Tomasz Wandas, Fronda.pl: Pani Magdaleno, kiedy dwa lata temu spotkaliśmy się w Krakowie, przeprowadziliśmy dość obszerny wywiad. Wtedy, była Pani osobą znaną jednak z innych rzeczy niż dzisiaj, co więcej Pani popularność zdecydowanie wzrosła. Co istotnego zmieniło się od tamtej pory w Pani życiu?

Dr Magdalena Ogórek: Tak to prawda, od naszego ostatniego spotkania w Krakowie rzeczywiście wiele się zmieniło - napisałam książkę o obrazach, zaginionych podczas II wojny światowej. Czytelnicy piszą listy, że dzięki niej poznali lepiej mnie samą. Podobnie widzowie - przyznają, że obecnie widziana przez nich Magdalena Ogórek jest zupełnie inna niż ta, którą mogli poznawać jeszcze podczas kampanii prezydenckiej.

W czym zatem rzecz?

W kampanii za wszelką cenę próbowano wykreować wizerunek kandydatki nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. Dziś widzowie znają mnie z trzech programów, które prowadzę lub współprowadzę w TVP INFO: “W Tyle Wizji”, “Studio Polska” oraz “O co chodzi”. Spotykam się z także ze słuchaczami w Polskim Radiu 24 w audycji “Utracone Odzyskane”, a dla Radia Szczecin prowadzę polityczne “Rozmowy Pod Krawatem.” Reakcje, z jakimi spotykam się na ulicach polskich miast (sporo podróżuję), potwierdzają, że widzowie znają mnie teraz o wiele lepiej (śmiech).

­­I jak się Pani z tym czuje?

Muszę przyznać, że na samym początku bardzo było mi miło, gdy ludzie dziwili się, że obraz z kampanii prezydenckiej zupełnie nie współgra z tym komunikatem, który ja daję o sobie poprzez różnego rodzaju media.

Dzisiaj spotykam się z Panem w Krakowie, co mnie cieszy. Doskonale pamiętam, że chwilę po naszej rozmowie na Kazimierzu (dwa lata temu) miałam spotkanie z synem zbrodniarza wojennego Horstem Wächterem, który przyjechał wtedy do Krakowa. Wówczas nawet w najśmielszych myślach nie podejrzewałam, że trzy dzieła sztuki, o które walczyłam, wrócą do Krakowa oraz że powstanie o tej historii książka pt. „Lista Wachtera”. I oczywiście przeprowadziliśmy wtedy wywiad, chyba pierwszy po kampanii tak wnikliwy. Cieszyły mnie Pana pytania.

Wtedy była pani osobą kojarzoną z lewicą, po wywiadzie wielu czytelników mogło dowiedzieć się, że poglądów lewicowych jednak Pani nie ma…

Można stąd wyciągnąć dobrą lekcję - bardzo łatwo etykietujemy innych. Skoro kandydatkę popiera SLD, to musi ona mieć poglądy lewicowe. A przecież wystarczyło przeczytać mój program. Pamiętam pierwsze dni kampanii - rozpętała się burza, bo odkryto, że Magdalena Ogórek na długo przed kampanią broniła profesora Chazana przed prof. Środą. Dzisiaj uśmiecham się do tych wspomnień, ale także do tego, co dzieje się wokół mnie obecnie:

- na pewno pan redaktor potwierdzi, że nie pamięta żadnego kandydata na prezydenta od dziewięćdziesiątego roku, którego kampanię omawia się w mediach jeszcze trzy lata od startu - za dwa kolejne lata będziemy mieli już kolejną kampanię prezydencką (śmiech)

Co ciekawe, Leszek Miller - ku mojemu zdziwieniu - miesiąc temu na antenie Radia Szczecin powiedział, że kandydatka rzeczywiście zdecydowała się przedstawić własny program. Wspomniał też, że żywi do mnie żal, iż poszłam inną drogą niż oczekiwało SLD - ale przyznał mi do tego prawo. Natomiast Aleksander Kwaśniewski na łamach „Onetu” powiedział, by nie mówić o relacjach Magdaleny Ogórek z SLD, bo nigdy ich nie było - po tych słowach byłego prezydenta w mediach zapadła cisza. Jest to o tyle ciekawe, że w momencie,gdy ja wypowiadam takie opinie, to natychmiast rozpętuje się w mediach narracja, że Magdalena Ogórek kłamie.

