Podstarzała i nieco zapomniana szansonistka wrzuciła do mediów swoje heroiczne wyznania, jak za 1000 złotych w 5 minut „odzyskała życie” i przestrzeń mieszkalną. Nie przywołam nazwiska, imienia, ani nawet wizerunku szansonistki, bo nie chcę palca przykładać do zaplanowanej akcji, ale samo zjawisko jest warte uwagi, chociaż nie nowe. Normalnie wschodzące, albo wypadające z branży, artystki decydują się na pokazanie majtek, kawałka cycka lub pośladka. Ostatnio piszą też po forach o srających po krzakach dzieciach, które jedzą byle co za 500+. Biorąc pod uwagę fakt, że codziennie setki kandydatek stara się o medialny top i mam na myśli te jako tako rozpoznawanale, na rynku robi się straszliwie ciasno. Młodsze jeszcze sobie jakoś radzą, wspomnianym ekshibicjonizmem, starsze mogą pokazywać jedynie w ramach szoku, ewentualnie raczkującej mody na „nie wstydzę się swojego ciała”.

Obojętnie, którą ścieżkę kariery wybiorą, obie nie są proste i łatwo się przewrócić, najszybciej o nogi rywalki. W gęstej konkurencji, bardziej cwane i ładne stawiają na starą metodę – „zakochują” się w tatusiowatych producentach albo starszych kolegach z branży i dopóki się tatusiom nie znudzą, mają czas aby wypromować swoją twarz i czasami nazwisko. Taki pierwszy z brzegu przykład to modelka, o której istnieniu nie miałem bladego pojęcia, dopóki nie pojawiła się na pierwszej stronie „opiniotwórczego” portalu Gazeta Wyborcza, w towarzystwie pięćdziesięcioletniego Kuby. Niby stara i sprawdzona metoda, ale czasy takie, że wymaga wsparcia. Nawet wybranki znanych i lubianych muszą bardzo się starać, żeby media miały o czym pisać, stąd też regularnie „nie udaje” im się opanować „niesfornych piersi” ewentualnie „pokazują za dużo”. Dobrze jest też złapać się za kudły z konkurentką i zbudować wokół tego melodramat w odcinkach. Istnieją specjalistki, które na tym patencie jadą kilka dobrych lat, jedna taka jakoś na „Sz” się nazywa.

Każda orze jak może i wszystkie razem gubią się gdzieś na plotek.pl, chyba że wystrzelą z czymś nadzwyczajnym. Kiedyś taka robota była prosta, wystarczyło powiedzieć w wywiadzie, że „prezes mieszka z kotem” i tournee po mediach zagwarantowane. Teraz nieco się to pozmieniało, ale na szczęście dla szansonistek, aktoreczek i pozostałych artystek, a na nieszczęście dla człowieka rozumnego, pojawiły się nowe/stare możliwości – lans na „cipkę”. Biegają po ulicach wszystkie jak leci i krzyczą, że ich cipka jest ich cipką, od której wszystkim wara. No brzmi to na pierwszy rzut ucha autonomicznie, ale w kontekście związku z tatusiami, deklaracja nabiera wymiaru satyrycznego. Cipka pierwszej lepszej artystki należy…, może nie do wszystkich, bo to byłaby jednak przesada, ja na przykład na bezludnej wyspie, w ostatniej godzinie życia, bym się nie skusił, ale z niejednego pieca chleb jadła. Zresztą te wszystkie slogany „moje ciało, moja sprawa”, tak naprawdę można sprowadzić do prostej oferty „daję, temu kto da więcej”.

Tak, czy siak cipka stała się windą do sławy i…. pojemnikiem na zbędne dziecko. Trudno wskazać która pierwsza weszła na rynek aborcyjny i pokazała stringi, ale siłę zjawiska doskonale oddaje wyznanie ponad siedemdziesięcioletniej nieboszczki Czubaszek. Nie wiesz co zrobić, żeby zaistnieć? Wyskrob się i zadzwoń do kolorowej prasy, gdzie masz kilka możliwości, żeby się sprzedać. Dla mniej odważnych wersja traumatyczna. Rozumiem doskonale kobiety i „czarny protest”! Przepraszam, że powiem coś bardzo osobistego, ale miałam skroban… aborcję i długo musiałam wracać do świata żywych. Straszne, straszne przeżycie, ale mnie było na to przynajmniej stać i miałam wsparcie partnera, a te biedne kobiety, które chodzą do zielarki, strach pomyśleć! I druga wersja, na luzaczkę. Wyskrobałam się i nie mam żadnych wyrzutów sumienia, to zlepek tkanek, to jak wycięcie wyrostka. Skrobcie się dziewczyny i pieprzcie facetów w czarnych sukienkach, jeeeehhh!

Póki co promocja na skrobankę jest dość „elitarną” techniką i na palcach jednej, może dwóch rąk, da się policzyć rzemieślniczki udające artystki. Wynika to zapewne z tego, że nawet takie puste gwiazdeczki słyszały o kondomach, pigułkach antykoncepcyjnych i innych metodach, które pozwalają nie rodzić, zamiast zabijać dzieci. Wydaje się jednak, że to się szybko zmieni, bo niestety stringi aborcyjne są niezwykle skuteczne. Makabreski opowiadane przez panienki medialne przecież nie muszą mieć nic wspólnego z rzeczywistością i wcale nie trzeba się skrobać, aby przedstawić rzewną historię skrobanki. Kto mnie zna ten wie, że nie da się mnie zapisać do żadnych ortodoksyjnych grup okładających się aborcyjnym kijem, ale mam swój rozum i myślę sobie tak. Przykładowa Jadźka, czy Mariolka, która opowiada o promocyjnym zabiciu dziecka, za jedyne 1000 złotych, żeby się w apartamencie za ciasno nie zrobiło, stoi na samym dnie człowieczeństwa. Bieganie po mediach z taką historią życia, to duchowa prostytucja, najniższych i najtańszych lotów.

Matka Kurka

http://kontrowersje.net/aborcyjne_stringi_czyli_duchowa_prostytucja