Fronda.pl: Ostatnio mają miejsce duże zawirowania wokół festiwalu w Opolu. Artyści masowo zbojkotowali festiwal. Dali się Pani zdaniem wciągnąć w polityczną rozgrywkę?

Dr Magdalena Ogórek, historyk, publicystka: Cała sytuacja pokazuje, że przekroczyliśmy bastion, ostatnią granicę, kiedy nawet kultura próbuje być zamieszana w politykę i to całkiem świadomie. Wynika to z tego, że tak mizernej opozycji nie mieliśmy nigdy po 1989 roku. Jeżeli brakuje argumentów do atakowania rządu, to wówczas szuka się czegokolwiek. W konsekwencji okazuje się, że nawet festiwal w Opolu można zawłaszczyć do celów politycznych, tkając wokół niego określoną narrację. Robią to oczywiście media niemieckie w Polsce, oraz te, które ustawicznie atakują rząd. Owe media wytwarzają więc aurę, jakoby festiwal w Opolu miał mieć charakter polityczny, piszą, że istnieje jakaś „czarna lista” niechcianych artystów, mimo, że prezes TVP Jacek Kurski wielokrotnie mówił, że taka lista nie istnieje. Nawet artystka, której bezpośrednio dotyczyła ta sprawa, dementowała pogłoski i dodawała, że nie wystąpi na festiwalu z zupełnie innych przyczyn. W każdym razie, części mediów udało się wytworzyć efekt kuli śniegowej, co pociągnęło za sobą kolejne rezygnacje artystów.

Co do politycznego wykorzystania sprawy, to już niektóre media obwieszczają, że w liczącej ponad pięćdziesiąt lat historii opolskiego festiwalu, nie odbył się on ledwie raz – w czasie stanu wojennego. Jak Pani skomentuje takie porównania?

To śmieszne i straszne. Jednak kultura i sztuka to zawsze były dziedziny istniejące ponad podziałami politycznymi. Tak naprawdę, komu artyści robią na złość? Tworzą dla swoich fanów, wielbicieli ich muzyki. To dla nich publiczność chciała przyjechać do Opola. Dlatego, jeżeli komukolwiek Ci bojkotujący festiwal artyści zrobili na złość, to tylko i wyłącznie swoim fanom, a na pewno nie rządowi czy Telewizji Polskiej. Myślę, że wszyscy miłośnicy tych artystów odebrali to bardzo osobiście.

Proszę zwrócić uwagę, że mamy także do czynienia z odsłoną walki przedwyborczej. W tym wszystkim bowiem, ujawnił się prezydent Opola, który stwierdził, że można świetnie wykorzystać sytuację, by zbić kapitał polityczny przed nadchodzącymi wyborami samorządowymi. Tych aspektów politycznych jest zatem bardzo wiele.

Internauci wyśmiewali bojkot artystów pisząc na przykład, że z festiwalu zrezygnowało już stu artystów, a zaproszonych było dwudziestu. Czy to nie jest dobre podsumowanie amoku, w jaki popadli wypisujący swoje rezygnacje, kolejni muzycy?

Myślę, że to świetnie podsumowanie. W programie „W tyle wizji”, który prowadzę, pozwoliłam sobie na pewną ironię. Na koniec ogłosiłam widzom, że powiem coś bardzo ważnego, a mianowicie, że ja także nie wystąpię w Opolu. Uznaliśmy, że to najlepsze podsumowanie tego co się działo.

Pani również spotkała się ostatnio nagonką związaną z wpisem na twitterze na temat śmierci Zbigniewa Wodeckiego. „Wyborcza” pisze o tym, że wykorzystała Pani śmierć artysty żeby uderzyć w tych, którzy odwołali swój występ w Opolu. Jak Pani to skomentuje?

Rzeczywiście, po moim wpisie przetoczył się olbrzymi hejt. Zakłamanie niemieckich mediów w Polsce, oraz tych, które prowadzą politykę medialną wymierzoną przeciw rządowi, jest przerażające. Robert Biedroń, namaszczany przez media liberalne na przyszłego prezydenta, wrzucił w dniu śmierci Zbigniewa Wodeckiego na instagram czarno-białe zdjęcie artysty, trzymającego kartkę z napisem: „Jestem sojusznikiem osób LGBT, bo chcę żyć w kraju, w którym moi homoseksualni przyjaciele nie są dyskryminowani”. Tego zdjęcia media nie nazwały wciąganiem śmierci Zbigniewa Wodeckiego na użytek zbijania kapitału politycznego. Co więcej, pisały wręcz o hołdzie, jaki Biedroń miał w ten sposób wyrazić artyście. Natomiast wobec mojego wpisu, który na ten moment przeszło tysiąc trzystu internautów oceniło jako wzruszający wyraz szacunku, te same media opisały jako dno, skandal i żenadę. Pozostawiam to czytelnikom do oceny.

Została również nazywana Pani propagandystką. To przymiotnik, który się często przewijał…

Ta sama część mediów, o której wspominałam, bardzo lubi używać tego sformułowania. „Propagandystka”, przedstawicielka „reżimowych”, „faszystowskich” mediów, to ulubione ich określenie. Jest to zupełnie nieprawdopodobne! Używając takiej nomenklatury, powinniśmy mówić o portalu onet.pl czy „Gazecie Wyborczej” jako o sekcie? Absolutnie sprzeciwiam się używaniu takiej narracji w przestrzeni publicznej.

Czy „Gazeta Wyborcza”, która jako pierwsza pisała o rzekomej „czarnej liście” z Kayah na czele, w walce z rządem nie waha się nawet zepsuć festiwalu o tej renomie co Opole?

Niech lepiej „Gazeta Wyborcza” sprawdzi swoje szeregi i to w sposób bardzo dokładny, ponieważ wobec jednej z dziennikarek tej gazety w Krakowie toczy się obecnie postępowanie. Powodem jest uporczywy i wulgarny hejt skierowany przeciw mnie. Za to grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Chciałam tylko nadmienić, że najwyraźniej koledzy z „Wyborczej” doradzili pani, która stosowała wobec mnie hejt, aby szybko zadziałała w myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak. Ta sama dziennikarka oznajmiła poprzez „Gazetę Wyborczą”, że zdecydowała się złożyć zawiadomienie do prokuratury przeciw Beacie Szydło, z uwagi na szerzenie mowy nienawiści przez panią premier na tle rasowym (sic!). Metody stosowane przez „Wyborczą”, jak sądzę wszystkim już znane, po raz kolejny znajdują więc swoje potwierdzenie.

Jakiego zakończenia całej sprawy można się spodziewać?

Bardzo to wszystko smutne. Prezydent Opola dostanie pewnie wielki bukiet róż od beneficjenta tego festiwalu, jeżeli faktycznie zacznie się on odbywać w innym mieście. Takie głosy się pojawiają. Miasto, któremu przypadnie organizacja tego festiwalu, taki bukiet róż dla prezydenta Opola chętnie wyśle.

Nawiążę na koniec raz jeszcze do wpisu o Zbigniewie Wodeckim, zamieszczonym na twitterze. To, co miałam na myśli i co było bardzo czytelne, to fakt, że kiedy toczymy spory i wojenki, nie zauważamy, że odchodzą wartościowi ludzie. To chciałabym jako puentę, dać wszystkim pod rozwagę.

Dziękuję za rozmowę.