Wtedy, dwa lata temu przypięto pani etykietę SLD. Dziś natomiast mówi się, że sprzedała się Pani PiSowi. Jak natomiast jest w rzeczywistości? Do jakiej formacji politycznej jest pani najbliżej?

Jestem wierna swojemu programowi, jaki przedstawiłam w kampanii prezydenckiej. Ale oczywiście opinie są tak różne, jak różne są media, które te opinie głoszą.

Dlaczego opinia ta wybrzmiewa tak donośnie?

Myślę, że gdybym po kampanii prezydenckiej powiedziała, że pan Bronisław Komorowski jest świetny i Platforma Obywatelska jest wspaniała, to dziś wszystkie media „lewicowo-liberalne” broniłby mnie za wszelką cenę i narracja na temat mojej osoby byłaby zupełnie inna. Bardzo się cieszę, że żyjemy w wolnym kraju, w którym mamy swobodę wyrażania własnych myśli. Cieszę się, że w wyborach Polacy wybrali polityków, którzy zrealizowali swoje obietnice wyborcze. Jest to ewenement. Zresztą PiS jest niezwykle atakowany właśnie za skuteczność realizacji swoich postulatów i swoich celów.

Doskonale wiemy, że jest to bardzo pro-socjalny rząd. Rządzący zrealizowali najważniejsze postulaty socjalne, których nigdy nie potrafiła wypełnić lewica, mająca je na sztandarach. PiS od samego początku realizuje postulaty pomocy najuboższym. To, że można mówić teraz o tym jak funkcjonował wymiar sprawiedliwości też pokazuje, że tak zwany zwykły człowiek był zupełnie bezbronny i nie mógł się obronić przed często opresyjnym aparatem państwa. Do pewnego czasu zwyciężały tylko elity, które stać było na prawników. Tworzyła się demokracja oligarchiczna. Dziś ten zwykły obywatel może ma więcej szans w takim starciu, boi się, że przegra.

Skąd to Pani wie?

Wiem, bo prowadzę program “Studio Polska”, do którego przychodzą ludzie bezpośrednio poszkodowani. Opowiadają straszne historie. O walce z wymiarem sprawiedliwości, o 18 latach zmarnowanego życia. Od samego początku prowadzenia tego programu przybywa nam widowni. W dalszym ciągu zgłaszają się do nas ludzie z dramatycznymi historiami, które działy się w majestacie prawa i pojawiają się cały czas określenia nie tylko o nadzwyczajnej kaście, ale ludzie, którzy przychodzą ze swoimi historiami mówią o mafii sędziowskiej, prokuratorskiej, samorządowej. Do dziś pamiętam pana Jana Smołę, który w naszym programie powiedział, że wymiar sprawiedliwości zniszczył mu zdrowie i boi się, że odbierze mu życie. Skromny, starszy pan. Kilka miesięcy od tamtej rozmowy na antenie przyszła wiadomość o jego śmierci. Pan Jan nie doczekał. Walczy wciąż Marek Kubala, któremu polski wymiar sprawiedliwości zniszczył rodzinę, zdrowie i 18 lat życia. Uczestnicy programu używają często pojęcia „układ”, opowiadają jak ich on gnębił i doprowadzał do zniszczenia jednostki. Opowiadają jak układ lokalny gnębił i doprowadzał do zniszczenia jednostki. Widocznie nie było takiej sprawiedliwości jaką my rozumiemy.

Czyli?

Czyli takiej, która zawsze jest po stronie ofiary i która karze oprawcę - tak wcześniej nie było.

