"Łzami nigdy nikt nie nakręcił zegarka, ani też nie puścił w ruch maszyny". Postanowiłam włączyć się do życia publicznego nie po to, aby poruszać sumienia ludzi swoimi łzami, lecz po to, aby wraz z innymi pokazać, że nie poddamy się logice nienawiści, nietolerancji i nieufności”- napisała w liście otwartym opublikowanym na Twitterze Magdalena Adamowicz. 

Żona tragicznie zmarłego w styczniu tego roku prezydenta Gdańska wyjaśnia, dlaczego zdecydowała się startować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. 

 „Uczynię wszystko, żeby zrealizować idee mojego męża, który poświęcił życie budowie otwartego, solidarnego, demokratycznego i wolnego od nienawiści Gdańska"- podkreśliła. 

Adamowicz poinformowała, że po śmierci męża otrzymała wiele listów z wyrazami współczucia i wsparcia. 

"Wiele osób zwróciło się do mnie za pośrednictwem portali społecznościowych, a inni w publicznych oświadczeniach potępili to, co się stało”- napisała wdowa po prezydencie Gdańska, zamordowanym przez nożownika, który wdarł się na scenę gdańskiego finału WOŚP. Kandydatka Koalicji Europejskiej do europarlamentu podkreśliła również, że potrzebowała czasu aby ochłonąć i przemyśleć, "co zrobić z doświadczeniem tragedii". 

„Czy pozostawić je tylko dla siebie, czy podzielić się tym z innymi? Uznałam, że zamiast w domowym zaciszu podtrzymywać ból i żal, które noszę głęboko w sercu, będę publicznie nawoływać do powstrzymania fali nienawiści, jaka dotyka wiele osób. Chcę w ten sposób dodać otuchy tym wszystkim, którzy tak jak ja są przerażeni narastającą agresją w stosunkach między ludźmi, ale czują się bezradni. Im wszystkim chcę przypomnieć słowa Dickensa: »Łzami nigdy nikt nie nakręcił zegarka, ani też nie puścił w ruch maszyny«. Postanowiłam włączyć się do życia publicznego nie po to, aby poruszać sumienia ludzi swoimi łzami, lecz po to, aby wraz z innymi pokazać, że nie poddamy się logice nienawiści, nietolerancji i nieufności”- czytamy w liście otwartym. 

Wdowa po śp. Pawle Adamowiczu jednoznacznie podkreśliła, że nadeszła pora, aby "sprzymierzyć się w walce z mową nienawiści", co powinno mieć charakter systemowy. Adamowicz zaapelowała do liderów życia politycznego, naukowego oraz religijnego, jak również do działaczy społecznych.

„Nie możecie, nie możemy udawać, że język nienawiści nas nie dotyczy, że to się dzieje poza nami. Jesteście, jesteśmy, my wszyscy i każde z nas z osobna, odpowiedzialni za postawienie tamy mowie, która niesie pogardę, ból i śmierć. Każde z nas musi zacząć od siebie, każde z nas musi pojedynczo, ale całą mocą swojego ducha postawić tamę złu. Jednak by zmiana stała się rzeczywista, »NIE NIENAWIŚCI!« – muszą powiedzieć głośno światowe autorytety. »NIE!« – muszą wykrzyczeć politycy, publicyści i duchowni. Muszą uderzyć się w piersi za każde nieopatrznie rzucone nienawistne słowo”- wskazała kandydatka KE do Parlamentu Europejskiego. Żona śp. Pawła Adamowicza zaznaczyła, że wolność słowa, choć jest fundamentem demokracji, to jednak ma swoje granice. 

"Wolność niosąca zło nie jest wolnością – jest nienawiścią. Dlatego należy wprowadzić rozwiązania, które pozwolą zatrzymać nienawiść i jej zapobiegać”- napisała Adamowicz. Zadeklarowała, że zrobi wszystko, aby zrealizować idde męża, "który poświęcił życie budowie otwartego, solidarnego, demokratycznego i wolnego od nienawiści Gdańska. Chciał tego dla Polski, chciał tego dla Europy".

"Wyobraźmy sobie świat bez nienawiści! Musimy zacząć go budować! Już teraz, dzisiaj, każdego dnia. Wszyscy! Razem!”- czytamy w liście. 

Pod takim apelem z całą pewnością warto byłoby się podpisać, przykre jednak, że żona śp. prezydenta Gdańska krótko po pogrzebie zaczęła opluwać w mediach obecny rząd

yenn/Twitter, Fronda.pl