Tomasz Wandas, Fronda.pl: Czy po ostatniej wypowiedzi premiera Izraela oraz po słowach szefa izraelskiego szefa MSZ, w których powiedział, że „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”, możemy mówić o kryzysie polsko-izraelskim czy raczej jest to wina jednego, konkretnego środowiska żydowskiego?

Marcin Wolski, szef TVP2: Nie jest to zaskakująca sytuacja, natomiast nowością jest tu fakt, że Polska (w odróżnieniu od poprzedniego rządu) zdecydowała się prowadzić politykę bardziej „godnościową”.

To znaczy?

Wcześniej zdarzały się podobne wypowiedzi, jednak Polska na nie nie reagowała. Teraz, przestaliśmy przyjmować biernie tego typu inwektywy. Znaczna część elity, ale i społeczeństwa izraelskiego tak nas postrzega, stąd problem, o którym mówimy jest bardziej złożony i nie do końca zrozumiały.  

Z czego może to wynikać?

Powstało na ten temat wiele książek, między innymi książka księdza Chrostowskiego, który jak sam mówi przewodził komisji polsko-żydowskiego pojednania i po pewnym czasie zrezygnował z funkcji, gdy zdał sobie sprawę, że pojednanie jest praktycznie niemożliwe. 

Jest to bardzo złożone, gdyż dotyczy stosunku Żydów do samych siebie, do świata, do Polski. 

Czy w tym świetle nie powinniśmy zadbać o swego rodzaju posprzątanie spraw polsko-izraelskich? 

Z jednego punktu widzenia cała ta sprawa jest kuriozalna, ponieważ zdarzyła się w momencie, kiedy wyświadczaliśmy Izraelowi olbrzymią przysługę. 

Ma Pan na myśli konferencję bliskowschodnią?

Zrobienie konferencji bliskowschodniej, która jest w interesie Izraela (a nie naszym) było ogromnym ryzykiem oraz poświęceniem ze strony Polski. Izrael zachował się natomiast w stosunku do nas, tak jak czasem żona zachowuje się wobec męża, gdy testując go próbuje sprawdzić jak daleko może się posunąć w swoich zachowaniach. 

Pojawiają się opinie, że nie powinnismy się specjalnie przejmować tego typu wypowiedziami, zwłaszcza, że padły one podczas kampanii wyborczej, która ma miejsce w Izraelu. Co Pan o tym sądzi?

Oczywiście, nie możemy udawać, że nic się nie stało, nawet jeśli jest to element wewnętrznej gry politycznej w Izraelu. 

Politycy odpowiedzialni za te słowa z pewnością zwrócili na siebie uwagę, jednak patrząc na reakcje środowisk żydowskich z całego świata nie okaże się, że suma tego co oczekiwali nie okaże się zerowa bądź ujemna. 

Z czego może to wynikać? 

Powołam się na autora za którym nie przepadam. Piotr Zychowicz, w książce „Żydzi” jasno tłumaczy, jak potężne jest lobby żydowskie, które de facto kieruje polityką zagraniczną Stanów Zjednoczonych. My jako sojusznik Stanów Zjednoczonych, który postawił na nich praktycznie cala pulę, gdyż nas sojusz przede wszystkich opiera się na współpracy z USA i trochę z Unią Europejską, jesteśmy w sytuacji bez wyjścia, musimy być ostrożni. 

Co uważa Pan o pomyśle by w odpowiedzi zdymisjonować dyrektora muzeum Auschwitz ? Czy nie byłby to dobry ruch, biorąc pod uwagę oburzenie Żydów mieszkających w Polsce na słowa szefa izraelskiego MSZ?

Mimo iż obecny dyrektor muzeum Auschwitz nie jest osobą szczególnie zasłużoną w dialogu polsko-żydowskim, nie jestem pewien czy minister ma takie kompetencje, by odwołać go ze stanowiska. Dla przykładu proszę zwrócić uwagę, że rutynowa zmiana w muzeum „POLIN” powoduje ogromne perturbacje, kadencja dyrektora tego muzeum się kończy i te najprawdopodobniej będzie ponownie startował w konkursie - i go wygra, niezależnie od tego czy rząd będzie „za” tą kandydaturą czy „przeciw”, gdyż liczba głosów na niego oddanych będzie wystarczająca by ponownie objął to stanowisko. 

Dlatego pojawia się pytanie czy w sprawie dyrektora Auschwitz władza skutecznie może zainterweniować oraz czy jeśli może, to czy nie oznaczałoby nieprawdopodobnej wojny? Mocne prezentowanie swojego stanowiska, to jedno, a dymisja dyrektora muzeum Auschwitz to drugie – tutaj zdaje się, że dymisja ambasadora Izraela byłaby delikatniejszym posunięciem. 

Dziękuję za rozmowę.