Na marginesie chcę powiedzieć, że sam dość regularnie staram się oglądać „W tyle wizji” czy „Studio Polska” i odkąd współtworzy Pani te programy w mojej opinii odnotowały one znaczny wzrost popularności i poziomu.

Bardzo mi miło, dziękuję w imieniu całej ekipy. Nawet tutaj, w Krakowie bardzo często jestem zatrzymywana na ulicy przez ludzi, którzy mówią, że bardzo chętnie oglądają „W tyle wizji”, czy też „Studio Polska”.

Pozwolę sobie jednak wrócić do naszego ostatniego spotkania, które było dwa lata temu - był to dość gorący czas, wiosna - Kraków był bardzo słoneczny - dziś natomiast jest deszczowo i mamy burzę. Doskonale pamiętam o czym wtedy rozmawialiśmy, pamiętam też, że wywarła Pni na mnie bardzo pozytywne wrażenie ze względu na urodę i piękny jeżyk jaki się pani posługiwała. Dziś jest jeszcze lepiej - obawiam się, że jeśli będzie robiła Pani tak wielki progres w tak krótkim czasie to braknie niedługo dla Pani skali…

Dziękuję, to bardzo miłe - widocznie praca w telewizji i pisanie książek mi służą.

Jednak do rzeczy - wtedy - na Kazimierzu, gdy rozmawialiśmy o polityce wewnętrznej w swojej wypowiedzi wyróżniła Pani ówczesnego ministra rozwoju pana Mateusza Morawieckiego, dziś jest on premierem…

Widocznie jestem dobrym prorokiem (śmieje się).  Myślę, że w tym czasie wielu Polaków i Polek zwracało uwagę, że Mateusz Morawiecki to świetny minister, bardzo dobrze przygotowany do swojej funkcji. Atak medialny części mediów, jaki nastąpił na początku jego premierowania, pokazał, jak bardzo boją się premiera Morawieckiego ci, którzy nie życzą dobrze Polsce.

To znaczy?

Początki rządu Mateusza Morawieckiego były bardzo trudne, gdyż premier trafił w samo „oko cyklonu” wywołane nowelizacją ustawy o IPN. Pamiętam sytuację, gdy premier musiał mierzyć się z dziennikarzem z Izraela, który nie był w stanie do końca udokumentować słów, które wówczas wypowiedział w kierunku naszego premiera. Ów dziennikarz nie potrafił wyjaśnić kim de facto była jego mama, gdzie żyła i ile miała lat podczas II WŚ, a mimo to uzyskał zamierzony efekt, gdyż zwrócił uwagę opinii międzynarodowej. Sprawa o tyle była kuriozalna, że w Monachium, w kolebce narodowego socjalizmu polski premier musiał tłumaczyć się z tego, kto odpowiada za Holocaust. Obok siedział premier Austrii i śmiał się. Był to chichot historii, który po latach pokazał nam jak zakłamuje się historię w ile straciliśmy jako Polacy nie podejmując przez prawie cały okres III RP polemiki z historycznymi fałszerstwami. 

Czy myśli Pani, że zmiana, w rządzie którą dokonało Prawo i Sprawiedliwość wychodzi Polsce na korzyść?

Niezwykle cenię panią premier Beatę Szydło - bardzo mocno jej kibicowałam. Dokładnie taki sam stosunek mam do premiera Mateusza Morawieckiego.

Oboje mieli postawioną bardzo wysoko polityczną poprzeczkę i moim zdaniem każde z nich zapisze się w historii. Sytuacja dynamicznie się zmienia, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Z pewnością misja Beaty Szydło zakończyła się sukcesem. Do tej pory zaufanie wobec niej deklaruje ogromna liczba Polaków, tak samo wysoko oceniany jest premier Morawiecki.

