Oszołoma pod własnym adresem słyszałem jakieś 10 000 tysięcy razy, może trochę więcej i za każdym razem komplement padał z ust tych „normalnych”, którzy opierają się na prawdziwej wiedzy i rzetelnych dziennikarzach. W przeciwieństwie do wymienionych tytułów medialnych i ich konsumentów, nie rzucam słów na wiatr, co najwyżej nazwę rzeczy i pajaców po imieniu. Nie inaczej jest i tym razem, bo w ramach luźnej piątkowej atmosfery zamierzam przytoczyć zabawne „fakty medialne”. Posłużę się chronologią, żeby żadnego oszołoma nie skrzywdzić i wyznawcy kosmitów nie zmartwić. 

Pierwszym oszołomem jest niejaki Krzymowski, podopieczny dobrze znanego Lisa, głównie z łgarstw i lizusostwa znanego. On to zasłynął kilkoma artykułami pod, którymi nie podpisałaby się stażystka The Sun. Wśród rekordów głupoty i śmieszności przez długi czas Krzymowski nie pobije wskrzeszonej przez siebie teściowej Piotra Dudy. Redaktor Newsweeka pisał, że jego informator spotkał świętej pamięci „mamusię” Piotra Dudy w windzie hotelu „Bałtyk”. Gdy usłyszał od zięcia, że teściowa od 20 lat nie żyje, w ogóle się nie załamał i oświadczył, że ma świadków, którzy na piśmie potwierdzili swoją rozmowę z nieboszczką. Kto sądzi, że to koniec kabaretu, ten się grubo myli. Krzymowski dołożył jeszcze puentę po puencie i stwierdził, że sprawy osobiste nie były przedmiotem jego zainteresowania. Cały ta kupa… niech będzie śmiechu, była firmowana nie przez jakiś tam portal kontrowersje.net, ale przez Newsweek, poważny międzynarodowy tygodnik opinii. Czy komuś coś się z tego powodu stało, na przykład stracił robotę, do której się nie nadaje? Oj naiwni, naiwni! Przeciwnie za chwilę Newsweek wyda pajacowi Krzymowskiemu książkę i to jaką! Naturalnie, że z mrocznym Kaczorem na okładce. Zamiast konsekwencji premia!

W wyścigu na newsy, jeden z najczęściej cytowanych biuletynów, w którym głównie pisują żydowscy komuniści, nie chciał być gorszy i opisał inny „fakt medialny” z tego samego koszyka relacji rodzinnych. Oszołomy z GW o dziwnych pseudonimach: dw, kuba i pil, wysmarowały na klawiaturze dramatyczny fragment z życia Małgorzaty Wassermann, kandydatki PiS do sejmu startującej w Krakowie z numerem jeden. Rzecz dotyczyła rozwodu, czyli w założeniu: „patrzcie kolejna katoliczka prawicowa lafirynda udaje świętą”. Na portalu Twitter pomówiona Małgorzata Wassermann z właściwą sobie klasą, wdziękiem i poczuciem humoru poinformowała:

@gazeta_wyborcza regularnie pouczająca wszystkich "jak jest naprawdę", napisała, że jestem rozwódką, a ja nie byłam nawet mężatką :-) 1/2

Pomyłka rzecz ludzka tylko tak się zastanawiam, jak wielkie rozwolnienie musi być na Czerskiej, że poszukując prymitywnych haków oszołomy nawet nie zdążyły „sprawdzić, czy nie ksiądz”. Obowiązki zawodowe zmuszają mnie do czytania takich i jeszcze większych bredni, pisanych przez takich i jeszcze większych pajaców, stąd też wiem o technice produkcji niemal wszystko. Nie trzeba się zakładać, bo to po prostu wynika ze statystyki, że kandydaci z innych partii z całą pewnością rzeczywiście są po rozwodzie, ale jakoś wyznawcy spisków z GW nie zamieścili tej informacji w ich życiorysach. Cholera wie dlaczego?!

Nie dość żartów. Na koniec zostawiłem nieuleczalny przypadek TVN, zilustrowany nagraniem. Wiele razy dało się słyszeć złośliwą przypowieść o polityku, który potrafi patrzeć jak śnieg pada i opowiadać, że pięknie świeci słońce, a upał nie do wytrzymania. Sama prawda, nie anegdota, widziałem i słyszałem wielokrotnie, ale to nie jest tylko i wyłącznie polityczna specjalizacja. TVN radzi sobie z podobnymi opowieściami jeszcze lepiej od polityków. Spójrzmy na tego dzielnego junaka dziennikarstwa, który w ogniu walki przedstawił taką oto relację:

Uroczy prawda? Człowiek ma nieodparte wrażenie, że to jakieś kosmiczne marnotrawstwo. Osobnik medialny, innymi słowy oszołom, klepie na oślep wytyczne przesłane z centrali TVN, nie bacząc co się wokół niego dzieje i jakiego idiotę z siebie robi. Nie prościej i taniej było zrobić komputerowe tło i postawić jakąś doświadczoną pogodynkę, żeby z promptera odczytała w TVN poważną relację ze świata. Przy takiej technice jeszcze można dodać parę fajerwerków, twarze Kaczyńskiego, Macierewicza, Rydzyka i mgłę smoleńską. Śmieję się i zalecam wszystkim śmiech na głos, kończą jak żyli i takich jaj z pogrzebu jeszcze nie widziałem, a uwielbiam czarny humor.

Matka Kurka

Źródło: kontrowersje.net