Po wypadku rządowego Audi z premier Szydło, zastanawiam się kiedy i jak zakończy się ten tragikomiczny show, w którym spadły już wszelkie człekopodobne maski, jako tako zasłaniające szkaradne oblicza totalnej opozycji i ich sympatyków. Niestety - nie ma ani jednej przesłanki wskazującej na to, że coś się w tym względzie zmieni, a co więcej - wiele wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej i ... straszniej.

Po żenująco kretyńskiej okupacji Sejmu, wywrotowcom jak z nieba spadł 21-letni kierowca fiata seicento, który spowodował wypadek, jakich zapewne w każdym tygodniu na polskich drogach jest kilkadziesiąt. Pewnie nie każde tego typu zdarzenie kwalifikuje się jako wypadek , bo gdy nikt nie odniósł obrażeń, jest to zaledwie popularna stłuczka, w której ktoś tam zmieniał nagle pas, skręcał w lewo, przy czym niezbyt uważnie spoglądał w lusterka i zapomniał o czymś takim, jak lewy kierunkowskaz.

Zupełna "typowizna" na polskich jezdniach w mieście, nabijająca kasę blacharzom, lakiernikom i budżetowi, bo tego typu wykroczenie drogowe ma swoją cenę wyrażoną w konkretnych widełkach mandatowych. Wskazanie winnego w tego rodzaju kolizji
jest właściwie bezdyskusyjne, a jeżeli dotyczyłoby to kolizji z pojazdem uprzywilejowanym, to wszelkie dyskutowanie o winnym jest tak dalece irracjonalne, że przekraczające granice absurdu.

A jednak taka granica została złamana i od piątkowego wieczoru przez Polskę przetacza się tsunami absurdu, powodując tornada hejtu i spustoszenie w głowach obywateli świadomych inaczej, którzy w imię nienawiści do PiS, pozbywają się resztek zdrowego rozsądku i umiejętności prostej analizy i kojarzenia faktów. Warto w tym miejscu odwrócić role i wyobrazić sobie sytuację identyczną, w której ucierpiałby Tusk albo Komorowski. Można postawić duże pieniądze, że w takim wypadku sprawa zamiatana byłaby starannie pod dywan, a winny kierowca fiacika byłby farciarzem, gdyby nie poszedł na rok do pierdla.

Można napisać: ludzie, opamiętajcie się, ale to przecież klasyczny głos wołającego na puszczy. Wszak przykład idzie z góry - przecież to "ciamajdanowcy" wespół z medialnymi szczekaczkami ogłosili, że niedouczony drogowo małolat z Częstochowy, to bohater, który zderzając się z rządowym Audi, zderzył się z dyktatorskim państwem PiS. Biedny, osamotniony i gnębiony - jak donosi częstochowski "Fakt" - czuje niemoc w starciu z systemem, czuje się jak pionek. Jak twierdzi szacowna mamusia małolata, jej syn patrzył do lusterka, a nawet odwrócił się za siebie przed rozpoczęciem skrętu. Dodała, że Sebastian jest doskonałym kierowcą.

W tym miejscu właściwie ręce opadają, bo o ile małolat dał się już zmanipulować byłemu (na szczęście) ministrowi sprawiedliwości - co dziwić nie powinno - to od mamusi małolata jednak wymagałbym czegoś więcej, niż publiczne wygadywanie głupot, nawet gdy są głoszone w obronie syna.

W tym szaleństwie jest jednak metoda. Warto skojarzyć pewne fakty - z zajadłością godną lepszej sprawy, "totalni" bronią beznadziejnej sprawy sprzedajnego kapusia "Bolka", bronią zwyczajnych mętów i chuliganów z grudniowych zadym pod Sejmem i wcześniejszej zadymy związanej z wystawą o generale Andersie, robią wygibasy słowne w obronie HGW, gotowi są bronić każdej patologii, która tylko uderza w PiS i każdego przestępcy, który był lub jest związany układem z poprzednią władzą. Trąd, który widoczny jest gołym okiem w polskim "pałacu sprawiedliwości", broniony jest z zaciekłością niebywałą - zresztą tak samo, jak wszelkie inne chore filary teoretycznego państwa PO. Maski spadają gęsto, teoretyczna III RP wali się na naszych oczach, dlatego starej władzy pionki w rodzaju Sebastiana z Częstochowy potrzebne są jak tlen, bo dzięki nim uda się jeszcze trochę przetrwać w tej mrocznej (dla nich) apokalipsie. Nie liczy się , że prawdopodobnie wyrządzają Sebastianowi niedźwiedzią przysługę, liczy się kolejne 5 minut, w których udaje się zagonić PiS do narożnika i bić poniżej pasa.

Problem jednak w tym, że działania totalnych coraz pełniej wyczerpują definicję terroryzmu politycznego, którego skutki nie dość, że sieją spustoszenie świadomości społecznej, burzą hierarchię wszelkich uniwersalnych wartości i wywołują niespotykane wcześniej negatywne emocje prowadzące do skrajnej nienawiści, to w swojej istocie destabilizują państwo. Polska na dziś jest krajem, w którym bez względu na wagę wykroczenia, przestępstwa czy też hejtu, można czuć się bezkarnym i spodziewać się obwołania bohaterem - o ile uderza się w PiS. Nieważne, czy uderza się w "reżimową" władzę fiatem seicento, własnym ciałem rzucającym się pod rządowe samochody, wuwuzelem w uchu reportera TVP, czy też wpisem o pogrzebie premier Szydło - ważne, że się uderza. Żakowski chciał polskiego Hamasu, no to go mamy i czas to sobie uświadomić. Że forma terroru trochę inna? Skutki za to podobne bardzo - rzecz jasna poza ofiarami w plastikowych workach.

Truizmem jest w tym miejscu napisanie, że to tylko krok, kroczek od drugiego Cyby: warto raczej zapytać: co wtedy? Jakie gremium adwokackie zaangażuje się w obronę zbrodniarza, jakie środki zostaną użyte w jego obronie, bo że "cyba" ver 2.0 zostanie męczennikiem zaszczutym przez "reżim", to właściwie pewne. Uruchomiona przez totalnych reakcja łańcuchowa - od zajadłej obrony TK, stworzenia KOD, parasolki, podburzanie Europy na polskie władze, bezprecedensowy język nienawiści, totalnej negacji władzy, nawoływania do obywatelskiego nieposłuszeństwa, żenady "ciamajdanu" - po absurdalną obronę ewidentnego sprawcy wypadku drogowego, albo skończy się totalną samozagładą totalnych, albo kompletną utratą kontroli nad wydarzeniami, których nie da się powstrzymać i które tragicznie mogą wpłynąć na los Polski.


Swoją drogą to nie wiem, czy ktoś nad tymi wydarzeniami jeszcze panuje i ma nad nimi jakąkolwiek kontrolę. Władza wciąż wydaje się zbyt uległa i mało stanowcza, a opozycja - chociaż politycznie żenująco słaba - jest niebywale rozwydrzona i bezczelna. Wiedzą oni, że ich jedyną szansą są hordy hejterów, wśród których dojrzewa nowy Cyba, a Sebastianów z Częstochowy można wciąż liczyć pęczkami. Ten Hamas po polsku tworzy nową rzeczywistość: Hamasem w PiS.

kemir/salon24.pl