Faktycznie mamy bardzo dobrego premiera, ciężko na obecną chwilę wyobrazić sobie lepszego kandydata na to stanowisko. Wspominamy o tym, że nastąpiła spora zmiana, którą może odczuć szczególnie „zwykły” Polak. Jaka jest skala tych zmian i w jakim kierunku podążamy?

Odpowiedź jest prosta. Zmiana, która się dokonuje, jest fundamentalna. Jeżeli mielibyśmy porównywać wyłącznie z rządem PO, to im przez osiem lat nie udało się to, co udało się przez dwa lata chociażby minister Rafalskiej.

Co konkretnie ma Pani na myśli?

Minister Rafalska zlikwidowała skrajne ubóstwo w Polsce. Udało się zaspokoić najbardziej podstawowe potrzeby ludzi bardzo biednych, dla których wcześniej nie było żadnych pieniędzy. Niewątpliwie jest to ogromny sukces, widać, że ten rząd szanuje i słucha postulatów ludzi niezamożnych i biednych z małych miasteczek i wsi. Nie jest tak, jak było, zanim PiS wygrał wybory - kiedy państwo polskie służyło głównie uprzywilejowanym grupom. Polak, za którym nie stały układy, bądź nie urodził się we właściwej rodzinie mógł tylko marzyć o tym, by j dostać dobrą pracę, adekwatną do jego wiedzy i umiejętności. Umowy śmieciowe i tania siła robocza to był klucz do sukcesu programu gospodarczego III RP. Powstało ogromne rozwarstwienie społeczne. Statystyczny Polak miał do emerytury pracować za 2 tysiące złotych, gdy wskutek złodziejskiej prywatyzacji dorobek jego pracy albo był transferowany za granicę, albo trafiał do wąskiej grupy uprzywilejowanych.

Z kolei z drugiej strony mainstreamowe media próbowały wmówić nam, że w Polsce żyje się świetnie i Polacy mają zasobny portfel, a tak nie było.

Na pewno jest jeszcze sporo do zrobienia, nie wszystko da się zrobić już od zaraz, zwłaszcza, że skala zaniedbań jest tak duża. Straszne dziś jest to, że jest część mediów, część polityków uważa do władzy powinna wrócić Platforma, by “było tak, jak było”.

Opozycja jest bardzo potrzebna Polsce, jednak ta, którą mamy obecnie, nie ma żadnego programu, pomysłu dla Polaków poza odsunięciem PiSu od władzy.

Dobra, merytoryczna opozycja przydałaby się Polsce, choćby z tego względu, by partia rządząca nie popadła w samozachwyt. Natomiast obecna opozycja w ogóle nie spełnia swojej funkcji.

Ruch Kukiz 15’ byłby rozwiązaniem problemu? Czy jednak taktyka Pawła Kukiza i jego ugrupowania to nie jest właściwy kierunek, gdyż w opinii publicznej często pojawiają się komentarze, że Kukiz 15’ to wyłącznie „przystawka” dla PiSu?

Szczerze mówiąc nie wiem na ten moment, jaką taktykę stosuje Kukiz 15’. Osobiście mam wrażenie, że od kilku miesięcy mają wręcz oni problem z samookreśleniem się. Trzeba jednak zaznaczyć, że w ramach samego ruchu Kukiz 15’ działa wielu ciekawych polityków, osób prospołecznych, patriotów, którzy naprawdę twardo stąpają po ziemi i ciężko pracują.

Na przykład kto Pani zdaniem?

Niezależnie od tego czy zgadzam się czy nie z niektórymi postulatami np. pani Agnieszki Ścigaj muszę z pewnością powiedzieć, że jest ona osobą, która wyróżnia się w polityce. O niej na pewno - a nie o pani Joannie Scheuring-Wielgus można powiedzieć, że faktycznieże zna potrzeby rodzin, w których są osoby niepełnosprawne. Pani Agnieszka Ścigaj swoją działalność, w zasadzie całe swoje życie poświęciła dla tej grupy społecznej. To ona od podszewki znała ich problemy.

