Do ośrodka zajmującego się pomocą niepełnosprawnym w San Bernardino, około stu kilometrów na wschód od Los Angeles, wpadło kilku zamaskowanych mężczyzn. Od razu otworzyli oni ogień do ludzi. Na miejscu pojawiła się policja i antyterroryści. Okazało się jednak, że przyjechało za mało karetek - świadkowie zdarzenia transportowali rannych do szpitala polowego własnymi samochodami - podaje Fox News

Jak informują lokalne media, mimo natychmiastowej reakcji policji, przestępcom udało się zbiec. Z miejsca strzelaniny odjechali ciemnym SUV-em. Trwa pościg. Według miejscowego szeryfa, sprawców może być nawet trzech. Do akcji za pomocą robota przystępować będą teraz saperzy, którzy zlokalizowali podejrzany pakunek znajdujący się w środku budynku.

Policja ostrzega też, by mieszkańcy San Bernardino nie wychodzili z domów i unikali okolic miejsca zdarzenia. FBI przyznaje, że na tę chwilę nie jest w stanie stwierdzić, czy jest to zamach terrorystyczny.

O sprawie poinformowano już prezydenta Baracka Obamę.

Jak podaje "Washington Post", to 355 strzelanina w USA w tym roku.

mm/media