"Każdy wie jakie to uczucie, gdy się jest pewnym, że coś musi skończyć tak, jak się kończy zawsze. Wystarczy jednak wprowadzić odrobinę niepokoju albo tajemniczości tam, gdzie wszystko było jasne i ludzie zaczynają powątpiewać. Teoretycznie nikt nie postawi złamanego grosza na zwycięstwo Mewy Kunice w starciu z Realem Madryt, ale jeśli miałby naprawdę wyłożyć wszystkie oszczędności na pewniaka, to zdecydowana większość by na takie ryzyko nie poszła"-pisze Piotr Wielgucki "Matka Kurka" na swoim blogu w serwisie Kontrowersje.net

"Przyznaję, że sam hazardu nie lubię i nigdy nie mam szczęścia do obstawiania, to się powstrzymałem z pewniakiem PO i teraz wychodzę na asekuracyjnego frajera.
Wszyscy, ale to dosłownie wszyscy, jako tako rozgarnięci, wiedzieli czym skończą się szumne zapowiedzi „nowego otwarcia” w opozycyjnej partii. Prognoza sprowadzała się do jednego – znów będą gadać o PiS-ie i roztaczać czarne wizje wokół reżimu dyktatora Kaczyńskiego. Co niektórzy przypuszczali, że kurs się odrobinę zmieni i strategia „antypis” będzie przeplatana papierowymi deklaracjami w stylu „dobrze zarabiające pielęgniarki wrócą z Irlandii do Polski”. Pudło! Nic, ale to kompletnie nic się nie zmieniło w PO i z jednej strony jest to spełnienie oczywistej oczywistości, z drugiej mimo wszystko można poczuć się zaskoczonym, przynajmniej co do skali niemocy i powtarzalności zgranych fraz. Kto temu postawił oszczędności życia na kompromitację PO i Schetyny, dziś jest bogaczem"-ocenia bloger.

"Inauguracyjne przemówienie lidera PO na konwencji programowej nie zawierało jednego zdania, które odbiegałoby od zdartej płyty. Gorzej! Schetyna powtórzył największe idiotyzmy wypisywane przez internetowych trolli: o „chaosie w szkołach”, cenie pietruszki, umieraniu pacjentów z powodu braku leków i Polsce czarnej od dymu. Z tej paplaniny po pięciu godzinach nie zostanie nic, bo takich „porywających” wystąpień w wykonaniu PO codziennie widzimy po sto. Choćby nie wiem jak się starać nie sposób wyciągnąć skrawka konkretu z odtwarzanej do znudzenia propagandowej litanii bzdur, zwykłych kłamstw i „strachów”. Moje szczęście polega na tym, że nie muszę dostarczać do redakcji tekstów z zadaną ilością znaków licząc ze spacjami, ani opowiadać na żywo przez dwie minuty, co się wydarzyło na konwencji PO. Zawodowi dziennikarze takiego komfortu nie mają i jak nigdy zaczynam im współczuć"-wskazuje Wielgucki. 

"Pojęcia nie mam czym wypełniłbym 30 sekund, zdając relację z wystąpienia kiepskiego aktora i monotonnego mówcy Schetyny. Ludzie pozostają przy telewizorach, gdy słyszą coś zupełnie nowego albo coś ciekawego, tymczasem w telewizorze siedzi stary nudny Grzesiek i klepie w kółko te same zdrowaśki, żeby „PiS-owi krowa zdechła”. Raz, dwa, trzy razy jeszcze jakoś się uda z niczego zrobić materiał dla widza, w końcu jest to podstawowa umiejętność wielu zawodowych dziennikarzy, ale za 156 razem opowiadać to samo o tym samym… Nikt takich „atrakcji” nie uniesie i w sposób odruchowy ludzie sięgają po pilota. Dla mnie ta niekończąca się opowieść nie stanowi najmniejszego zaskoczenia, jednak na konwencji inaugurującej kampanię do najważniejszych wyborów w ciągu ostatnich czterech lat, spodziewałem się przynajmniej jednego zdania, które będzie cytowane przez następne miesiące."-podkreśla Matka Kurka.

"Rozumiem, że PO nie ma programu i mieć nie będzie, bo poważnego projektu politycznego nie da się zbudować od dnia porażki, co nastąpiło 25 maja do 12 lipca, ale czasu było wystarczająco dużo, aby wymyślić bodaj przeciętnie dowcipne i intrygujące hasło. Z tym też się PO nie uporała i „wyszła do ludzi” z… nudą, czyli z niczym. Próbowałem się postawić na miejscu zawodowców, skleciłem tych kilka zdań i spociłem się jak nigdy. Przepraszam najmocniej, jeśli mój tekst jest tak samo atrakcyjny, jak przemówienia Schetyny i konwencje PO, ale nic więcej nie jestem w stanie wyrzeźbić z takiego surowca. Tak biednie i beznadziejnie to wygląda, że nie chce mi się ani śmiać, ani płakać, ani dalej pisać. Sorry…"-podsumowuje publicysta.

Kontrowersje.net