Z kolei Nowoczesna w znacznej mierze zasili listy Platformy Obywatelskiej - tak skończy się ten epizod. Nowoczesna, która wraz z Ryszardem Petru przez środowisko „Czerskiej” namaszczana była na przyszła ekipę rządzącą, a Petru na przyszłego premiera, dzisiaj w sondażach jest poza Sejmem. Widzimy jak ta „amerykańska” bajka się kończy.

Faktycznie nie da się nie zauważyć, że - między innymi w programach, które Pani prowadzi - poza politykami Prawa i Sprawiedliwości w zasadzie jedynymi osobami, które potrafią merytorycznie się wypowiadać są to przedstawiciele ruchu Kukiz 15’.

Zaskoczę Pana.

Słucham.

By być w pełni sprawiedliwą, muszę wspomnieć tutaj Pawła Rabieja, z którym przede wszystkim światopoglądowo zupełnie się nie zgadzam, mamy też zupełnie inną wizję Polski. Jednak jedno muszę mu oddać: jest to polityk opozycji, który zawsze przychodzi do programu przygotowany, co więcej - prezentuje bardzo wysoką kulturę osobistą. Jak pan doskonale wie, ludzie w emocjach mówią różne rzeczy, i to takie, które nie powinny padać z ust jednego człowieka względem drugiego - mam na myśli program “Studio Polska”, w którym Paweł Rabiej często uczestniczy i zawsze reaguje z ogromnym zrozumieniem, klasą i dużą cierpliwością. Należy mu się też szacunek za ciężką pracę, którą wykonuje razem z ministrem Patrykiem Jakim w Komisji Weryfikacyjnej. Wielka szkoda, że związał się on akurat z taką a nie inną partią, rozumiem jednak, że poglądowo i światopoglądowo było mu jednak do Nowoczesnej najbliżej.

Jeśli wspomina już Pani o przedstawicielu partii Nowoczesna, który wyróżnia się na tle opozycji totalnej, to trzeba wspomnieć i pana Gryglasa, który ma cechy podobne do wyżej przez Panią wymienionych. Z kolei jemu należałby się szacunek za to, że nie bał się opuścić Nowoczesnej i zasilić „Porozumienia”.

Tak, to prawda i jemu należy się szacunek. Paweł Rabiej w młodym wieku napisał naprawdę dobrą książkę pt. „Kim Pan jest Panie Wachowski?”, Zbigniew Gryglas skończył KSAP. Nie popełniają lapsusów słownych jakie popełnia np. pan Ryszard Petru.

Tak, ten to jest mistrzem memów.

Myślę, że pod względem dorównał Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Jest to zabawne i smutne z drugiej strony.

Smutne?

Tak, smuci fakt, że polityk zostawia po sobie jedynie spuściznę w postaci memów.

Do wspomnianej przez Panią dwójki można byłoby dodać jeszcze Lech Wałęsę i mamy komplet „mistrzów internetów”.

To to już jest bardzo smutne. Myślę, że i pan miał moment w życiu, gdzie Lecha Wałęsę darzył pan szacunkiem. Ja uważam, że gdyby wiele lat temu Lech Wałęsa wystąpił i powiedział „drodzy państwo nie pamiętacie tych czasów, było mi trudno, miałem małe dzieci, złamano mnie, różne rzeczy podpisałem, ale urwałem się później esbekom, bardzo za to przepraszam - wybaczcie mi…”. Polacy by wybaczyli.

Powróćmy jednak do sedna naszej rozmowy. Wspomniała Pani, że premier Morawiecki jest dobry na „te czasy”. Jakie to czasy? I czy uda się mu pogodzić prowadzony program przez premier Szydło wraz ze swoim, który ma sprostać nowym wyzwaniom?

To już się dzieje. Państwo działa sprawnie, wreszcie położono kres wyłudzeniom VAT, których skala porażała. Wyobraża sobie Pan, że traciliśmy co roku na wyłudzeniach VATu równowartość 30 kolekcji Fundacji Książąt Czartoryskich?

