- O balladę o rotmistrzu prosiło mnie od dawna wiele osób, łącznie z krewną Witolda Pileckiego, p. Anną Ostrowską. Gdyby człowiek z taka biografią był Amerykaninem, Hollywood zalewałoby świat kolejnymi sequelami i tasiemcowymi serialami...

 

Całe życie rotmistrza, jego upór, szlachetność, odwaga, poświęcenie - są wręcz wzorcem podręcznikowego patriotyzmu! A jego losy to  materiał na niejeden fascynujący scenariusz filmowy... Wciąż nie mogę pogodzić się z tym, jak podle traktowano w przeszłości naszych bohaterów.



Ujawnili się - byli rozstrzeliwani.
Chronili się w lesie - byli ścigani i zabijani jak zwierzęta.
"Inżynieria" społeczna stosowana przez UB i NKWD, polegająca na mordowaniu "niepokornych" i zastraszaniu pozostałych skutecznie skundliła nasz naród.



Reasumując - jestem autorem i kompozytorem, najlepiej wypowiadam się z gitarą na scenie.
Jeśli moje ballady wzruszają ludzi, to może będą w stanie odmienić ich na lepszych, empatycznych, wrażliwszych.
Proponowany przez lewactwo anty-Dekalog (np. "Chciwość jest cnotą", "Wszyscy dziś kradną" etc etc) niszczy najbardziej młode pokolenie; totalna asertywność, zero człowieczeństwa i współczucia...
Szkoła zawodzi, państwo się zwija. Dlatego w miarę moich skromnych możliwości piszę, komponuję i nagrywam kolejne "odsłony" polskiej historii. To mój obowiązek, moja misja.
Jaki świat zostawimy naszym dzieciom, jaki los zgotujemy naszym wnukom, jeśli motorem działań będzie tylko samobójczy hedonizm i anarchia? Napisałem ostatnio pewną wierszowaną biografię (drukuję regularnie w Naszym Dzienniku w rubryce Pro Publico Bono), która oddaje sens naszego tu trwania.


Wiem, że coraz więcej młodych ludzi zaczyna czuć tę więź pokoleń, dobro i piękno, które z tego przesłania płynie... Ja tylko staram się podsycać tę iskierkę...

 

Kiedy płyta? Chciałbym wydać ją jeszcze w tym roku. Jeśli uda mi się uzbierać trochę środków płatniczych.Wiadomo, z mecenasem, wytwórnią płytową czy patronatem medialnym byłoby znacznie łatwiej. Ale ja poddałem się; nie szukam już sponsorów. Raz - że nie garną się do takich "moherowych" jak moje projektów, a dwa - bo nie chcę, nie życzę sobie  ingerencji "płatnika" w treści moich płyt...
Cóż, niezależność kosztuje... – podsumowuje Makowiecki

 

JW