomiczne, rachunki zysków i strat, ale psychologia, dokładniej kondycja psychiczna Polaków. 40 zł za godzinę nadal jest dla Polaka stawką marzeń, jednak nie za wszelką cenę i przede wszystkim Polak od kilku lat nie musi walczyć o przeżycie. Bodaj średnia gwarancja bezpieczeństwa egzystencjalnego daje człowiekowi poczucie własnej wartości i godności. Polacy ciągle mogliby tyrać u Niemca przy szparagach i paletach, ale po pierwsze nie muszą, po drugie nie chcą wypruwać sobie żył za marne gorsze w relacji do wykonanej pracy. Nie da się zaszczuć człowieka wolnego i to nie Jarosław Kaczyński odkrył prawdę, że nie ma wolności bez materialnego zabezpieczenia. Kaczyński słusznie z tej prawdy uczynił jeden z celów politycznego programu, a to błyskawicznie przyniosło efekty i tylko Maja Ostaszewska może obronić niemieckie szparagi”.

Kontrowersje.net