Marsz Wolności rozpoczął się w Warszawie na placu Bankowym od hasła, wykrzyczanego przez młodych samorządowców PO: "Zaczynamy Marsz Wolności, protest przeciw złym rządom Prawa i Sprawiedliwości".

Na scenie wśród zgromadzonego tłumu pojawili się m.in. Grzegorz Schetyna, Władysław Kosiniak-Kamysz, Hanna Zdanowska, Janusz Lewandowski, Bogdan Borusewicz, Ryszard Petru i aktor Daniel Olbrychski.

Przemawiający na scenie Schetyna, wykrzykiwał do zgromadzonych hasło: "Nie damy odebrać sobie wolności" i zapewniał: "To nie prawda, że nie mamy programu". Zgromadzeni jednak nie dowiedzieli się jaki to program, a usłyszeli jedynie: "Ale wiemy jak zatrzymać rząd PiS!". Kontynuując swoje przemówienie Schetyna dodawał: "Dzisiaj wyraźnie mówimy, że jesteśmy za uśmiechniętą, przyjazną Polską, która nie widzi drugiego sortu. Jesteśmy za niezależnym sądownictwem, żeby trójpodział władzy był święty. Jesteśmy za Polską demokratyczną, europejską i dumną, która szuka przyjaciół i partnerów".

Oprócz Schetyny przemawiał m.in. Sławomir Broniarz, prezes ZNP, który głosił, że nie pozwoli odebrać wolności w szkole, na którą według niego zamach szykuje PiS. "Uśmiechnięta i przyjazna" Polska ze słów Schetyny zamieniła się w Polskę agresywną przy każdym przemówieniu kolejnych polityków opozycyjnych. Borys Budka o ministrze sprawiedliwości mówił per "Zbyszek zwany ministrem", powtarzając opowieści o tym, że PiS próbuje zawłaszczyć wymiar sprawiedliwości.

Wszystkie wystąpienia mniej lub bardziej zahaczały o temat samorządów. Na scenie pojawił się prezydent Legionowa Roman Smogorzewski, żalący się, że PiS traktuje samorządowców "jak węgierskie salami". Według niego "samorządy zmieniły oblicze ziemi, tej ziemi", co okazało się bezczelnym i nieudanym nawiązaniem do słów papieża św. Jana Pawła II.

Jako jeden z ostatnich na scenie pojawił się aktor Daniel Olbrychski, który mówił że rządy PiS są efektem słabości frekwencji, "żałosnej i haniebnej".

Wśród zaledwie kilku tysięcy uczestników marszu nie zabrakło członków KOD-u. Niektórzy z nich mieli w rękach puszki, do których można było wrzucać pieniądze. Przy problemach finansowych organizacji, byłoby to jednak dość ryzykownym ruchem. Mimo słabej kondycji KOD-u hucznie witano lidera organizacji, Mateusza Kijowskiego.

Poniżej kilka zdjęć z tzw. Marszu Wolności:

krp/Fronda.pl