Na własne oczy widziałem, na własne uszy słyszałem cały materiał „Wiadomości” poświęcony Adamowi Michnikowi z okazji 70-tych urodzin i mam dobrą wiadomość dla wszystkich. Macie rację, zwolennicy Michnika, że materiał rzeczywiście był skandaliczny i szokujący, bo po raz pierwszy od 26 lat opowiedziano w telewizji publicznej kawałek prawdy o Michniku. Macie rację przeciwnicy Michnika, że nic w tym materialne nadzwyczajnego znaleźć się nie dało, wszystko od lat jest znane i wielokrotnie potwierdzone jako fakty. Sobie też nie odmówię racji jeśli zbuduję z tych dwóch opinii własne zdanie. Materiał „Wiadomości” o Michniku był zbiorem banałów, a te z przyczyn oczywistych nie mogą zostać uznane za manipulacje, ponieważ banał to powszechnie znane zjawisko. Nie znaczy to jednak, że do historycznego kawałka prawdy o Michniku, który pokazano w telewizji, nie ma żadnych zastrzeżeń, jak najbardziej są i to liczne.

Zobaczyliśmy człowieka, którego życiorys przypominał odwróconego Kmicica, najpierw był dobry, potem zrobił się zły, z zupełnie niezrozumiałych powodów. Tutaj rzeczywiście mamy do czynienia z koloryzowaniem czarno-białego życiorysu, dyplomatyczną i poprawnie polityczną akwarelą. Michnik od dziecka był tym samym Michnikiem i ani na moment nie zboczył z kursu. „Wiadomości” przywołały też fragment fałszywego mitu założycielskiego, który złożył się na hagiografię „opozycjonisty”. W felietonie nie ma czasu i miejsca na monografię, dlatego pokrótce, przywołam klika kluczowych momentów świadczących jednoznacznie, że w Michniku nie ma nic poza Michnikiem. „Opozycyjność” świeckiego papieża zaczęła się w charakterystycznym momencie, a jego motywacje do podjęcia walki staną się wizytówką Michnika. Otóż nasz bohater zaczynał jako stalinowski harcerz, natomiast demokracja mu się skończyła dokładnie w tym miejscu historii, w którym Polska Ludowa zaliczyła odwilż.

Po mrocznych czasach stalinowskich z więzienia wyszedł miedzy innymi towarzysz „Wiesław”, którego wtrącili tam pobratymcy Michnika, nasi starsi, czerwoni, bracia w wierze. W PRL doszło do wymiany kadr, zatwardziałych komunistów, z krwią na rękach, wymienili przaśni realni socjaliści. Taka operacja nigdy nie przebiega łagodnie i w szeregach komunistów doszło do zwarcia. Nastał czas wojny o ludzką twarz reżimu, po jednej stronie stali najwięksi bandyci, tak zwana żydokomuna, zbudowana głównie z niedouczonej i szemranej inteligencji żydowskiej, ale i polskiego proletariatu nie brakowało, bo szybszej ścieżki awansu wówczas nie było. Nikt inny tylko właśnie oni strzelali w tył głowy „Żołnierzy Wyklętych”. Po drugiej stronie stały „chamy”, czyli tacy jak Gomułka wspierani przez sprzedajną inteligencję i przekupną „klasę próżniaczą”. Żaden z tych obozów nawet sekundy nie myślał o zmianie ustroju, ale tylko o jednym – przejęciu władzy w Polsce Ludowej. Prawda, że skądś to znamy? Dziś Michnik też jest „opozycjonistą” wygłaszającym piramidalne bzdury o faszystowskim ustroju, bo mu się urwało korytko i Agora pada. Dokładnie to samo robił w czasach PRL, tylko wtedy nie rządził Kaczyński z PiS, ale PZPR z Kiszczakiem i Jaruzelskim, którzy wrogom aktualnej władzy ludowej odrąbywali ręce.

W PRL nikt się z takimi jak Michnik nie cackał i nie patrzył z jakiej strony przychodzą, był uznany za wroga z prostego powodu – chciał powrotu swoich towarzyszy do władzy. W 1989 roku stało się to możliwe. Momentalnie wszyscy stalinowscy „demokraci”, tacy jak Geremek, Mazowiecki, Kołakowski, nie wyłączając Kuronia, który jednak trochę się na tym tle wyróżniał, zostali ikonami nowej władzy. Za teoretycznych przegranych uznano obóz „chamów”, ale przy okrągłym stole wyjaśniono spory w komunistycznej rodzinie, po czym nastąpiło zawieszenia broni i wzajemny szacunek. Z tych powodów doszło do rzekomej wolty Michnika i wbrew felietonowi „Wiadomości” nic się nie okazało, ani „człowiek honoru, ani „odpieprzcie się od generała”, a już na pewno nie to, że Michnik był wieloletnim przyjacielem Urbana. Żydowski satyr Urban też robił za opozycjonistę i był nawet „prześladowany” za publikacje w tygodniku „Po prostu”. Urban z Michnikiem znali się od czasów Klubu Krzywego Koła, klubu dyskusyjnego, który deliberował o reformach komunizmu. Przyjaźń z Urbanem, podanie ręki Kiszczakowi i Jaruzelskiemu nie ma nic wspólnego ze zmianą orientacji, ale było naturalnym połączeniem sił przeciw wspólnemu wrogowi.

Po upadku PRL w Polsce zaczęła się nowa wojna, jedni nadal chcieli socjalizmu z ludzką twarzą, drudzy odzyskania przez Polskę niepodległości i suwerenności do czego niezbędna była dekomunizacja. We wspólnym interesie Michnika, Urbana, Jaruzelskiego i tysięcy innych towarzyszy było zjednoczenie sił przeciw największemu zagrożeniu – Polsce dla Polaków. Cała historia, bez żadnych zaskoczeń i żadnych zmian poglądów, przeciwnie od dziecka do 70-tych urodzin żył ten sam Michnik, z tymi samymi poglądami i metodami gnojenia przeciwników. „Wiadomości” pokazały fakty, na przykład brata Michnika, Stefana, stalinowskiego bandytę, który nie doczekał się procesu i do faktów dodały życzliwą interpretację. Nie ma nic wspólnego z rzeczywistością bohaterski rozdział opozycyjny w życiorysie Michnika, jak również nie można się dziwić pojednaniu z aparatczykami i kapusiami komunistycznymi, o ile zna się pełen życiorys świeckiego papieża. Żywot Adama Michnika jest niezwykle konsekwentnym i monotonnym podsumowaniem dorobku komunistycznego aktywisty, który w wymiarze ideologicznym przez 70 lat zmieniał jedynie stroje, nigdy duszę.

Matka Kurka/Kontrowersje.net