Portal Fronda.pl: Prawica Rzeczypospolitej nazwała zwycięstwo rządu Victora Orbána „świadectwem żywotności cywilizacji chrześcijańskiej” oraz „znakiem nadziei dla odbudowujących swe życie państwowe” narodów Europy środkowej. Nie jest to przesadzona opinia? 

Marek Jurek: Takie jest właśnie europejskie znaczenie węgierskiego odrodzenia. O tym jak poważnie traktuje je lewicowy establishment Unii Europejskiej najdobitniej świadczyła antywęgierska rezolucja Parlamentu Europejskiego z lipca ubiegłego roku. Pokazała ona jak wielkie wyzwanie dekadencji naszej cywilizacji rzuciły Węgry. Nawet politycy, którzy bardzo lubią opowiadać o „wartościach chrześcijańskich”, z reguły bezradnie rozkładają ręce, gdy trzeba pracować dla cywilizacji chrześcijańskiej. Zaraz słyszymy, że „ludzie tego nie chcą”… A Orbán pokazał, że ludzie tego chcą – tylko, że najczęściej politycy nie chcą im tego proponować. Sukces premiera Orbána ma też wielkie znaczenie dla narodów odbudowujących swoje państwa po latach niewoli komunistycznej. Węgry pokazały, że najważniejszy jest fundament (zasady cywilizacji chrześcijańskiej), na którym trzeba przebudować instytucje (zmiany w sądownictwie) i zmieniać społeczeństwo (promocja praw rodziny i węgierskiej przedsiębiorczości).

Zwycięstwo Orbána można porównać do wygranej bitwy, ale przed nami jeszcze długa batalia. Widzi Pan miejsce dla cywilizacji chrześcijańskiej w Parlamencie Europejskim? 

Oczywiście, że to tylko jedna bitwa. Niestety, nasza skłonność do bierności (bardzo zresztą pogłębiona przez komunizm) chciałaby wszystkie wojny wygrywać w jednym starciu. Ale tak nie wygląda ani życie poszczególnych ludzi, ani całych narodów. Na forum europejskim jesteśmy w podobnej sytuacji jak dwadzieścia lat temu, gdy zaczynaliśmy walkę o chrześcijański charakter naszego państwa. W tamtym okresie w ogóle nie było pewne czy Polska będzie miała prawicę katolicką (co ciągle nie jest pewne w Europie). Trzeba było przede wszystkim postawić zasadnicze tematy, które podjąć powinna opinia publiczna. Wybrać priorytety (wtedy to była cywilizacja życia, wychowanie osadzone w kulturze chrześcijańskiej, prawicowe i katolickie media) i umieć dla nich pozyskiwać sojuszników. Dziś przed nami podobne zadania na forum europejskim. Prawica Rzeczypospolitej od początku kieruje się ideą, którą przejęliśmy od Juliana Klaczki: niepodległa Polska nie przetrwa w Europie wrogiej wobec naszych wartości. A zatem zaangażowanie na rzecz cywilizacji chrześcijańskiej to zarówno powinność, jak i element polskiej racji stanu.

Jak Pan ocenia kondycję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów?

Jeszcze jako wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości zawiązywałem nasze porozumienie z Unią Europy Narodów, to był pierwszy klub PE, w którym braliśmy udział. To była dobra koalicja z Irlandczykami, Włochami, Portugalczykami i Francuzami (z RPF Charles’a Pasqua). Potem tę koalicja zastąpili Konserwatyści i Reformatorzy z brytyjskimi torysami i Czechami z ODS. Jest to przede wszystkim pragmatyczne porozumienie trzech partii, podnoszących znaczenie zachowania suwerennych kompetencji przez nasze państwa. Słabiej jest ze wspólną wizją współpracy europejskiej, ale pod tym względem w Parlamencie Europejskim nie ma idealnych koalicji. Dla Prawicy Rzeczypospolitej to zresztą kwestia teoretyczna, bo w naszym porozumieniu z Prawem i Sprawiedliwością ustaliliśmy, że w Parlamencie Europejskim pracujemy we wspólnym klubie, wybranym ostatecznie przez PiS. Ale od kwestii klubowych, ważnych w sprawach organizacyjnych Parlamentu, w sprawach merytorycznych o wiele ważniejsza jest zdolność budowania porozumień ad hoc w sprawach najważniejszych: budowania opinii chrześcijańskiej w Europie i aktywnej roli Polski w Europie środkowej.

Prawica Rzeczypospolitej chce, by Polska była „głosem chrześcijańskiej Europy” - co to oznacza? Czy nie jest jednak tak, że chrześcijańskie wartości, choć obecnie w PE, stanowią tam jednak mniejszość, margines, który nie ma mocy wpływania na najważniejsze decyzje? 

Będziemy systematycznie realizować zasadę „Christendom mainstreaming”, czyli wprowadzania spraw cywilizacji chrześcijańskiej do debaty i głównego nurtu polityki europejskiej. Przede wszystkim należy zasady cywilizacji chrześcijańskiej i prawa naturalnego otwarcie traktować jako obiektywne kryteria ładu moralnego i dobra wspólnego, nie uprawiając wyłącznie defensywnej polityki ciągłego odwrotu, jak większość europejskich chadecji. Podkreślamy też realność chrześcijańskiej Europy, która tylko potrzebuje mocnego głosu. Reformy konstytucyjne na Węgrzech, jedna czwarta państw Unii Europejskiej występujących w obronie Krzyża przed ETPC, litewski Sejmas pracujący nad ustawą o ochronie życia, francuski ruch Manif Pour Tous – to wszystko jest Europa chrześcijańska, która żyje i ma żyć. Problem w tym, że to często inicjatywy rozproszone, bardzo rzadko mające wsparcia rządów (Węgry są wyjątkiem potwierdzającym regułę), i tym bardziej pozbawione wyrazu na poziomie współpracy państw; krótko mówiąc – życie Europy chrześcijańskiej toczy się na marginesie głównego nurtu życia publicznego. I dlatego właśnie trzeba walczyć o „Christendom mainstreaming”.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk