Temat nieco wybrzmiał i właśnie dlatego po niego sięgam, bo brzmieć powinien i to bardzo długo. Niezawodna „Gazeta Wyborcza” wciągnęła na sztandary walki o lepsze jutro nowego bohatera, ale o nim za chwilę. Wcześniej przypomnę kim byli poprzednicy. Jako pierwszy zameldował się Mateusz K. oskarżony i podejrzany o defraudacje pieniędzy własnych dzieci i pieniędzy społecznych. Do Mateusza K. dołączył Konrad M. już nie oskarżony, ale skazany za handel kobietami i stręczenie. Prawdopodobnie tylko nieliczni Czytelnicy będą kojarzyć tę „postać”, to podpowiem, że chodzi o zwyrodnialca, który śpiewał „Czarny walc”, tak zwany hymn KOD-u.

Jeden i drugi osobnik był przez „Gazetę Wyborczą” do tego stopnia promowany, że przy alfonsie kryminaliście Konradzie M. stał i śpiewał sam Jarosław Kurski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego bulwarówki z Czerskiej. Wydawałoby się, że niżej zejść się nie da, ale w przypadku „Gazety Wyborczej” zasada „nigdy nie mów nigdy” jest wiecznie żywa. Parę dni temu na pierwszej stronie tabloidu Michnika pojawiło się zdjęcie dewianta, złodzieja i bandyty skazanego za współudział w morderstwie. Nie powiem, idealny materiał na autorytet „nowoczesnych Europejczyków”, jednak tym razem nawet oni nie wytrzymali i byli pierwszymi, którzy alarmowali, że pierwszy żałobnik uwieczniony na makabresce zorganizowanej „z okazji” samobójczej śmierci Piotra Szczęsnego, to Jerzy Nasierowski. Swoje oburzenie wyraziła Marta Miłoszewska, żona pisarza Zygmunta Miłoszewskiego, znanego z niezłej powieści „Uwikłanie”, ale taż z głupoty politycznej powiązanej z KOD.

Miłoszewska zaalarmowała całe środowisko postępowe:

To morderca i złodziej, skazany wieloletnimi wyrokami. Niedobrze mi! Dopóki PiS ma Gazetę Wyborczą będzie rządził tysiąc lat. OBUDŹCIE SIĘ, ale tak na serio!!!

Odważnie, prawda? Ani trochę Miłoszewska nie bała się, że dostanie antysemityzmem po głowie, w końcu ośmieszyła Michnika, Blumsztajna, Geberta. Nie bała się też homofobii i półboga lewicowej cyganerii – Urbana, który nazwał Nasierowskiego „pierwszym pedałem III Rzeczpospolitej”. Po przetarciu szlaków dołączyli kolejni obrońcy demokracji i też artyści, choćby Andrzej Saramonowicz – reżyser, z tego co mi Internet podpowiada. Dalej poszło łatwo i kolejnych nazwisk wymieniał nie będę, żeby nie przyczynić się w żadnym stopniu do ich popularyzacji. Patrząc na to stosunkowo nowe zjawisko można zobaczyć pełną patologię u tych, którzy sami siebie uznają za awangardę i elitę. Skoro jest tak, że obrońcy demokracji dostrzegają w jakim bagnie się porusza cała ta histeria napędzana przez „Gazetę Wyborczą” i TVN, to lepszego podsumowania skali i natężenia patologii nie będzie.

Przy bardziej wnikliwej analizie bez trudu uda się wyłowić jeszcze dwa ważne aspekty patologii. Po pierwsze sięganie do głębokich rezerw. Mateusz K. i Konrad M. to postaci z poważnie zapaskudzonym życiorysem i ogólnie typy spod ciemnej gwiazdy, ale mimo wszystko to nie „poziom” Nasierowskiego. Niewielu poza takimi dewiantami, jak „pierwszy pedał III Rzeczpospolitej” decyduje się na udział w czarnych mszach organizowanych przez „Wyborczą”. No i drugie spostrzeżenie, nie wiem czy nie ważniejsze – morale i nastroje obrońców demokracji. Jeszcze dwa lata temu Miłoszewskiej szybko zamkniętoby buzię o ile sama miałaby odwagę się odezwać, wszak „dostarczanie argumentów PiS” to grzech śmiertelny w świeckim kościele postępu. Dziś może sobie żona pisarza pofolgować i reżyser też ma prawo dołączyć, a co więcej „Wyborcza” nawet nie piśnie.

Rozmach patologii doprowadził do takich cudów. Kompletny brak wiary nie tylko w skuteczność, ale i w sens działań, towarzyszy towarzyszom obrońcom. Tli się jednak niewielka iskierka nadziei, że do nich w końcu dotarło, że jedyne czym się zajmują i czego bronią, to starych przywilejów i monopoli nadanych z pogwałceniem wszelkich reguł, poczynając od reguł demokracji. Prawdę mówiąc mało mnie obchodzi postęp w resocjalizacji tego środowiska, ale potępienie patologii zawsze cieszy, zwłaszcza tak skrajnej patologii.

Piotr Wielgucki (Matka Kurka)