Na początek przypomnę wszystkim analitykom z bożej łaski, że mamy 2017 rok, a to oznacza, że wybory prezydenckie odbędą się za 3 lata. Z braku innych sensacji od kilku dni grupki desperatów organizują kampanię prezydencką Tuska, a jej kręgosłup stanowią dwa, jakże znamienne żebra. Nagle wyrósł nam stary nowy faworyt bo: a. 27:1 w Brukseli, b. Pendolino z Gdańska do prokuratury.

Biorąc pod uwagę jedynie wskazane okoliczności, czas i miejsce akcji, można się srogo puknąć w głowę na widok wszystkich sondaży, analiz i prognoz, które odnoszą się do wyborów prezydenckich 2020 roku. Naprawdę podziwiam skalę głupoty polityków, dziennikarzy i ekspertów, którzy przykładają obecne wydarzenia i realia polityczne, do kampanii wyborczej w 2020 roku.

Jeśli komuś się wydaje, że za 3 lata będziemy mówić o 27:1, czy podróży Pendolino, to wie o polityce tyle, co ja o produkcji nawozów sztucznych. O jakichkolwiek szansach i prognozach ciężko do końca mówić na pół roku przed wyborami i żeby daleko nie szukać wystarczy przypomnieć sobie kampanię Andrzeja Dudy. Cofnijmy się do roku 2012, czyli dokładnie i analogicznie o 3 lata przed kampanią prezydencką 2015 roku. Kto pamięta, co się wydarzyło w 2012 roku, ręka w górę! Ano właśnie, nawet ktoś taki jak ja, klepiący polityczne teksty dzień w dzień, nie jest w stanie sobie przypomnieć, czym się Polska politycznie podniecała w 2012 roku, a przecież z całą pewnością mieliśmy wydarzenia nieporównywalne z podróżą Pendoilino. Kolejny test. Kto w roku 2012 choćby wspomniał o kandydacie Andrzeju Dudzie? Nikt nie miał pojęcia, łącznie z Jarosławem Kaczyńskim i Andrzejem Dudą, jakiego kandydata PiS wystawi do wyborów.

Następna ściąga z przeszłości. Co było osią ostatniej kampanii prezydenckiej? Otóż Szanowni Państwo, nie „łączymy się w bulu”, „nie polowanie u Obamy”, nie śmiechy na lotnisku, gdy przeleciały trumny ze Smoleńska. Osią był: „Szogun”, „specjalista od kur”, „suflerka na plecach”, „weź kredyt, zmień pracę” i w ostatniej fazie ogłoszone referendum. Jednym słowem AKTUALNOŚCI. Każda, powtórzę, każda kampania opiera się w 95% na bieżących wydarzeniach, góra z ostatnich kilku miesięcy. Oczywiście zawsze i wszędzie się wypomina błędy z przeszłości, ale to są ślepe naboje. Czy Tuska da się załatwić drugi raz tym, co go zabiło za pierwszym razem? Na pewno nie, ludzie będą ziewać po pierwszej literze ze znanej frazy. Identycznie działa 27:1 do jednego, bo ile można? (...)

Skąd się w ogóle wzięło takie przekonanie, że Tusk wystartuje w wyborach prezydenckich, zwłaszcza, że on już dwukrotnie uciekł, raz oddając żyrandol Komorowskiemu, drugi raz chowając się pod spódnicą Merkel. W obu przypadkach o wyborze Tuska zdecydowały AKTUALNE wydarzenia polityczne, nie to, co się działo 3 lata wcześniej. Po zakończeniu drugiej kadencji w RE, która ponad wszelką wątpliwość będzie w całości podporządkowana polityce Merkel, pani kanclerz nie znajdzie mu kolejnego fajnego stołka za kilkadziesiąt tysięcy euro? Nie postawiłbym w tej chwili złotówki na to, że Tusk zdecyduje się na kandydowanie, przede wszystkim dlatego, że znam tchórzliwy i pokrętny charakter tego koniunkturalisty. Ciepła woda w kranie i pogarda dla wizji wychodzących poza dzień jutrzejszy, to alegoria jego charakteru – pełne asekuranctwo. Tusk w 2020 roku z najwyższą ostrożnością oceni, co ma w politycznym żłobie do wyboru. Gdy tylko otrzyma pewną fuchę w UE, nawet się nie pochyli nad lamentem lemingów w Polsce.

Tusk nie może być pewien niczego, seria rozpoczętych postępowań, komisja Amber Gold, to tylko jeden z wielkich problemów „prezydenta z Brukseli”. Innym jest zaplecze polityczne. Schetyna nie wziął udziału w żadnym cyrku Tuska i dokładnie tak wyglądałaby ewentualna kampania. Marzeniem Schetyny jest wystawienie Tuska, ale na minę, czyli porażkę w wyborach prezydenckich, co gwarantuje mu monopol na przywództwo w PO. Wygrana Tuska oznaczałby koniec Schetyny, którego natychmiast zastąpiłby człowiek z frakcji ciepłej wody. Wystarczy przypomnieć sobie jak Schetyna potraktował Komorowskiego, z którym był w bliskich kontaktach, żeby oczyma wyobraźni widzieć jego „zaangażowanie” w kampanię Tuska. I to byłoby z grubsza na tyle w temacie idiotycznych analiz i sondaży odnośnie „prezydenta z Brukseli”.

kontrowersje.net