Dzisiaj w rosyjskich mediach rozeszły się informacje, że do rządu, którego utworzenie planowane jest po inauguracji nowej kadencji rosyjskiego prezydenta nie wejdzie Sergiej Ławrow, obecny minister spraw zagranicznych. To istne bestialstwo ze strony dziennikarzy, bo jak powiedział pytany o to rzecznik Kremla Pieskow dzisiaj są urodziny ministra (68) i raczej trzeba składać mu życzenia a nie spekulować na temat jego odejścia.

Ale coś musi być na rzeczy po prezydencki rzecznik uzupełnił swą wypowiedź mówiąc, że plany ministra nie są dla nikogo w Rosji tajemnicą. Już dawno mówił, że pracuje tylko do wyborów a potem chciałby odpocząć. Ale nie przesądzając sprawy Pieskow powiedział też, że przecież w Rosji funkcjonuje konstytucja, jest rząd, jest prezydent i to nie on będzie podejmował ostateczną decyzję. W gruncie rzeczy w podobnym duchu wypowiedziała się dwa dni temu rzeczniczka rosyjskiego MSZ Zacharowa, która zaczęła trochę poetycko mówiąc „gdybyż to tylko ode mnie zależało”, ale zaraz potem nastąpił u niej nawrót do realpolitik i sama siebie sprowadziła do szeregu mówiąc, że nie od niej to zależy, że w Rosji funkcjonuje konstytucja itd. itd.
Nic, zatem dziwnego, że media spekulują. Mówi się o tym, że Ławrow odejdzie, ale nie do końca. Po prostu zajmie jakieś bardzo prestiżowe, ale mniej obciążające stanowisko a na jego miejsce przyjdzie albo ktoś z otoczenia Putina, albo wiceminister Gruszko. Indagowani przez dziennikarzy eksperci są podzieleni – jedni uważają, że Ławrow nie odejdzie, bo jest po pierwsze niezwykle sprawny w tym, co robi a po drugie przez 14 lat pracy udowodnił, że lojalność wobec Putina jest jego credo. Inni uważają, że tego rodzaju spekulacje mogą się potwierdzić.

Bo generalnie w kręgach rosyjskiego establishmentu dyskutuje się obecnie o tym, jakie przetasowania nastąpią w Białym Domu (siedziba rządu). Wcale nieodosobnione są głosy, że premier Miedwiediew odejdzie. Tego rodzaju perspektywę wywodzi się głównie z faktu, że w trakcie wizyty prezydenta – elekta w jego sztabie wyborczym oprowadzał go nie Miedwiediew, mimo, iż jest on formalnie liderem Jednej Rosji i sześć lat temu to on był cicerone. To miałoby świadczyć o tym, że jego pozycja jest słaba i że grozi mu erozja jego wpływów do tego stopnia, że mógłby stać się premierem pacynką, takim jak np. był premier Fradkow pod koniec swego urzędowania. Kremlinologia rodem z sowieckich czasów w czystym wydaniu? Tak trzeba na sprawę patrzeć, ale plotki, pogłoski i sugestie są silne i żywotne, bo mało, kto wie, jaką politykę będzie realizował Kreml.