Nie ma skrajnej biedy, dzieci wreszcie wyjechały na wakacje. Polski patriotyzm jest wreszcie wyrażany z radością, nie z obawą, że środowiska, związane z “GW” nazwą go nacjonalizmem. Bardzo mocno rozkręciła się polska gospodarka, czego pozytywne efekty odczuwamy wszyscy. Zainwestowaliśmy w nasze bezpieczeństwo, w armię.

Jednak mimo tego wszystkiego - temu rządowi nie jest lekko.

Dlaczego?

Część mediów pokazuje, że temu rządowi wolno mniej.Przyznam, że nie pamiętam tak mocnego medialnego ataku na żaden z rządów.

Najbliższy memu sercu przykład - za wykupienie kolekcji książąt Czartoryskich panu premierowi Glińskiemu należały się podziękowania, tymczasem nastąpił bezpardonowy atak. fali kłamstw, takich oszczerstw wyssanych z palca ja jeszcze nigdy nie widziałam. Ktoś dbał o to, by trwały cały miesiąc.

Wie Pan, byłam dzisiaj pod muzeum Książąt Czartoryskich. Patrzyłam na zamknięte na głucho drzwi - muzeum jest zamknięte od 8 lat. Nawet dzisiaj podchodzili turyści z Japonii i oczywiście tak jak w minionych ośmiu latach odchodzili z kwitkiem. Teraz wreszcie zostanie otwarte.

Kraków i tak sobie radzi, liczba turystów odwiedzających „miasto królów” stale wzrasta…

Kraków przyciąga wielu turystów, a może przyciągać jeszcze więcej dzięki kolekcji Książąt Czartoryskich. Teraz wreszcie muzeum będzie otwarte i wielu turystów z pewnością i specjalnie przyjedzie po to, aby zobaczyć słynną “Damę z gronostajem”.

Przed nami wybory samorządowe. Co sądzi Pani o kandydatach, którzy będą reprezentowali Prawo i Sprawiedliwość w trzech miastach, które nie uchodzą w większości za zwolenników Zjednoczonej Prawicy? Chodzi oczywiście o Gdańsk, Warszawę i Kraków. Wiemy, że w Gdańsku wystąpi mało jeszcze znany kandydat, w Warszawie toczy się bój między merytorycznym Jakim a „pięknym” Trzaskowskim jak to określił kiedyś z dowcipem pan Marcin Wolski i w Krakowie Profesor Majchrowski związany raczej z lewicą z młodą i energiczną Małgorzatą Wassermann.

Prezydent Majchrowski nie tylko związany jest z lewicą, bardzo dobrze pamiętam jak swojego czasu popierał kandydaturę Bronisława Komorowskiego. Staram się być obiektywna dlatego muszę przyznać, że z pewnością prezydent Majchrowski wiele zrobił dla Krakowa. Natomiast pytanie jakie się pojawia to to, czy Krakowianie na tym poprzestaną czy zechcą dla swojego miasta nowej siły, wizji, którą z pewnością da temu miastu Małgorzata Wassermann.

Świetnie wykształcona, zawsze fantastycznie przygotowana, ciężko pracuje w Komisji ds. afery Amber Gold. Stanowcza, konsekwentna, uparcie dąży do realizacji założonych celów - to dobre cechy przyszłego włodarza miasta. Pamiętajmy jednak, że kampania samorządowa jeszcze się nie rozpoczęła.

I widać jak na razie jedynie walkę Trzaskowskiego z Jakim.

By było widać walkę, to musi być dwóch zawodników, a na razie jest jeden - Patryk Jaki. Rafała Trzaskowskiego nie widać zupełnie tak samo, jak zainteresowanych jego spotkaniami. U Patryka Jakiego tłumy, u Rafała Trzaskowskiego kilka osób. Do tego kuriozalna sytuacja - na ławeczce kandydata z braku chętnych warszawiaków posadzono osobę z szeregów PO, udającą stroskanego mieszkańca miasta. Do niezwykłej sytuacji doszło, a gdy nawet jeden z przedstawicieli KODu został zbesztany za niewinne pytanie o topografię miasta.

