Cały dzień się zastanawiałem, czy pisać o… no właśnie, o czym, jak to w ogóle nazwać. Bulwersująca sprawa? Skandaliczne odkrycie? Barbarzyństwo w czystej postaci? Świadome bezczeszczenie zwłok, typowy bolszewicki „znak firmowy”. Wydaje się, że ten ostatni i rozbudowany opis najbardziej pasuje do wyników ekshumacji gen. Bronisława Kwiatkowskiego, ale to i tak nic nie znaczy wobec faktów, które odbierają ochotę do jakiegokolwiek komentowania. Z wielkimi oporami i po wielu wahaniach postanowiłem nie odpuścić, chociaż naprawdę ciężko skleić choćby jedno sensowne zdanie.

Odnalezienie szczątków siedmiu innych ciał w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego, człowiekowi wychowanemu w cywilizacji europejskiej nigdy nie pomieści się w głowie, bo to jest tak sprzeczne ze wszelkimi normami kulturowymi, że tylko prymitywne ludy azjatyckie mogą się w tym wszystkim odnaleźć. Nie chciałem pisać o ekshumacji z wielu powodów, temat mnie przygnębia, trudno pozbierać myśli, jeszcze ciężej odnaleźć słowa, ale zdecydował jeden argument. Najzwyczajniej w świecie nie można obok takiego zwyrodnienia przejść obojętnie. Brak reakcji w prostej linii oznacza akceptację i upadek człowieka do poziomu bolszewików lutujących aluminiowe trumny. Milczeć nie wolno również dlatego, że milczą odpowiedzialni za tę zbrodnię, po stronie radzieckiej i po stronie najgorszego sortu, który przez osiem lat katował Polskę. Milczą lub co najwyżej puszczają jakieś głuche sygnały, wszystkie wrażliwe media, które potrafią wyłowić żółty żakiet, trzy miesiące pisać o Seicento, tydzień o Opolu i piąty dzień o kciukach Prezydenta Andrzeja Dudy.

Ekshumacja gen. Bronisława Kwiatkowskiego pokazała, w jakim parszywym otoczeniu przyszło na żyć, jacy ludzie przez lata nami rządzili i jakie media osłaniały ich zbrodnie, których dokonywali na państwie polskim. Śmierć Polaków na obcej i przeklętej ziemi, była i jest dla najgorszego sortu tylko i wyłącznie upierdliwym kłopotem. Bez wzglądu jaką przyjmiemy wersję wydarzeń, jedno nie ulega wątpliwości w 2010 roku osoby odpowiedzialne za państwo chciały mieć Smoleńsk jak najszybciej z głowy i wszystkie decyzje zmierzały dokładnie w takim kierunku. Pierwszy wyrwał się Komorowski, cały szczęśliwy i podniecony rzucił się na fotel prezydencki zanim ktokolwiek oficjalnie potwierdził śmierć śp. Lecha Kaczyńskiego. W tym samym czasie, już w pierwszych godzinach po katastrofie winą obciążono polskich pilotów. Potem z Jarosławem Kaczyńskim ścigał się Tusk z Grasiem, żeby dotrzeć na miejsce wcześniej i ustalić, że Polska nie chce mieć z tą katastrofą nic wspólnego.

Błyskawicznie przyjęto absurdalną podstawę prawną dla międzynarodowego śledztwa, która oddawała wszystkie kompetencje Rosji Radzieckiej. W równie szybkim tempie wysłano do Smoleńska akredytowanego Edmunda Klicha, człowieka o mentalności chomika, ale nawet on mógł zrobić coś więcej, gdyby nie został przez rząd Tusk pozostawiony na pastwę MAK i KGB. Na pełnym biegu przeprowadzono „sekcje” zwłok i natychmiast ta profanacja została zatwierdzona przez ówczesną minister zdrowia Ewę Kopacz, jako wybitnie profesjonalne i wzruszające czynności procesowe. W sekund pięć uporano się z pogrzebami, czym później Tusk się chwalił, krzycząc, że państwo zdało egzamin. Równie szybko zakończono prace komisji lotniczej, a prokuratura nie mając podstawowych danych i dowodów wykluczyła zamach, jako przyczynę katastrofy.

Zebrałem tylko fragment z całego katalogu pośpiesznych decyzji, które w całości przypominały albo zacieranie śladów albo pozbywanie się „kłopotu”. Nie potrzeba żadnych innych danych i argumentów, aby dojść do jednego przekonania. Tuskowi, Komorowskiemu i Putinowi przede wszystkim zależał na zamknięciu sprawy Smoleńska w najkrótszym możliwym czasie, bo dla nich ta sprawa stanowiła i do dziś stanowi śmiertelne zagrożenie. Pociąć wrak, zalutować trumny, zakopać, zaorać teren, zapomnieć, tak postąpił z Polakami i Polską azjatycki bandzior Putin, a pomagali mu najwyżsi przedstawiciele najgorszego sortu: Tusk, Komorowski, Sikorski, Kopacz. Zbrodnie te w niezwykły i metaforyczny sposób ujawniają ofiary zbrodni i jestem przekonany, że trumna gen. Bronisława Kwiatkowskiego, to nie jest ostatni krzyk.

Matka Kurka/Kontrowersje.net