I śmieszno i straszno, jak mawiają radzieccy ludzie! Tak się porobiło po lekturze wypowiedzi Polaków na temat „wielkiej tragedii”, jaka się przydarzyła śpiewającym i nie śpiewającym sołdatom. Oczy przecierałem ze zdziwienia, gdy się okazało, że jednym z najpopularniejszych zespołów w Polsce jest Chór Aleksandrowa. W jaki zakątek Internetu by nie zajrzeć, wszędzie żałoba po wielkiej stracie dla „kultury światowej”. Radzieckich śpiewaków umieszczono w kulturze wyższej, a więc takiej, którą trzeba dotować, bo słuchalność, oglądalność i czytelność nie przekracza 1,5%. No, ale od każdej reguły mamy wyjątki i tym sposobem Chór Aleksandrowa przebił wszystkie pozostałe gatunki i byty muzyczne.

Recenzje były krótkie: „to najlepszy chór męski na świecie, taka prawda”, „nieważne, że ruscy, ale to genialny poziom i kunszt muzyczny”, „wielka strata, nie ma drugiego takiego chóru na świecie”. W przeciwieństwie do hurtowo ujawnionych melomanów, słyszałem kilka kawałków w wykonaniu sołdatów i jest to typowy pierwszomajowy kicz radziecki. Muzyka na akademie i zjazdy partyjne, jakieś otwarcie mostu, muzeum samogonu albo urodziny I sekretarza. Wszystko to jest rzecz jasna kwestią gustu, tylko jakoś trudno mi uwierzyć, że 25 grudnia 2016 roku, jak grom z jasnego nieba spadł na Polaków tak osobliwy gust muzyczny i nie puszcza do dziś. Pożartowaliśmy to teraz poważnie, bo sprawa jest poważna. Co stoi za fenomenem stadnej reakcji, która nakazała oddać hołd sowietom?

Przede wszystkim należy zacząć od słowa „hołd”, które jest tutaj tak zwanym słowem kluczem. Nie jest prawdą, że hołd oddany radzieckim chórzystom był spowodowany tragiczną śmiercią w katastrofie lotniczej. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby z szacunkiem i bez zbędnego komentarza odnieść się do tragedii, to rzeczywiście godne i pożądane zachowanie. Stało się jednak zupełnie inaczej, chór, którego dorobku nikt na płytach i w skompresowanej wersji MP3 nie przechowywał, stał się w ciągu jednej godziny bardziej popularny od Johna Lennona i bardziej genialny od Jana Sebastiana Bacha. Zamiast zwyczajowej pamięci, adekwatnej do tragedii, doszło do chóralnego, nomen omen, składania hołdów sowieckim artystom. Być może się narażę na śmieszność, ale moja ocena socjologiczna tego zjawiska jest jednoznaczna – syndrom sztokholmski.

Gdyby chór był czeski, bułgarski lub kubański, reakcje byłby takie jak zawsze, szkoda ludzi, nie byłem fanem, ale mogli żyć i dalej śpiewać. Takich komentarzy znajdziemy tysiące, żeby daleko nie szukać, dziś umarł George Michael, ale nie ujawniło się 5 milionów Polaków, którzy nagle fryzjerskie i hipermarketowe „Last Christmas” uznali za „IX Symfonię” Beethovena. Hołd oddany radzieckiemu chórowi to zupełnie inna kategoria zachowań w obliczu majestatu śmierci i podobne obrazki widzieliśmy w czasie pogrzebu Jaruzelskiego. Coś pcha sterroryzowanych do terrorystów, coś nakazuje ofiarom wielowiekowych prześladowań darzyć szacunkiem prześladowców. Dusza niewolnika, trauma zgwałconego, wystarczy zerknąć na tę sowiecką wielką okrągłą czapę, żeby natychmiast podkulić ogonek.

Straszna tragedia, najwięksi artyści, gigantyczna strata dla kultury, to ciąg rytualnych modlitw zanoszonych w stronę imperium, które tymi wielkimi czapami może nas nakryć. Zupełnie ucieka podstawowa wiedza, czym ta „kultura” była i kto ją krzewił. Ci śpiewacy to sowieccy żołnierze, dyrygowani przez sowieckich generałów. Nucenie „Kalinki” to ich hobby, a fach mają zupełnie inny. Oni na całym świecie strzelają do ludzi, zabijają dzieci, kobiety i starców i tak się składa, że nawet w dniu swojej śmierci lecieli sprofanować groby swoich ofiar. Chór założony przez stalinowskiego kompozytora hymnu ZSRR, miał do wykonania kolejne wojenne i propagandowe zadanie. Lecieli zaśpiewać żołnierzom sowieckiej armii, która zrzuca bomby na Aleppo.

Nikomu jakoś nie przyszło do głowy, by zapłakać nad dziećmi operowanymi bez znieczulenia, o ile miały tyle szczęścia, aby przeżyć kolejne naloty. Taka to dziwna wrażliwość niewolnicza, silniejszego wielbić o słabszym zapomnieć. Chór Aleksandrowa ma tyle wspólnego z krzewieniem kultury, co „Prawda” z podawaniem informacji. Był i z całą pewnością nadal będzie propagandowym narzędziem takich bandytów jak Stalin, Breżniew, Putin, dlatego nie rozumiem nad kim i nad czym tu płakać? Między profanacją, a oddaniem hołdu jest miejsce na kilka normalnych reakcji, właściwych dla przyzwoitego człowieka, moja jest nowoczesna – nie płakałem po ruskim chórze, nie widziałem w nim żadnej kultury i nie śpiewali w nim „niewinni ludzie”. Zginęli? Niech im ziemia lekką będzie, tyle ode mnie,

Matka Kurka

Kontrowersje.net