Fronda.pl: Dostępna jest druga część podręcznika dla pierwszoklasistów „Nasz Elementarz”. W części „Zima” dzieci będą uczyć się jak zrobić ozdoby choinkowe, czytać o prezentach. Brakuje tam jednak wyrażenia „Boże Narodzenie”. Dlaczego Ministerstwo, Autorzy podręcznika unikają słów związanych z religią?

Dr hab. Marek Budajczak, specjalista od edukacji domowej: Albo jest to kwestia wyboru Autorek tego podręcznika, albo skutek sugestii ministerialnych, albo wreszcie obie strony są zgodne w tej kwestii. Może kiedyś się z tym ujawnią. Temat „Bożego Narodzenia” może być unikany z uwagi na wymogi „europejskiej” poprawności politycznej. Według niej tematy religijne są tematami drażliwymi, bo „różnią” wyznawców odmiennych religii. Dodatkowo mogą też, jak Europejczycy podejrzewają, stanowić czynnik dyskryminacyjny i opresyjny względem osób religijnie niezaangażowanych.

W Polsce mamy wyrazistą sytuację religijną. Jesteśmy, według statystyk afiliacji, krajem katolików. Choć obok rzymskich katolików, jest u nas sporo innych wyznań chrześcijańskich, ich wyznawcom hasło „Boże Narodzenie” i związane z Nim tradycje oczywiście nie przeszkadzają. Komu zatem miałoby to przeszkadzać? Od setek lat żyją też w Polsce muzułmanie i jakoś interpelacji w tym względzie do władz państwowych nie zgłaszają. A ateistyczni radykałowie i sataniści niech się od nich kultury współżycia z inaczej myślącymi uczą! Skądinąd nie da się z potocznego języka czy roku obrzędowego usunąć „Bożego Narodzenia” – ani kultura popularna, ani kultura wysoka, ani wreszcie „świąteczny” biznes z Niego nie zrezygnują. To absurdalne roszczenie, podobnie jak groteskową jest próba „przemilczenia” tej kwestii. We „właściwym czasie” wszędzie poza tym Elementarzem, także w szkole, bujnie plenić się będzie „Boże Narodzenie”.

Dlaczego zatem tak skrupulatnie eliminuje się z „Naszego Elementarza” Święta Bożego Narodzenia? Jest to, jak się wydaje, kwestia specyficznych, a nieracjonalnych i antyobywatelskich decyzji, oraz nieadekwatnego podejścia obecnych elit władzy do tego tematu. No chyba że „ktoś” owej „władzy” robi to „pod bokiem”?!

Dzieci mają wiedzieć, że w grudniu ubiera się choinkę i daje prezenty, a nie mają wiedzieć, że są Święta Bożego Narodzenia. Jakie pokolenie, społeczeństwo ministerstwo chce ukształtować?

Oni pewnie chcieliby to nazwać „otwartością” światopoglądową. Wspominając w pytaniu, kierowanym do dzieci, o „świętach” z małej litery, troszczy się MEN o „wszystkich”, czy aby „je” obchodzą i natychmiast dorzuca propozycję dowiadywania się przez dzieci, jak się mają sprawy ze „świętami” w innych krajach. Pisząc o „Mikołaju”, MEN pozbawia Go „świętości”, malując na zielono-niebiesko i zestawiając z „bajkowymi” co do proweniencji krasnoludkami, dżinem, kosmitami, ufoludkami, smokami i „starowinką”, latającą na miotle (a pomawianą o brzydkie czyny). Chodzi o rozerwanie skojarzeń „gwiazdki”, „prezentów” i „karpia w galarecie” z nieprawomyślnymi: „Gwiazdą Betlejemską”, „łaskami Bożej Dzieciny” i postną „Wigilią”. Co to za symbole? Ano jakieś tam bajkowe i niedzisiejsze przesądy! W ten sposób MEN służy, jak można domniemywać, „dobremu klimatowi społecznemu”, bez zadrażnień międzygrupowych. Jeśli jest inaczej, to ministerialni „dobroczyńcy” winni to wobec tzw. społeczeństwa wyznać. Ich trzeba o to pytać!

Z pewnością takie podejście do Świąt Bożego Narodzenia nie spodoba się większości rodziców. Czy powinni oni zaprotestować, albo mówiąc konkretniej czy mają obowiązek protestować przeciwko temu elementarzowi? Czy powinni domagać się od szkoły, by z niego nie korzystała?

Rodzice mają różne możliwości obywatelskiego działania. Mogą życzyć sobie korekty tej wersji podręczniak lub zastąpienia go innym podręcznikiem. Takie jest rodzicielski przywilej, konstatowany w Konstytucji i innych aktach prawa. A w wypadku oporu „władzy”, rodzice mogą prawnie dopuszczalnymi środkami walczyć z tym, co uważają za niewłaściwe. Owa władza także i w tym zakresie konsekwentna, a wobec tego i stabilna, nie jest. Oficjalnie i nie wiadomo z czyjej inicjatywy upomina się ona o „państwo całkowicie świeckie”, a cichaczem chrzci swoje dzieci po kościołach (takiego „budynku” w „Naszym Elementarzu” także nie znajdziecie) i bierze w nich śluby. A „Święta Bożego Narodzenia” dalej, w kolejnych latach w swej praktyce życiowej, owa „władza” obchodzić będzie, choć w „Naszym (pytanie czyim tak naprawdę?) Elementarzu” obchodzi Je „szerokim łukiem”! Ale tego typu aberracje podlegają demokratycznemu „leczeniu”.

Rozmawiała Agata Bruchwald