Takiej operacji przez całe lata nikt sobie nie wyobrażał, przeciwnie od lewa do prawa słychać było przestrogę, że PiS bez Kaczyńskiego nie istnieje. Każda decyzja kadrowa w tej sytuacji będzie kontrowersyjna i poddana krytyce, mówimy w końcu o następcy żywej legendy polskiej polityki. Nie inaczej stało się z Mateuszem Morawieckim - pisze dla Frondy Piotr Wielgucki (Matka Kurka).

W pełni podtrzymuję swoją opinię, że sposób przeprowadzenia zamiany/wymiany premierów i przede wszystkim tak zwanej rekonstrukcji rządu, co z rekonstrukcją nie miało nic wspólnego, jest farsą. Tak fatalnej roboty politycznej, od strony formy, nie pamiętam w wykonaniu PiS od czasu niesławnego odwołania i powołania Leppera. Nijak nie da się poważnie traktować ciągu zdarzeń, które same układały się w komedię pomyłek i absurdu. Taką operację należało przygotować bardzo precyzyjnie, ale poszło wszystko na żywioł i tutaj leży przyczyna wszelkich estetycznych zgrzytów i porażek.

Jednak czym innym jest forma, czym innym treść polityczna i w treści zaczyna się przebijać hipoteza, że mamy do czynienia z rekonstrukcją PiS, nie rekonstrukcją rządu oraz z wymianą lidera PiS, nie premiera rządu. Po przyjęciu tej hipotezy za prawdziwą i dołożeniu plotek o stanie zdrowia Jarosława Kaczyńskiego, buduje się zupełnie nowy obraz politycznej rzeczywistości. Połączenie tych danych tłumaczy niezrozumiałą dla postronnego widza polityczną zadymę, a każde inne wyjaśnienie prowadzi do jedynego możliwego wniosku – Kaczyński o polityce nie ma pojęcia. Na taki wniosek się nie piszę, człowiek nie może utracić talentu i umiejętności z dnia na dzień i to w takim nieprawdopodobnym wymiarze. Ostatnie wydarzenia na 100% mają drugie dno i jeśli nie jest nim wskazana hipoteza, innych przyczyn zwyczajnie nie widzę, oczywiście z wyjątkiem presji zewnętrznej, co ciągle uważam za czynnik bardzo istotny i równorzędny.

Jesteśmy skazani na hipotezy, ponieważ oficjalne zakomunikowanie jak jest naprawdę wywołałoby nieporównywalną burzę do tej, która mam nadzieję się kończy. Zmieniając perspektywę nie można widzieć tego samego obrazu, dlatego mnie się obraz natychmiast zmienił. Chaos decyzyjny i brak troski o formę staję się zrozumiały, bo po pierwsze zadziałała siła wyższa, po drugie nie było czasu na estetykę, po trzecie nie można było powiedzieć ani frakcjom PiS, ani tym bardziej elektoratowi, że Kaczyński oddaje władzę. Takiej operacji przez całe lata nikt sobie nie wyobrażał, przeciwnie od lewa do prawa słychać było przestrogę, że PiS bez Kaczyńskiego nie istnieje. Każda decyzja kadrowa w tej sytuacji będzie kontrowersyjna i poddana krytyce, mówimy w końcu o następcy żywej legendy polskiej polityki. Nie inaczej stało się z Mateuszem Morawieckim, którego jedyną siłą w tej chwili jest to, że Kaczyński go wyznaczył na nowego polityka numer jeden w Polsce.

Czy ta operacja na żywych organizmach ma szanse się udać, czy skończy się zgonem pacjentów, czyli PiS i wyborców PiS? Chciałbym znać odpowiedź na te pytania, ale ich nie zna sam Kaczyński i Morawiecki. Czas i życie pokażą, a najważniejsze jest coś innego. Kiedyś musiał nastąpić taki moment, właśnie ze względu na czas i kiedyś jakiś człowiek musiał przejąć PiS po Jarosławie Kaczyńskim. Zaskoczenie i nawet brak zgody na zmiany w tej skali jest normalną ludzką reakcją, jednak pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da. Pozostaje spojrzeć na całość raz jeszcze i przyjąć, że na naszych oczach decydują się znacznie poważniejsze sprawy niż nam się wszystkim wcześniej wydawało. Czas i życie plus czyny zweryfikują kandydata Mateusza Morawieckiego, póki co możemy się jedynie temu wszystkiemu BACZNIE przyglądać.

Pierwszym sprawdzianem było expose, które wypadło dobrze, momentami nawet bardzo dobrze. Morawiecki robił wszystko, żeby odkleić od siebie metkę bankiera powiązanego ze światową finansjerą. Całe przemówienie oparło się o treści patriotyczne, społeczne, rodzinne i nową pozycję Polski w Europie. Wiadomo, że to tylko słowa, ale fakt, że Morawiecki chce być za wszelką cenę widziany jako polityk do bólu związany z takim PiS, który dotąd stał przed oczami wyborców, jest dobrym sygnałem. Można mnożyć do upadłego oczekiwania i marzenia, ale pewne klamki po prostu zapadły i nie ma odwrotu.

W tej chwili jedyna racjonalna postawa to weryfikowanie, kim jest i co zrobi Morawiecki, jego przeszłość budzi niepokój, ale bądźmy uczciwi. Przypomnę, że Lech Kaczyński nie tylko siedział przy Okrągłym Stole, ale i w Magdalence, a obaj z Jarosławem popierali Wałęsę i potem budowali jego kancelarię, bo taki był "etap dziejowy". Później kariery i przede wszystkim czyny obu polityków poszły w zupełnie innym kierunku. Zobaczymy co z tego wszystkiego się urodzi, bo fakt, że się rodzi jest… faktem.

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)