Mydlana opera, która powinna się skończyć jakieś 150 odcinków temu, właśnie dokonała żywota. Ktoś mi dziś napisał, że niestety „Misiewicze” to już związek frazeologiczny, czyli koszmar polityka.

Nie ma bardziej śmiercionośnej broni dla polityka niż wejście do języka powszechnego jakiegoś słowa lub zwrotu, który ilustruje śmieszność. Zgadza się, „Misiewiczów” nie da się cofnąć, ale trzeba też znać proporcje i mechanizm skojarzeń. W żadnym razie frazeologia, która przylgnęła do PiS, nie jest porównywalna z „Sową”. Kolega Bartek nie stał się symbolem złodziejstwa i przekrętów, ale czegoś zupełnie innego, mianowicie braku kompetencji, szkoły i lizusostwa, co pozwoliło mu zostać ulubieńcem ważnego polityka. Krótko mówiąc mamy tu do czynienia z tym słynnym obciachem i też robotą dla szwagra.

Późno, ale farsa została przerwana, dzisiejsza konferencja zamykająca temat zawierała dwa ważne elementy, które jednoznacznie oddzieliły PiS od PO. Przede wszystkim kolega Bartek z partii wyleciał, chociaż właściwie sam złożył rezygnację, ale widomo jak to z takimi „rezygnacjami” jest. Po drugie z ust wysokich przedstawicieli PiS padło rzadko używane przez polityków słowo „przepraszam”. Dwa proste zabiegi, nawiasem mówiąc bez żadnej łaski, to właśnie ta granica, jakiej poprzednicy nie potrafili przekroczyć i dlatego skończyli jako najdurniejsza opozycja. Nie chce mi się wchodzić w żadne dyskusje, ale „co on takiego zrobił”, kto nie rozumie, że był to kamień młyński u szyi PiS bez względu na to, jakie przyczyny za tym stały, niech się zajmie rozwiązywaniem krzyżówek, nie polityką. Pierwszy raz od dłuższego czasu PiS wysłał profesjonalny komunikat społeczny i wykorzystał wszystkie narzędzia, jakie się stosuje w tak zwanym zarządzaniu kryzysowym.

Mam nadzieję, że jest to przełom i poziom zostanie utrzymany, bo nie ma innego kierunku dla PiS niż radykalne odróżnianie się od PO i dalsze reformowanie państwa. Zasada jest prosta media i konkurencja polityczna powinny mieć taki materiał wyjściowy, do którego skutecznie nie można się przyczepić. Oczywiście, że przyczepiają się do wszystkiego, tylko chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Jeśli są to sztuczne akcje, bez najmniejszych podstaw, to PiS zawsze na tym zyskiwał. Tak było z poniżaniem Polaków korzystających z 500+, tak było z żenującą akcją „konie mają sraczkę”, to samo z „wiewiórką” i w końcu jedna z największych kompromitacji – Ciamajdan. Ludzie jeśli nawet mają jakieś braki intelektualne, to instynktownie wyczuwają, co jest dobre, a co jest złe. Z tego powodu nie udało się uderzyć w PiS 500+ i udało narobić gigantycznego bałaganu jednym niedouczonym pupilem ministra. Tak działa polityka i albo się to rozumie albo zabiera zabawki na inne podwórko.

W kolejce czekają arcyważne i wielkie wyzwania, czas najwyższy skończyć z wygłupami i robić to, co się wyborcom obiecało. Gdy jeden minister budował swoją pozycję w partii, kosztem całej partii, inny minister przygotował kluczową ustawę o KRS. Jeśli na cokolwiek się przydała opera mydlana, to pięknie przykryła oczyszczanie nadzwyczajnej kasty. Z drugiej strony odbierało to PiS-owi tlen, bo jak oczyszczać klikę i kolesiostwo, gdy się samemu z rozdmuchanym problemem nie schodzi z medialnych nagłówków. Nie można do ludzi wysyłać sprzecznych komunikatów, jest to ulubiony grzech śmiertelny polityków, śmiertelny dosłownie, ponieważ wcześniej, czy później kończy się polityczną trumną.

Przerabiali to wszyscy poprzednicy, kolejno AWS, SLD i ostatnia PO. Patrząc racjonalnie na układ sił i potrzebę zmian w Polsce, jedno nie ulega wątpliwości. Potrzeba minimum dwóch kadencji, aby cokolwiek trwałego zbudować i oczyścić najbardziej zapuszczone stajnie. Nic się też za bardzo nie zmieniło jeśli chodzi o to, że PO media zapewniały pancerny parasol i pancerne działa na PiS. Można się z tym godzić lub nie, jednak rzeczywistość aż krzyczy, że PiS musi uważać na to co robi i mówi 100 razy bardziej od swojej konkurencji, bo każde potknięcie będzie bezlitośnie prezentowane jako katastrofa.

Matka Kurka/kontrowersje.net