Napisałbym tak: „założę się, że 99% demokratów, łącznie z lewackim lanserem Bodnarem albo nie przeczytało nowelizacji ustawy o zgromadzeniach albo nie rozumie, co przeczytało”, ale nie napiszę, bo po co.

Przepraszam za suchara, jednak śmiem twierdzić, że poziom powyższego zabiegu retorycznego i tak jest szczytem Rysy, przy nizinach intelektualnych reprezentowanych wśród postępowej siły roboczej miast i wsi. Należę do tych nielicznych naiwnych, którzy przed zabraniem głosu TRZY STRONICOWĄ nowelizację ustawy przeczytali i jednym zdaniem mogę powiedzieć, że to jeden z lepszych i sensowniejszych przepisów, jakie czytałem.

Proste, czytelne zapisy, zrozumiałe dla każdego i nie ma tam cienia „zamordyzmu”, wręcz przeciwnie ułatwienia i troska o bezpieczeństwo demonstrujących. Media i „opozycja” wyrwały po jednym zdaniu z bardzo dobrego dokumentu i polały pianą debatę publiczną, te trzy zdania, to:

1. ustawa pod „miesięcznice smoleńskie”,
2. władza demonstruje, obywatele nie mają prawa,
3. żeby sobie pomachać transparentami trzeba demonstrować z księdzem.

Żadna, ale to absolutnie żadna z tych trzech głupot nie ma najmniejszego odzwierciedlenia w treści ustawy. Odnośnie punktu pierwszego chodzi o imprezy cykliczne, czyli takie, które się odbywają kilka razy w roku. Ba! Mogą się odbywać i raz w roku, ale jednocześnie corocznie i z okazji świąt państowych. Ustawodawca nie tylko niczego w takich przypadkach nie zabrania, ale pozwala na wiele więcej niż było można wcześniej:

Jeżeli zgromadzenia są organizowane przez tego samego organizatora w tym samym miejscu lub na tej samej trasie co najmniej 4 razy w roku według opracowanego terminarza lub co najmniej raz w roku w dniach świąt państwowych i narodowych, a tego rodzaju wydarzenia odbywały się w ciągu ostatnich 3 lat, chociażby nie w formie zgromadzeń i miały na celu w szczególności uczczenie doniosłych i istotnych dla historii Rzeczypospolitej Polskiej wydarzeń, organizator może zwrócić się z wnioskiem do wojewody o wyrażenie zgody na cykliczne organizowanie tych zgromadzeń.

Oznacza to tyle, że KAŻDA organizacja, która manifestuje sobie co najmniej 4 razy w roku, przy dowolnej okazji, może wystąpić do wojewody z wnioskiem o pozwolenia na 3 lata. KAŻDA organizacja, która od 3 lat manifestowała z okazji świąt państwowych przynajmniej raz w roku, może wystąpić z tym samym wnioskiem. Na tę kategorię łapie się zarówno „Marsz Niepodległości”, jak i lewackie „Święto Pracy”.

W punkcie drugim zapis jest prosty jak drut i zawiera zaledwie jedno zdanie:

Zgromadzenia organizowane na zasadach i w trybie określonych w niniejszej ustawie nie mogą być organizowane w miejscu i czasie, w których odbywają się zgromadzenia, o których mowa w ust.1

Wołem stoi, że nowelizacja nie zmienia treści dotychczasowego zapisu, ale dodaje słuszny i mądry zapis odnoszący się po porostu do zakłócania i prowokacji w trakcie uroczystości państwowych, bo tego dotyczy art. 2, obecnie ust. 1 ustawy, a brzmi on tak:

Art. 2. Przepisów ustawy nie stosuje się do zgromadzeń:

1) organizowanych przez organy władzy publicznej;
2) odbywanych w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych.

Przypomnę, co to są uroczystości państwowe, na przykład defilada z okazji „Dnia Wojska Polskiego” albo rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Ktoś normalny wyobraża sobie, że „w tym samym miejscu i czasie” odbywa się parada „gejów” i „lesbijek”, tudzież protestują zwolennicy Matki Kurki, z transparentami „Owsiak, gdzie jest słoik?!”.

Punkt 3 łączy się ściśle z punktem drugim i dotąd żadnemu „demokracie” nie przyszło do głowy krzyczeć, że mamy faszyzm. Ustawa obowiązuje od 24 lipca 2015 roku, uchwaliła ją koalicja PO/PSL i to oni zapisali art. 2 razem z kościołami i związkami wyznaniowymi i o dziwo mądrze zrobili. Nowa regulacja dotyczy jedynie tego, że gdy trwa procesja „Bożego Ciała”, ewentualnie gmina żydowska odprawia kadisz, to W TYM SAMYM MIJSCU I CZASIE nie mogą w podartych rajtuzach paradować „Cipki Riot”. Mogą natomiast bez przeszkód świecić gołymi zadkami godzinę, dzień przed lub po i co najmniej 100 metrów od konkurencyjnej demonstracji. ORMO i „autorytety”, w gatunku skazanego Jerzego O., podniosły lament wyłącznie z jednego powodu albo za mało chodzili do szkoły albo robią to, co zawsze – prowokacjami dostają się na czołówki mediów.

