Portal wPolityce opublikował sentencję wyroku Trybunału Konstytucyjnego na kilka godzin przed ogłoszeniem wyroku przez prezesa Andrzeja Rzeplińskiego i sędziego sprawozdawcę Stanisława Biernata. Trochę źle się stało, że ta publikacja nie została zamieszczona góra na godzinę przed wyrokiem, wówczas efekt byłby znacznie większy i zabrakłoby miejsca dla paranoicznych wykładni, ale to szczegół. Znacznie ważniejsze są konsekwencje zdarzenia, które wypada podzielić na skandal i brak skandalu. Taki podział powstał naturalnie i zaraz stanął na głowie. Jako pierwsi jak zwykle zabrali głos profesjonalni dziennikarze i szybko zbudowano „narrację”, że… „to normalne” i żaden skandal. Tradycyjnie i konsekwentnie nie będę wspominał o nazwiskach, żeby tandety nie promować, ale nie powstrzymam się przed pewną konstatacją. O ile dotąd sądziłem, że część „obiektywnych” dziennikarzy to kabotyni z parciem na szkło, którzy nie są tak głupi, jakich udają, to dziś ostatecznie pozbawiam się złudzeń. To są przede wszystkim idioci, dopiero potem można ich rozpoznać po innych cechach indywidualnych, na przykład brodawka na nosie. No, ale nie indywidualna głupota jest sednem, tylko „normalność” będąca przejawem paranoi i ignorancji. Stara propagandowa zasada mówi mieszaj prawdę z ostatnim łgarstwem, a każde kit wciśniesz bez problemu. Teza. Normalne, że sąd pisze wyrok dłużej niż piętnaście minut i często potrzebuje na to tygodni. Prawda i nie skandal. Tylko ludzie nie mający pojęcia o prawie się temu dziwią. Prawda i nie skandal. Sporządzanie wyroku na dwa tygodnie przed rozprawą to normalna praktyka sądów. Prawda i skandal. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego, czy niezgodnego z prawem. Gówno prawda i skandal.

Odkąd usłyszałem, że prawda to trucizna, uznanie za normalne sporządzenia sentencji wyroku na dwa tygodnie przed rozprawą nie robi na mnie żadnego wrażenia. Rzecz jasna porządek i norma prawna jest dokładnie przeciwna. Czasy mamy takie, że trzeba udowadniać oczywistości i by to uczynić będę używał zwykłego języka, nie prawnego bełkotu. Kolejność dowolnego postępowania sądowego wygląda bardzo podobnie, chociaż różnie nazywają się poszczególne etapy, na przykład: akt oskarżenia, pozew, skarga. Na przykładzie postępowania karnego będzie najłatwiej przywrócić normalność. Pomijam etap przygotowawczy, bo to nie ma znaczenia dla demaskowania najnowszej głupoty wyprodukowanej przez „zawodowców”. Przejdźmy od razu do rozprawy głównej, która zwłaszcza w polskich realiach może trwać latami. W trakcie rozprawy sąd podejmuje szereg działań, ocenia materiał dowodowy, przesłuchuje strony procesu, świadków, powołuje biegłych itd. Tak właśnie wygląda rozprawa główna i jeśli ktoś czuje się poirytowany, a na końcu języka ma komentarz: „co za idiota, jakieś banały wypisuje”, to proszę ten komentarz skierować do „zawodowców”. Otóż oni w sekund pięć w ramach sraczki medialnej uznali: „to normalne, że sąd ma napisany wyrok PRZED ROZPRAWĄ”. A zatem to normalne, że sąd ma w dupie: dowody, wyjaśnienia stron, zeznania świadków, opinie biegłych. Niestety w całości się z tym zgadzam i z własnej praktyki wiem, że 9 na 10 razy sąd dokładnie tak postępuje, ale to nie jest normalne, to jest największy syf polskiego życia publicznego. 

W normalnych sądach po wyznaczaniu terminu rozprawy głównej i prawie zawsze terminów dodatkowych, sędzia zapoznaje się ze wszystkimi wyżej wymienionymi okolicznościami i czynnościami. Następnie, gdy uzna, że ma pełną wiedzę konieczną do wydania wyroku, zamyka przewód sądowy. Kolejnym krokiem są mowy końcowe stron i dopiero teraz sąd wyznacza termin ogłoszenia wyroku, który najczęściej odracza się na tydzień lub więcej, w zależności od stopnia skomplikowania sprawy. I to jest NORMALNY moment na sporządzenie sentencji wyroku. „Zawodowcy” pomieszali rzeczy oczywiste z paranoją i w ten sposób usprawiedliwili niewyobrażalną wręcz patologię całego polskiego sądownictwa. Jestem pierwszy, który się głośno domaga, aby sędziowie mieli co najmniej dwa tygodnie na sporządzenie sentencji wyroku, ale PO ROZPRAWIE. Uczestniczyłem w wielu procesach, gdy wyroki były spisane najmniej dwa tygodnie przed rozprawą. Jeden z ostatnich wyroków usłyszałem w Sądzie Okręgowym w Legnicy, po ogłoszeniu bodaj pół godzinnej przerwy. Sentencję o objętości 7 stron A4 stwierdzała, że: „pierdol się”, „będziesz miał w dupę”, „wariat ze Złotoryi” nie naruszają dóbr osobistych Piotra Wielguckiego, ale są „polemiką” Jerzego O. dotyczącą meczu Polska Niemcy.

Matka Kurka/kontrowersje.net