"Jak wszyscy wiemy, zamieszki zaczęły się około 14.00-15.00, a zakończyły się ok. 17.00. Natomiast cała niemiecka grupa została zatrzymana już o 12.00, więc nie miała możliwości brania udziału w zamieszkach" - powiedział przedstawiciel Porozumienia 11 listopada na wspólnej konferencji z niemieckimi "antyfaszystami".

 

Zadymiarze z Niemiec natomiast wypłakiwali się, że w czasie zatrzymania nie pozwolono im skontaktować się z adwokatem, nie zapewniono tłumacza i nie podano jedzenia i picia.

 

Nie chcę się tutaj rozwodzić nad hipokryzją i obłudą środowisk lewicowych czy negowaniem oczywistych faktów przez niemieckich chuliganów. Zapewne przypadki takie, jak choćby zaatakowanie dwóch osób z polskimi flagami przez kilkunastu "antyfaszystów" czy oplucie człowieka w polskim mundurze, uznali za formę akcji prewencyjnej przeciwko fali "antysemityzmu", "ksenofobii" i "rasizmu", która zalewa Polskę.

 

Warto jednak zwrócić uwagę, że o ile portal Fronda.pl w swoich relacjach pokazał blaski i cienie Marszu Niepodległości, ukazując akty agresji, zarówno z jednej, jak i drugiej strony (oczywiście zachowując odpowiednie proporcje), tak "Krytyka Polityczna" nie zdobyła się na zwykłą dziennikarską uczciwość, ale prymitywną agitkę za jedną frakcją chuliganów. Przecież to właśnie w jej lokalu pospolici bandyci znaleźli schronienie! Czy można sobie wyobrazić, że w redakcji naszego portalu na Marszałkowskiej ukrywaliby się zadymiarze z drugiej strony? To wykluczone. 

 

Dla mnie tegoroczny Marsz Niepodległości przywołuje smutne wspomnienia. Moi koledzy z koła naukowego, którzy w akcie solidarności ze mną (jako osobą zaatakowaną w zeszłym roku przez "antyfaszystów"), przybyli w tym roku do Warszawy, stali się ofiarami starć między policją a częścią kiboli, którzy oddali niedźwiedzią przysługę organizatorom. Tyle, że w przeciwieństwie do redaktorów "Krytyki Politycznej" nie udaję, że nic się nie stało. 

 

Odpowiedzialność za zajścia nie spoczywa tylko na troglodytach z jednej, jak i z drugiej strony, ale również na salonowych intelektualistach. To właśnie oni nie zdecydowali się na odcięcie od zwykłej łobuzerki (jedyny wyjątek - Seweryn Blumsztajn). Wg mnie powinni wziąć przykład ze środowisk żydowskich, które choć nie zgadzają się z ideą Marszu Niepodległości, odmówiły w tym roku stanięcia po drugiej stronie barykady u boku "antyfaszystów".  

 

"Krytyka Polityczna" i spółka, zamiast analizować starcie dwóch wrogich sił chuliganów, angażuje się po jednej ze stron, niemiłosiernie negując oczywiste fakty.

 

Aleksander Majewski

 

PS Artykuł dedykuję p. Michałowi Sutowskiemu