Rosyjscy decydenci wiedzą, że ludzie mogą nie wytrzymać. Gospodarka jest w fatalnym stanie, ceny drastycznie rosną, w kraju pogłębia się bieda – a zatem i frustracja. Jeżeli ludzie wyszliby na ulicę, Kreml mógłby mieć poważny problem.

Mógłby – bo robi wszystko, by być świetnie przygotowanym na rosyjską wersję Majdanu. Jak podaje tvn24, W pogotowiu czeka już niemal dwustutysięczna armia wewnętrzna, złożona z żołnierzy, komandosów oraz Wojsk Wewnętrznych MSW. To jednak nie wszystko. Putin wymyślił niedawno, że należy stworzyć podporządkowaną mu „Gwardię Narodową”. Jest bardzo prawdopodobne, że zostanie rzeczywiście powołana. Szef MSW zgodził się na ten pomysł – a co więcej przystał na to, by Wojska Wewnętrzne mogły rozprawić się z ewentualnymi masowymi protestami w kraju.

Wojska Wewnętrzne są uzbrojone jak regularnie wojsko i mają też wojskową strukturę. Posiadają lotnictwo, artylerię, siły morskie i pancerne. To po prostu druga rosyjska armia – tyle, że przeznaczona do zniszczenia wroga wewnętrznego.  Czy staną się nim sami Rosjanie? Jeżeli wyjdą na ulicę, to niewykluczone, że tak. Putin nie zawahał się przed wykorzystaniem takich sił do stłumienia demonstracji w maju 2012 roku. 14 tysięcy policjantów i sił specjalnych spacyfikowało wówczas antyprezydenckie wystąpienie ludzi na Placu Bołotnym w Moskwie.

bjad/niezalezna/tvn24.pl