Jeden z pretendentów do stanowiska premiera, a przy tym bliski doradca Putina były minister Kudrin, napisał dziś na łamach Kommiersanta, artykuł programowy, takie mini expose. Ale co zaskakujące, ten ekonomista koncentrujący dotychczas swą uwagę i uwagę opinii publicznej na potrzebie przeprowadzenia reformy emerytalnej w Rosji, gruntownej zmianie systemu podatkowego (proponuje wprowadzenie podatku progresywnego od dochodów) czy wzroście wydatków na inwestycje, teraz napisał o czymś zupełnie innym. A mianowicie o niezbędnej reformie rosyjskiego rządu, a tak naprawdę o potrzebie zmiany sposobu rządzenia Rosją. To zastanawiające i być może symptomatyczne przesunięcie akcentów wpisuje się w toczącą się w Rosji dyskusję o tym jak usprawnić rządzenie krajem. Padają głosy, że w najbliższym czasie z bezpośredniego otoczenie Putina odejdzie 6 do 8 osób. Ale przecież nie zostaną ambasadorami, mają trafić do rządu w randze wicepremierów. Tym samym rząd rosyjski składałby się niejako z trzech szczebli – ministrów, wcale pokaźnej grupy wicepremierów (nawet 18) i samego szefa rządu. Ale wróćmy do tego, co napisał Kudrin. Otóż w jego opinii dziś już nic nie stoi na przeszkodzie, aby w Rosji zrobić reformę rządu. Wszystkie najistotniejsze kampanie wyborcze, których perspektywa nigdzie i nigdy nie skłania rządzących do wprowadzania radykalnych zmian a w Rosji, gdzie wybory mają w gruncie rzeczy charakter plebiscytu tym bardziej, rządzący mają już za sobą. Najbliższa kampania rozpocznie się za 2 lata i teraz jest czas wprowadzania reform. Ale tego czasu nie ma wcale dużo, to jak napisał Kudrin nie są to na oścież „otwarte wrota, ale co najwyżej uchylona furteczka”. Autor, i być może przyszły premier, wpisuje się w ton, który nadał w swoich kilku ostatnich wystąpieniach prezydent – elekt. Przypomnę – Putin apelował do opozycji, również do Nawalnego, o to, aby ci włączyli się w budowanie pomyślności kraju. Nie oceniam szczerości tych deklaracji, po prostu je przypominam. I w gruncie rzeczy coś podobnego pisze Kudrin, a nawet całą sprawę wyostrza. Otóż jego zdaniem rozwój kraju nie jest i nie będzie możliwy, jeśli nie zostanie zmieniony w Rosji system polityczny. Zacytujmy – „do wyborów (w 2021 r. przyp. MB) poszerzenie przestrzeni wolności i demokratyzacja winny stać się (…) priorytetem zarówno nowo obranego prezydenta jak i opozycji. Bez poszerzenie przestrzeni konkurencji politycznej rozwój kraju nie jest możliwy”. Oczywiście, można sobie pokpiwać czytając te słowa po zakończonych właśnie w Rosji wyborach, jednych z najmniej konkurencyjnych w historii, ale deklarację trzeba zauważyć i odnotować z zainteresowaniem. Co jeszcze? Kudrin wzywa do reform, przede wszystkim do reform głębokich, choć niepopularnych. Uczenie się i chodzenie do lekarza dla wielu to też sprawy mało popularne – pisze – ale czy z tego należy wyciągnąć wniosek, że lepiej się od tych czynności uchylić? Jeśli Rosja i Rosjanie chcą myśleć o wyjściu ze stanu stagnacji i wzroście gospodarczym przekraczającym średnią ostatnich lat to bez reform, i to głębokich i niepopularnych się nie obejdzie. Kudrin nie ma złudzeń również i co do tego, że reform nie da się przeprowadzić bez zmiany sposobu funkcjonowania rządu, który jego zdaniem ma być i oszczędny i profesjonalny i pokazać Rosjanom, że jest po to, aby im służyć. Pięknoduchostwo? Ja tylko streszczam, co napisał były minister finansów w jednej z największych rosyjskich gazet. Jego zdaniem ni idzie tylko o wymyślenie nowych nawet najlepszych zadań i programów. To nic nie da. Cały system jest niewydolny, a reformy są niezbędne. Trzeba uwolnić przedsiębiorczość, ale aby to zrobić musi nastąpić stabilizacja systemowa, tzn. rosyjscy przedsiębiorcy muszą przestać być nękani kontrolami i prześladowaniami ze strony rozmaitych „panów w pagonach”, mieć stabilny system podatkowy, wiedzieć, jakie będą składki emerytalne itd. Już wielokrotnie o tym pisałem, więc w sumie nie ma, co powtarzać. Kudrin wzywa do szybkiego działania.

Radio Svoboda poprosiło o komentarz dla całej sprawy petersburskiego profesora ekonomii Dmitrija Trawina.[1] Ten nie jest takim optymistą jak Kudrin, ale Svoboda to jednak opozycyjna wobec reżimu stacja. Tym nie mniej mówi on ciekawe rzeczy. Jego zdaniem inwestycyjna reputacja Rosji na Zachodzie leży w gruzach i Putin jej już nie odbuduje. To znaczy, że poważni, nie spekulacyjni inwestorzy do Rosji nie przyjdą. I ten trend, podobnie jak sankcje ze strony Zachodu otrzyma się jeszcze dość długo. Ale to w Rosji nie jest nowy pogląd. Dziś rosyjscy politycy są zdania, że sankcje zostaną na lata. Zdaniem Trawina Rosja ma wystarczająco duże zasoby kapitału wewnętrznego, aby zapewnić stabilny, na poziomie nawet 5 % rocznie wzrost gospodarczy. Tylko, że ten kapitał w Rosji nie chce inwestować. I chodzi nie tylko o odpływ poza granice, ale również o niechęć i obawy zarówno ludności, jak i przedsiębiorców, do inwestowania we własnym kraju. Póki to nastawienie się nie zmieni, inwestycje nie ruszą, a wzrost rosyjskiej gospodarki będzie dość rachityczny i uzależniony od czynnika, którego nie można kontrolować, tzn. od cen ropy. Tak na marginesie trzeba odnotować, że informacją, która chyba najbardziej w ostatnich tygodniach zaniepokoiła rosyjskich ekonomistów i polityków zajmujących się gospodarką były doniesienia na temat niemieckiej umowy koalicyjnej. Z tego przede wszystkim powodu, że znalazł się tam zapis, iż koalicjanci dążyć będą do wzrostu udziału energii ze źródeł odnawialnych w bilansie energetycznym kraju do poziomu 65 % w 2030 roku. A to oznacza, że strategia Gazpromu zakładającego stabilny wzrost eksportu tego surowca na największy rosyjski rynek w Europie może być zagrożona. Wróćmy jednak do tego, co Trawin powiedział. Nie odmawia on Kudrinowi dobrej woli, ale jest zdania, że żadnych zmian nie będzie, bo nie chce ich i nie rozumie ich sam najważniejszy kremlowski lokator. W rosyjskim systemie politycznym, systemie, który zbudował Putin i który Putin podtrzymuje i konserwuje, Kudrin będzie zawsze tylko doradcą. Czyli tym, kto wie jak coś należy zrobić, ale niemającym realnych narzędzi do przeprowadzenia zmian. Może i Kudrin o tym wie i dlatego pisze o potrzebie reformy rządu?


[1] "Экономика Путину не важна". Дмитрий Травин – о возможности реформ https://www.svoboda.org/a/29112831.html.

Marek Budzisz/salon24