Antoni Macierewicz ocenił w Sejmie, że „informacje przekazane przez NPW mają się nijak do rzeczywistości. Od materiału pani Anodiny nie mieliśmy do czynienia z raportem, który tak daleko odbiegałby od rzeczywistości”. „Nie znam takiej sytuacji na świecie, kiedy rodziny ofiar dowiadują się o ustaleniach z konferencji prasowej prokuratury” – dodał poseł PiS.

„Jeżeli chodzi o treść zaprezentowanych materiałów, to sam płk Filipowicz powiedział: nieodesłanie na lotnisko zapasowe przez kontrolerów lotu Tu-154 nie miało wpływu na przebieg wydarzeń. Na tym należało skończyć całą konferencję prasową, bo jeżeli nie miało to wpływu, to oznacza, że prokuratura jest przekonana, że samolot zostałby zniszczony, nawet wtedy, gdyby został odesłany na lotnisko zapasowe” – punktował Naczelną Prokuraturę Wojskową Macierewicz.

Stwierdził wprost, że NPR wprowadza ludzi w błąd. Podał dla przykładu, że komenda zejścia na drugi krąg została wydana na wysokości 100 metrów, a nie 75, jak mówią śledczy. Co więcej wskazał, iż nie jest prawdą, że piloci nie informowali o odległości, na jak się znajdują. Nie jest też zdaniem Macierewicza prawdą, że samolot zaczął się rozpadać po zderzeniu z brzozą. Doszło do tego już wcześniej. „Samolot rozpadł się na 60 tys. fragmentów, nie ma w historii lotnictwa tak dramatycznego rozpadu” – powiedział poseł PiS. I stwierdził, że fragmenty samolotu były po prostu spalone, tymczasem prokuratura twierdzi, iż nie ma żadnych śladów ognia…

bjad/tvn24.pl