Może rzeczywiście jest tak jak prześmiewczo stwierdził w rozmowie z Fronda.pl Marcin Wolski, że ma on do zaoferowania wyłącznie „piękną buzię”? I czy realne jest, że Warszawiacy zagłosują mimo to na niego tylko po to, by zagłosować przeciw PiSowi?

To nie o aparycję chodzi, ale o kontakt kandydata z mieszkańcami, o empatię wobec ich problemów. U Rafała Trzaskowskiego nie ma ani jednego, ani drugiego. Głos na niego będzie głosem oddanym na Hannę Gronkiewicz - Waltz, głosem na kontynuowanie patologii w mieście.

A Jaki?

Patryk Jaki pokazał się Polsce jako człowiek, który zakasał rękawy i zmierzyła się z bezmiarem ludzkiej krzywdy podczas pracy Komisji Weryfikacyjnej. Jest zawsze blisko ludzi, ciężko pracuje, czasem zastanawiam się, czy on w ogóle sypia.

Co więcej ma dziecko z Zespołem Downa…

Było mi bardzo przykro, że w momencie, kiedy jego dziecko zostało zaatakowane, to ci dziennikarze, którzy tak często domagali się poprawności słowa, przemilczeli ten fakt. Głos zabrała zaledwie garstka. Patryk Jaki absolutnie nie może liczyć na takie wsparcie medialne, na jakie może liczyć Rafał Trzaskowski.

Co Pani ma na myśli?

Rafał Trzaskowski zalicza wpadkę za wpadką. Duża część mediów łaskawie milczy na ich temat. Ta zasada zupełnie nie dotyczy Patryka Jakiego, bo te same media czekają na jego wpadkę lub kreują „fejk newsy”.

Poza tym jest problem w postaci schedy, jaką zostawia Hanna Gronkiewicz-Waltz, a która jest dla Rafała Trzaskowskiego ogromnym obciążeniem, a sam Trzaskowski jeszcze w żaden sposób nie odciął się od niej, nie oświadczył, że jest mu wstyd za to, co zrobiła Platforma Obywatelska w Warszawie.

Zbliżając się do końca naszej rozmowy, zapytam wprost - nie o wybory samorządowe, bo myślę, że ten szczebel nie byłby dla Pani satysfakcjonujący - czy wystartuje pani w kolejnych wyborach prezydenckich?

(śmieje się) bardzo lubię to pytanie, często się ono powtarza. Bardzo dobrze mi w obecnej pracy, spełniam się jako dziennikarka, uwielbiam też swoją pracę naukową. By powstała “Lista Wächtera”, musiałam wiele miesięcy przesiedzieć w archiwach. To jest pasjonująca praca - nigdy nie wiadomo, co znajdę na kartach źródeł. Dwa tygodnie temu przeżyłam ogromne zaskoczenie, gdy odkryłam, że w jednych z archiwów w Monachium leżą nieprzejrzane przez historyków dokumenty, dotyczące Otto von Wächtera. Wiele z nich jest bardzo ciekawych - dotyczą m.in. tajnej korespondencji gubernatora z OUN-en. Niemieckie i austraickie archiwa wciąż kryją wiele tajemnic. Być może trafię jeszcze na ślad bezcennych obrazów Kulmbacha, które Wächter wywiózł z Krakowa?

Ale jeśli jednak życie skieruje panią na drogę polityczną?

Nie znam przyszłości, nie wiem, co dla mnie szykuje. Gdybym zapytała Pana, co będzie Pan robił za piętnaście lat, też raczej nie byłby w stanie Pan odpowiedzieć.

Tak, czasem lepiej nie wiedzieć co może się na przytrafić.

Dokładnie i nie kusić losu.

Bardzo dziękuję za spotkanie i rozmowę.