Nowy prezydent Francji to też nowa dynamika relacji między dwoma najsilniejszymi graczami w Europie. Czy to jednak oznacza, że Niemcy sfinansują marzenia Macrona? 

Nowy prezydent Republiki Francuskiej jeszcze w kampanii wyborczej zaznczał, że jako głowa państwa będzie dążył do dalszej integracji strefy euro. Wspominał wręcz o utworzeniu wspólnego budżetu UE i centralnych inwestycjach europejskich.

Plany Macrona są śmiałe i z pewnością podobały się Francuzom, jednak kluczowe pozostaje pytanie - co na to Niemcy?

A Niemcy wcale nie palą się do realizacji tego typu zamierzeń.

Jak zauważają komentatorzy, choć Merkel i Macron chcą europejskiej integracji, wyobrażają ją sobie jednak na dwa różne sposoby. Niemcom bardziej zależy na poszerzaniu Unii Europejskiej, zwiększanie jej strefy wpływów, co jednocześnie powiększyłoby strefę pokoju i stabilności w Europie. Francji nie zależy na poszerzeniu, lecz zacieśnieniu UE w obecnym obszarze, szczególnie pod względem jednolitej polityki fiskalnej.

Macron uważa, że Unia Europejska nie ma alternatywy dla takiego zacieśnienia więzi ekonomicznych. Albo to, albo odejście od strefy euro, co oznaczałoby gospodarczy kataklizm dla kontynentu. Berlin jednak nie podziela wizji bardzo jednorodnej polityki fiskalnej UE.

Merkel tuż po złożeniu gratulacji Macronowi po wygranych przezeń wyborach zaznaczyła wyraźnie, że niemieckie wsparcie nie może zastąpić francuskiej polityki, a Niemcy są przeciwne emisji euroobligacji. Macron nie będzie miał więc łatwego zadania w uzyskaniu tego, czego chce od swojego sąsiada.

emde/forsal.pl