Napisałbym tak: „założę się, że 99% demokratów, łącznie z lewackim lanserem Bodnarem albo nie przeczytało nowelizacji ustawy o zgromadzeniach albo nie rozumie, co przeczytało”, ale nie napiszę, bo po co. Przepraszam za suchara, jednak śmiem twierdzić, że poziom powyższego zabiegu retorycznego i tak jest szczytem Rysy, przy nizinach intelektualnych reprezentowanych wśród postępowej siły roboczej miast i wsi. Należę do tych nielicznych naiwnych, którzy przed zabraniem głosu TRZY STRONICOWĄ nowelizację ustawy przeczytali i jednym zdaniem mogę powiedzieć, że to jeden z lepszych i sensowniejszych przepisów, jakie czytałem.

Proste, czytelne zapisy, zrozumiałe dla każdego i nie ma tam cienia „zamordyzmu”, wręcz przeciwnie ułatwienia i troska o bezpieczeństwo demonstrujących. Media i „opozycja” wyrwały po jednym zdaniu z bardzo dobrego dokumentu i polały pianą debatę publiczną, te trzy zdania, to:

1. ustawa pod „miesięcznice smoleńskie”,
2. władza demonstruje, obywatele nie mają prawa,
3. żeby sobie pomachać transparentami trzeba demonstrować z księdzem.

Żadna, ale to absolutnie żadna z tych trzech głupot nie ma najmniejszego odzwierciedlenia w treści ustawy. Odnośnie punktu pierwszego chodzi o imprezy cykliczne, czyli takie, które się odbywają kilka razy w roku. Ba! Mogą się odbywać i raz w roku, ale jednocześnie corocznie i z okazji świąt państowych. Ustawodawca nie tylko niczego w takich przypadkach nie zabrania, ale pozwala na wiele więcej niż było można wcześniej:

Jeżeli zgromadzenia są organizowane przez tego samego organizatora w tym samym miejscu lub na tej samej trasie co najmniej 4 razy w roku według opracowanego terminarza lub co najmniej raz w roku w dniach świąt państwowych i narodowych, a tego rodzaju wydarzenia odbywały się w ciągu ostatnich 3 lat, chociażby nie w formie zgromadzeń i miały na celu w szczególności uczczenie doniosłych i istotnych dla historii Rzeczypospolitej Polskiej wydarzeń, organizator może zwrócić się z wnioskiem do wojewody o wyrażenie zgody na cykliczne organizowanie tych zgromadzeń.

Oznacza to tyle, że KAŻDA organizacja, która manifestuje sobie co najmniej 4 razy w roku, przy dowolnej okazji, może wystąpić do wojewody z wnioskiem o pozwolenia na 3 lata. KAŻDA organizacja, która od 3 lat manifestowała z okazji świąt państwowych przynajmniej raz w roku, może wystąpić z tym samym wnioskiem. Na tę kategorię łapie się zarówno „Marsz Niepodległości”, jak i lewackie „Święto Pracy”.

W punkcie drugim zapis jest prosty jak drut i zawiera zaledwie jedno zdanie:

Zgromadzenia organizowane na zasadach i w trybie określonych w niniejszej ustawie nie mogą być organizowane w miejscu i czasie, w których odbywają się zgromadzenia, o których mowa w ust.1

Wołem stoi, że nowelizacja nie zmienia treści dotychczasowego zapisu, ale dodaje słuszny i mądry zapis odnoszący się po porostu do zakłócania i prowokacji w trakcie uroczystości państwowych, bo tego dotyczy art. 2, obecnie ust. 1 ustawy, a brzmi on tak:

Art. 2. Przepisów ustawy nie stosuje się do zgromadzeń:

1) organizowanych przez organy władzy publicznej;
2) odbywanych w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych.

Przypomnę, co to są uroczystości państwowe, na przykład defilada z okazji „Dnia Wojska Polskiego” albo rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Ktoś normalny wyobraża sobie, że „w tym samym miejscu i czasie” odbywa się parada „gejów” i „lesbijek”, tudzież protestują zwolennicy Matki Kurki, z transparentami „Owsiak, gdzie jest słoik?!”.

Punkt 3 łączy się ściśle z punktem drugim i dotąd żadnemu „demokracie” nie przyszło do głowy krzyczeć, że mamy faszyzm. Ustawa obowiązuje od 24 lipca 2015 roku, uchwaliła ją koalicja PO/PSL i to oni zapisali art. 2 razem z kościołami i związkami wyznaniowymi i o dziwo mądrze zrobili. Nowa regulacja dotyczy jedynie tego, że gdy trwa procesja „Bożego Ciała”, ewentualnie gmina żydowska odprawia kadisz, to W TYM SAMYM MIJSCU I CZASIE nie mogą w podartych rajtuzach paradować „Cipki Riot”. Mogą natomiast bez przeszkód świecić gołymi zadkami godzinę, dzień przed lub po i co najmniej 100 metrów od konkurencyjnej demonstracji. ORMO i „autorytety”, w gatunku skazanego Jerzego O., podniosły lament wyłącznie z jednego powodu albo za mało chodzili do szkoły albo robią to, co zawsze – prowokacjami dostają się na czołówki mediów.

PS Kto zgadnie, co to za zdjęcie i gdzie zostało zrobione, przed odpowiedzią, zwłaszcza siłom postępu miast i wsi radzę się dwa razy zastanowić.

Matka Kurka