W świecie polityki nie ma przypadków, z wyjątkiem tych spraw, które wypływają przez nieostrożność lub niezwykłe zbiegi okoliczności. Oficjalne stanowiska, wywiady i oświadczenia z całą pewnością w tej grupie się nie mieszczą. Nie ma zatem najmniejszych powodów, aby ostatnie stanowisko Nowoczesnej i publikacje Gazety Wyborczej na temat „reprywatyzacji” warszawskich nieruchomości, traktować jako wypadek przy pracy. Nic z tych rzeczy, wszystko jest dokładnie skalkulowane i w odpowiednim momencie realizowane. Jeśli chodzi o Nowoczesną to wbijanie noża w plecy PO wydaje się czymś całkowicie naturalnym. Obecna etap dziejowy należy do stanów przejściowych, to znaczy, że nie ma żadnego odgórnego nakazu, który by stwierdzał kto robi za przewodnią siłę narodu. Mam na myśli dobrze znane blokady i odwracanie uwagi od złodziejstwa, co miało miejsce przez osiem lat rządów PO, ale i wcześniej, gdy namaszczono na nietykalną Unię Demokratyczną. Dziękować Bogu dziś takiej ciemnej siły nie ma, a wręcz mamy do czynienia z totalną rozsypką i chaosem. Z tego powodu Nowoczesna może sobie pozwolić na harce i wpisywanie się w „pisowską nagonkę”. Istnieją odpowiednie warunki do ataku, to walcząca o przeżycie partia stara się łapać głębsze oddechy, żeby się doczołgać do następnych wyborów. Najnowsze sondaże pozbawiają złudzeń, zbieranina od Petru zalicza zjazd do 8% i przegrywa z Kukiz’15 3 miejsce. Punkty stracili na rzecz PO i w takiej sytuacji ich zachowania należy uznać za odruchy opisane przez znanego radzieckiego naukowca Pawłowa. Na bezrybiu i Nowoczesna może okazać się partią, o ile PO zostanie ostatecznie pognębiona. Najzwyczajniej w świecie nie ma miejsca na scenie politycznej dla tych dwóch formacji, one się wzajemnie zjadają.

Nowoczesna ma jeszcze i tę przewagę, nie jest zamieszana w najgrubsze afery finansowe, bo franki Petru, czy nieprawidłowości przy rozliczeniu kampanii to przysłowiowe waciki, przy miliardach przewalonych przez PO. Grzech nie korzystać z okazji do sponiewierania przeciwnika, którego nie ma komu bronić i to wyjaśnia atak Nowoczesnej na HGW. Dużo ciekawsze jest zachowanie Wyborczej, która od Hanny Gronkiewicz-Waltz prawdopodobnie dostała niemniejszą kasę niż od spółek skarbu państwa i ministerstw. Po utracie władzy przez Platformę wydaje się czymś nieprawdopodobnym, że GW podrzyna gardło ostatnie dojnej krowie i tym sposobem dochodzimy do sedna. Skalę i oczywistość wielomilionowych przekrętów w warszawskim ratuszu wyznacza krytyka ze strony Nowoczesnej i GW. Musi być beznadziejnie, skoro te środowiska z jednej strony chcą dobić żywego trupa, z drugiej umywają ręce na zasadzie, my z panią Hanką nie mamy nic wspólnego. Dzieje się to wszystko w jednym czasie, to znaczy od jakichś trzech, czterech dni, chociaż wyczyny HGW i jej współpracowników znane są od lat, natomiast o czynnościach prokuratury i CBA trąbi się od dobrych kilku miesięcy. Skąd zatem taka nagła intensywność i koordynacja negatywnych ocen kierowanych pod adresem nietykalnej dotąd HGW? Coś się musi bardzo poważnego dziać, może komuś wpadł w ręce materiał dowodowy, może wewnątrz reprywatyzacyjnej mafii warszawskiej ktoś zaczął sypać, bo nie chce siedzieć za innych.

Sprawy przybrały tak dramatyczny obrót, że kto żyw ucieka od tej śmierdzącej miny i w związku z tym zaczyna się rysować realna szansa na niespotykany w dziejach III Rzeczypospolitej Polskiej precedens. Dotąd każda próba rozliczenia złodziejstwa kończyła się jazgotem politycznym i medialnym, teraz nie ma chętnych do obrony HGW. Postawienie zarzutów i proces karny jest tak blisko, jak nigdy wcześniej nie był, co oznacza, że pierwszy raz wysoko postawiony polityk ma wszelkie szanse, aby usłyszeć wyrok. Szanse te dodatkowo wzmacnia jeszcze jedna okoliczność, mianowicie wewnętrzna wojna w PO. HGW obok Tuska to największy wróg Schetyny, nie ma zatem podstaw do obrony ze strony frakcji pana Grzesia. Schetyna rzecz jasna nie może sobie powalić na taką szczerość, jak Nowoczesna i GW, ale on już ma swoje sposoby, żeby tygrysa zabić i skóry nie popsuć. Doprowadzenie do takiego precedensu byłoby pierwszym kamieniem w lawinie. Ludzie się szybko przyzwyczajają do nowego i każde kolejne zakucie w kajdanki prominentnych polityków byłej władzy zakończy się jak dyskusja wokół TK – pełnym znudzeniem. Warto się losom HGW uważnie przyglądać, ponieważ to nie tylko o nią chodzi, ale o znacznie poważniejszy proces oczyszczania państwa z mafii.

Matka Kurka/Kontrowersje.net