Nadzieja na to, że po upadku KOD i partii opozycyjnych, na rynku politycznym PiS pozostanie bezkonkurencyjną siłą, jest nadzieją głupich. Działa tutaj taka sama zasada i to samo zaklinanie rzeczywistości, które działało przy wróżbach głoszących, że PiS się kończy, bo elektorat moherowy jest na wymarciu. PiS przetrwał i elektorat ma się świetnie, co więcej wbrew „społecznym diagnozom” nie są to bezzębne moherowe babcie. Przy okazji! Pogarda dla tych Babć i Dziadków to wyjątkowe zbydlęcenie, najczęściej to Oni pakują „nowoczesnym” słoiki, ale wystarczy, że taki wyjedzie poza płot prowincji, natychmiast staje się światowy. Wracając do wątku głównego, trzeba powiedzieć, że nie ma w przyrodzie takiego zjawiska, które się nazywa brak zapotrzebowania.

Opozycja i ruchy z nią związane, jakie są, każdy widzi. Obecny stan to pełna degrengolada i gruba warstwa mułu, ale czym innym jest reprezentacja, a czym innym zaplecze. Nie znikną nagle tęczowi lewacy i snoby, które za ekologię uważają papierowe torby pozyskiwane z żywych drzew. Nie zapadnie się pod ziemię 3 i 4 pokolenie UB, które szczerze nienawidzi swoich rówieśników z pokolenia AK. Nadal Internet będą zalewały durne memy, dowcipy i hasełka, odcinające się od „ciemnogrodu”. Pozostaną na swoich miejscach ludzie, dla których jest całkowicie obojętne, czy żyją w „ten kraju”, Unii Europejskiej, Niemczech, Rosji, czy w Polsce. I tak dalej i tym podobnie. Nie koniec złych informacji, bo zapewniam wszystkich zainteresowanych, że wyżej wymienionego targetu spokojnie wystarczy, aby zapewnić większość parlamentarną. Na szczęście nie dzieje się tak, ale nie z tego powodu, że nie ma potencjału, dziękować Bogu nie ma reprezentacji.

Radość z upadku „opozycji totalnej” jest słuszna i uzasadniona, jest się z czego cieszyć, jednak utrzymanie stanu euforii i poczucia, że oni już nic nie mogą, to grzech śmiertelny. Do powrotu najgorszego sortu na szczyty władzy potrzeba w zasadzie jednego czynnika, który wcale najważniejszy nie jest. Jest komu głosować na dawaną PO, SLD, Unię Demokratyczną, nie ma komu tego elektoratu zebrać pod jednym szyldem. Aby takiemu nieszczęściu zapobiec konieczne są co najmniej dwie prewencje. Po pierwsze utrzymywać stan politycznej rywalizacji o „lidera opozycji” i o to jestem, póki co, dziwnie spokojny, ale oczywiście jest jeszcze „po drugie”. Patrząc na rok sprawowania władzy przez PiS można wskazać trzy krytyczne momenty, kiedy udało się rządzącym rozpalić do czerwoności nie tylko przeciwników, ale jeszcze umiarkowanych zwolenników. Chodzi o ustawę aborcyjną, ustawę o zgromadzeniach i obecność mediów w sejmie.

Z całą pewnością powyższy katalog zostanie natychmiast skontrowany argumentami radykalnych zwolenników PiS, którzy krzykną, że przecież wszystkie te akcje, to klasyczne afery medialne wywołane z niczego. Nieważne, czy tak jest, ważne, że są takie tematy i takie obszary życia publicznego, które dla większości Polaków są święte i ogólnie można to zjawisko nazwać wolnością osobistą. Dalekie od ideału to określenie, ale mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi. Polacy, czy to „lemingi”, czy „mohery” nie wyjdą na ulicę i nie będą bronić wolności jakiegoś tam Szczerby, dotyczy to również Sumlińskiego i Miernika. Wszystko to nie ma związku ze starym powiedzeniem „bliższa koszula ciału”. Polacy zawsze i wszędzie wyskoczą z żyłą na czole gdy władza zechce zmieniać na siłę Ich życie, nie życie posła, czy pojedynczego skazanego. I jeszcze raz podkreślę, że nie ma najmniejszego znaczenia, że 70 letnia KOD-dziara nie zajdzie w ciążę, a 20 letni „centroprawicowiec” nigdy nie był na żadnej demonstracji i nie wybiera się na dziennikarstwo.

Istnieją mechanizmy i emocje społeczne, które uruchamiają się same i to jest to „po drugie” i tego trzeba pilnować jak oka w głowie. PRL radził sobie ze zjawiskiem swoimi metodami, był to słynny „wentyl” i pozory luksusu socjalistycznego, jak „Mały Fiat”, Boney M w Sopocie i Coca Cola na półkach. PiS radzi sobie tylko w połowie, tej od „Małego Fiata, za którego robi 500+ i inne ważne programy społeczne. Jeśli chodzi o wentyl, to nic takiego nie widzę i proszę nie mylić tego zaworu bezpieczeństwa z przykręcaniem śruby złodziejom z byłej władzy, bo to dwie różne kwestie. Dla świętego spokoju potrzeba partyjnej reprezentacji „ten kraju” w kompletnej rozsypce, ale też jakiejś rozrywki i poczucia decydowania o czymkolwiek dla elektoratu, który długo, a w części nigdy nie będzie elektoratem PiS. Co to ma być? Nie wiem, może „Ucho prezesa” może „lecznicza marihuana”, w każdym razie jakiś wentyl, czyli jak sama nazwa wskazuje coś, co utrzymuje bezpieczne ciśnienie, a nie pompuje emocje.

Matka Kurka

Kontrowersje.net