"Fruwa w eterze taki bardzo kontrowersyjny termin: „cechy narodowe”. Mam z tym problem i najchętniej uznałbym, że coś takiego nie istnieje, ale po chwili mam wyrzuty sumienia i wątpliwości, czy aby nie daję sobie prawa do rozstrzygania tak poważnych dylematów. No i właśnie w powyższym zdaniu zawiera się jedna z cech narodowych Polaków – brak pewności siebie, często mylony z pychą. Nie licząc drugiego i trzeciego pokolenia ubeków oraz przypadków indywidualnych, większość Polaków ciągle się zastanawia na ile sobie mogą pozwolić i jak się mają zachowywać" - pisze na łamach bloga Kontrowersje.net publicysta Matka Kurka (Piotr Wielgucki).

 

"Szczególnie widać to przy sukcesach, w pierwszym słowie słyszy się głośne hura, ale już po chwili pada cała seria stwierdzeń sprowadzających na ziemię: „nie traćmy głowy”, „pracujmy dalej”, „pokora i jeszcze raz pokora”, „przed nami jeszcze wiele pracy”. Z jednej strony jest to fenomen narodowy, który w zdecydowany sposób Polaków wyróżnia, z drugiej niestety sławetne „kompleksy narodowe”. Gdy się idzie przez życie z tonowym ciężarkiem zawieszonym z tyłu głowy, na którym jest wygrawerowane, że nawet jeśli coś się uda, to zaraz wszystko może się spieprzyć, bardzo ciężko zachować równowagę i pewny krok. Krótko mówiąc mam dogłębne przekonanie, że niewątpliwe cnoty w postaci pokory i samokrytycyzmu, w naszym polskim przypadku idą tak daleko, że kończą się poza granicą kompleksów" - przekonuje.

"Przenudziłem trochę psychologiczno-socjologicznym wstępem, ale tylko dlatego, żeby znów nie usłyszeć o „pysze kroczącej przed upadkiem”. Zamierzam bez kompleksów ponazywać pewne rzeczy i dokonać małej politycznej analizy na najbliższe cztery miesiące. Przy tej robocie koniecznie trzeba dać sobie spokój z psychologią i hamletyzowaniem i zająć się wyłącznie faktami. W sferze faktów opozycja nie ma żadnych argumentów, do wyborów europejskich miała propagandę, ale jak wiemy kompletnie nieskuteczną, a wręcz przeciw skuteczną. O tym, że nie mają programu wiedzą wszyscy, pierwsza próba zbudowania czegokolwiek została rozbita w proch w ciągu tygodnia, mówię o projekcie „Wielka Polska Obywatelska”. Na cztery miesiące przed wyborami nikt nie wie, w jakiej konfiguracji opozycja zamierza pójść do wyborów. Jeszcze kilka tygodni temu mówiło się, że nowym otwarciem będzie „Ruch 4 czerwca” powołany do życia przez Tuska, skończyło się na mowie pogrzebowej w Gdańsku" - stwierdza autor.

"PSL się miota od Tuska do Kukiza, po drodze Pawlak szuka miejsca dla siebie i bruździ od środka. Biedroń z wynikiem 6% spokorniał i poszedł do SLD, aby rozmawiać o koalicji. Kukiz w swoim stylu, odrzucił jedyną poważną ofertę PiS i próbuje ratować strzępy „ruchu społecznego” pod rękę z „ludowcami”. Schetyna szczerzy zęby, ale głowa mu chodzi na lewo i prawo, bo w PO nastroje takie, że Brutus za Brutusem wyskakuje zza każdego winkla. W podsumowaniu całej tej mizeroty dodam jeszcze kompletny brak pomysłu na nową wojnę propagandową, co jest jedyną bronią PO. Ataki na Kościół, połączone z masturbacją w szkole, to jedna z przyczyn porażki. Polexit wyciągnął kopyta. Hasła odnoszące się do sądownictwa i konstytucji przeżute i wyplute, nikogo to już nie interesuje" - wskazuje.
Jak wskazuje, te wakacje mogą jeszcze pogłębić przepaść między PiS a opozycją totalną.

"Przed nami dwa i pół miesiąca wakacji i to wyjątkowych. Polacy jeszcze nigdy nie mieli tak grubych portfeli i takiego poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego. Młynarska i reszta celebrytów powinni rezerwować bilety na Bahamach, bo parawanów nad Bałtykiem pojawi się więcej niż kiedykolwiek. Elektorat syty i zadowolony nie szuka dodatkowych wrażeń i nie wsłuchuje się w bełkot polityczny, z czego PO słynie. Konkrety są pod ręką i w kieszeni, a to wartość nie do przecenienia. Tak wygląda stan posiadania opozycji, żeby nie powiedzieć jeden wielki deficyt i z tym się zwyczajnie nie da wygrać, to jest o krok od politycznego zgonu" - zauważa Matka Kurka.
Stąd, pisze, jedyną szansą dla totalniaków jest polityczne samobójstwo PiS.

"Jedyną szansą opozycji jest polityczne samobójstwo PiS i tutaj delikatnie o pysze warto wspomnieć. PiS musiałoby się położyć i leżeć do października, popijając szampana i zażerając się kawiorem, aby jesienne wybory przegrać. Drugim zagrożeniem jest podobne zachowanie elektoratu PiS, ale to wszystko bardzo głęboka teoria, która w praktyce nie zaistnieje. Dopóki Kaczyński stoi na czele PiS, to całe towarzystwo będzie tyrać w pocie czoła, a leniwi wylecą z hukiem. Z kolei w elektoracie PiS jest tylu zaangażowanych ludzi, którzy non stop trzymają rękę na pulsie, że o żadnej demobilizacji przed najważniejszą bitwą mowy być nie może. I to by było na tyle!".

bsw/Kontrowersje.net