Z pełną satysfakcją mogę sobie tradycyjnie krzyknąć! A nie mówiłem! Nie jest trudno pisać po fakcie, że protest opozycji w sejmie to czysta komedia.

Napisać coś takiego zaraz po rozpoczęciu to zupełnie inny kaliber. Chwalić się nie będę, ale na pewno będę do znudzenia powtarzał, że czas najwyższy przestać biadolić. Trzęsie mnie całego, gdy czytam kolejne piętrowe bzdury o tym, jak się w Polsce nie da nic zrobić, bo ciągle układ jest czynny i potężny. Roznosiciele tego defetyzmu dzielą się na dwie grupy, Pierwsza to oczywiście prowokatorzy i sabotażyści, drudzy to wiejscy filozofowie, „ambitni” publicyści i jeszcze bardziej „fachowi” znawcy tematu.

Jesteśmy w takim miejscu, które nie da się porównać z niczym innym, co się dotąd w Polsce działo. Po śmierci Kiszczaka i Jaruzelskiego, nie ma żadnego mitycznego układu, zostały po nim strzępy, niedobitki pochowane po prywatnych bunkrach i masa zdegenerowanych koniunkturalistów. Naturalnie te zasoby ludzkie są kulą u nogi polskiego rozwoju i normalności, ale w żaden sposób nie da się tego porównać do złotego wieku PRLII, który się zaczął po 1989 roku. Przy całej wielkości i genialności Kaczyńskiego, w 1989 roku i nawet w 2005 roku Kaczyński nie był w stanie zrobić nic sensownego, chociaż próbował ze wszystkich sił. Wszyscy mogli się o tym przekonać, gdy pierwszy raz padał rząd Olszewskiego, a potem rząd samego Kaczyńskiego. I to tamten czas był wiekiem potęgi układu zachowanego z czasów PRL-u, co wynikało wprost z ówczesnych realiów.

Po 1989 roku prawdziwa opozycja świeciła gołymi tyłkami, nie miała zielonego pojęcia o polityce, mediach, biznesie i przede wszystkich służbach specjalnych. Wszystko przejęła PZPR, esbecja i kapusie spod znaku „Solidarności”. Cała władza trafiła w ręce sześćdziesięcioletnich sekretarzy i koniunkturalnych czterdziestolatków, czasami młodszych. Siłą rzeczy w tej ekipie niemal sto procent tkwiło po uszy w poprzednim ustroju. Dotyczyło to praktycznie każdej wysokiej kadry zajmującej kierownicze stanowiska w dowolnej dziedzinie życia, od nauki, przez kulturę, po urzędy komunikacji i urzędy skarbowe. W takich warunkach nie dało się zrobić praktycznie nic, zwłaszcza, że realną władzę w Polsce miało też KGB i międzynarodowa lichwa. Przypominam te podłe czasy, żeby pokazać jak bardzo współczesne „analizy” pesymistów i sabotażystów nie przystają do rzeczywistości.

Nikt przytomny nie uzna, że przez rok w Polsce nastąpiło cudowne uzdrowienie na wszystkich odcinkach polskiej drogi. Jasne, że nie, ale stara peerelowska kadra w połowie leży w grobie i odsłania nagie kości, a w drugiej połowie przepita i zdemoralizowana kompletnie nie umie się odnaleźć bez dawnych mecenasów. Niczego na wyrost nie pisałem, gdy ze spokojem informowałem o końcu peerelowskiej epoki, o ostatnim pierdnięciu trupa, którego nikt już nie jest w stanie wskrzesić. Nie ma najmniejszego znaczenia, czy za Ciamajdanem stał Dukaczewski, czy jakiś podrzędny oficer radziecki albo też księgowy z Niemiec. Ważne, że w Polsce wyrosło nowe pokolenie, całkowicie wolne od PRL, że zmieniła się świadomość i oczekiwania społeczne. Pierwszym symbolem nowej epoki jest porządek w Trybunale Konstytucyjnym, można mówić o dziewiczym uporządkowaniu bajzlu po PRL.

Nigdy nie było tak, aby jakakolwiek instytucja mogła funkcjonować poza porozumieniem komuny z postkomuną. Teraz niedobitki mówią wprost, że Trybunał nie istnieje, co należy czytać – zabrali nam. Proces ten będzie postępował lawinowo, jak tylko ruszy reforma sądownictwa i tutaj znów pojawią się podobne do Ciamajdanu wygłupy, które zakończą się taką samą tragifarsą. Żyjemy w innych realiach, za zmianami stoją zupełnie inni Polacy, w sporej liczbie nie skażeni komuną, dlatego trzeba robić swoje z pełną wiarą, zamiast robić w gacie i żyć starymi baśniami. Mam 45 lat, pamiętam PRL, pamiętam PRL II i widzę co się dzieje dziś. Nikt mnie nie przekona, że nie jest możliwa naprawa Polski, bo „układ”. Dupa blada nie „układ’, to sami zbowidowcy z pampersami urobionymi po pachy. Alleluja i do przodu!

Matka Kurka