Zawsze tak jest, że uciekają ważne rzeczy w pogoni za bieżącymi sensacjami, ale obiecałem sobie, że wrócę do wizyty Komorowskiego w Niemczech, gdzie ma dojść do uczczenia pamięci „bohatera” Clausa von Stauffenberga. Bogu dziękować to już ostatnie wyczyny i popisy ignorancji odchodzącego prezydenta, niestety w końcówce swojej prezydentury zdążył jeszcze narobić wiele głupot i szkód jednocześnie. Odznaczenie Kulczyka, przyspieszone nominacje generalskie dla prokuratorów NPW, którym pagony dawno powinno się zerwać i najnowsza kompromitacja, czyli sentymentalna podróż do III Rzeszy. 

W najbliższych dniach Komorowski ma się udać do Niemiec na uroczyste obchody związane z zamachem na Hitlera. Głównym spiskowcem, który nieudolnie próbował odebrać życie austriackiemu kapralowi, był Claus Philipp Maria Schenk Graf von Stauffenberg. W 1945 Niemcy nie mieli żadnego usprawiedliwienia dla swoich zbrodni, ale z biegiem lat sukcesywnie i nie żałując grosza, zajęli się relatywizowaniem II Wojny Światowej. Wiadomo, że wyniku tych działań udało się osiągnąć rzecz niebywałą, mianowicie naród niemiecki w latach 1939-1945 na chwilę przestał istnieć, bo został zastąpiony przez „nazistów”. Nim doszło do tak spektakularnej metamorfozy, która z niemieckich ludobójców uczyniła bezpaństwowy neologizm, konieczne było przygotowanie gruntu. Claus Philipp Maria Schenk Graf von Stauffenberg stał się pierwszym niemieckim bohaterem z czasów II Wojny Światowej, w tym czasie amerykańscy Żydzi, jeszcze nie mieli pojęcia, że istniały „polskie obozy koncentracyjne”. Odłóżny jednak dodatkowe wątki, bo niezwykle ciekawa historia wiąże się z wysokim oficerem zbrodniczej armii niemieckiej. Szczególnie ciekawie robi się, gdy porównać tezy propagandowe kolegów Komorowskiego, przede wszystkim z WSI, GW i TVN, z życiorysem Clausa von Stauffenberga.

Jakie to tezy? Znamy je wszyscy. Żołnierze AK byli „antysemitami”, Rotmistrz Pilecki to faszystowski narodowiec, niegodny żadnych honorów. Niezłomni bohaterowie Podziemnego Państwa Polskiego zostali „bandytami z lasu”. No i jest jeszcze „zdrajca” Pułkownik Ryszard Kukliński, którego dokonania są doskonałą antytezą dla kariery i życiowej postawy Clausa von Stauffenberga. Pierwsze skojarzenie, jakie zadudniło mi w głowie, przy porównaniu Kuklińskiego i Stauffenberga, to parafraza kłamstwa historycznego: „Ich bohaterscy „naziści” i nasi „źli nietolerancyjni żołnierze”. Ryszard Kukliński przekazał Amerykanom, między innymi, plany ataku nuklearnego, a w nich mało istotny w skali globalnej punkt – całkowite unicestwienie Polski, wówczas zwanej PRL. Okrzyknięto Kuklińskiego zdrajcą, ponieważ zdradził Polskę, nawet jeśli Polską nie była, tylko komunistycznym kadłubkiem pod sowieckim buciorem. Ludzie, którzy nie zasługują na splunięcie w twarz, rozpowszechniali te idiotyzmy otrzymując wypłaty za wierszówki, pobory ministerialne, poselskie i gaże aktorskie również. A czym wsławił się Claus Philipp Maria Schenk Graf von Stauffenberg? Na początku warto zachować konsekwencję i powiedzieć, że ten wysoko postawiony oficer Wehrmachtu zdradził Niemcy, które wtedy nazywały się III Rzesza. W przeciwieństwie do Kuklińskiego, Stauffenberg nie chciał uratować świata przed zagładą i skończyć z ludobójstwem niemieckim, a tym bardziej nie zamierzał likwidować III Rzeszy. Wszystko na odwrót sobie zaplanował niemiecki nacjonalista, nienawidzący Żydów i Polaków. On i jego współtowarzysze chcieli odsunąć Hitlera od władzy po to, by ratować „nazistowskie” Niemcy i w porozumieniu z zachodem podtrzymać dalsze prowadzenie działań wojennych połączonych z czystkami etnicznymi na froncie wschodnim.

Wizja III Rzeszy w oczach i głowie Stauffenberga wyglądała jak zracjonalizowanie i urealnienie dążeń Hitlera, który swoimi przerośniętymi ambicjami i paranojami ciągnął Niemcy ku nieuchronnej katastrofie. Główną częścią strategii Stauffenberga był rozejm z Aliantami, ale w zamian oczekiwał bardzo wiele. Anschluss Austrii oraz Kraju Sudeckiego miał pozostać nienaruszony, dla Alzacji i Lotaryngii autonomia, do tego przyłączenie Tyrolu do Niemiec. Jednak Bronisławowi Komorowskiemu, Adamowi Michnikowi i pozostałym ”nowoczesnym” Polakom szczególnie polecam europejskie plany Stauffenberga. Na pierwszym miejscu utrzymanie wschodniej granicy Niemiec z 1914 r., do tego wszystkie działania wojenne, w tym eksterminacja w obozach zagłady, miały być kontynuowane. Stauffenberg kategorycznie odmawiał też wydania niemieckich zbrodniarzy wojennych Aliantom, a o ludności zamieszkującej Polskę mówił tak:

Ludność to niesłychany motłoch, tak wielu Żydów i mieszańców. To lud, który czuje się dobrze tylko pod batem. Tysiące jeńców wojennych posłuży nam dobrze w pracach rolniczych.

Zdając sobie sprawę, że poziom głupoty, ignorancji, relatywizmu i kompleksów w środowisku Bronisława Komorowskiego jest potężny, mimo wszystko pozwalam sobie zadać pytanie. Czy naprawdę jesteście nie tylko skrajnie głupimi niewolnikami, ale do tego zamierzacie w ramach Zjednoczonej Europy czcić pamięć niemieckiego bandyty, który chciał was puścić przez komin? To was przede wszystkim miał na myśli, gdy pisał: „niesłychany motłoch, tak wielu Żydów i mieszańców”.

Matka Kurka