Na dziewięciu poligonach Białorusi i Rosji rozpoczęły się manewry Zapad-2017. Oficjalne dane mówią, że w ćwiczeniach uczestniczy prawie 13 tysięcy żołnierzy, z czego 5,5 to Rosjanie. 

Wielu ekspertów, komentatorów i polityków nie daje jednak wiary tej wersji, a rosyjsko-białoruskie manewry budzą duże zaniepokojenie. 

W rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową minister obrony narodowej, Antoni Macierewicz przyznał, że motywy, jakimi kierują się Rosja i Białoruś, organizując tak duże ćwiczenia z jasno określonym scenariuszem, są dla niego niezrozumiałe.

Szef MON uważa, że manewry stanowią "zagrożenie dla bezpieczeństwa regionu". Macierewicz podkreśla, że ich charakter nie jest defensywny, ale ofensywny "i to skierowany przeciwko Polsce, Litwie i w dużej części- Ukrainie".

W ocenie ministra obrony narodowej, rosyjska agresja jest niezrozumiała, tym bardziej, że Polska, podobnie jak inne kraje członkowskie NATO, nie podejmowała żadnych agresywnych działań. Szef resortu obrony zwrócił uwagę, że Polska jedynie gromadzi środki obrony. 

"Tymczasem ze strony Rosji mamy ciągłe prowokacje i dążenia do uzyskania zmiany relacji sił na wschodniej flance NATO"- stwierdził minister.

Rosyjsko-białoruskie manewry Zapad-2017 są podzielone na dwa etapy. W niedzielę zakończy się przygotowanie wojsk do wykorzystania w warunkach bojowych, a przez kolejne 4 dni żołnierze przećwiczą dowodzenie operacją, mającą odeprzeć agresję przeciwnika. Ćwiczenia będą obserwować przywódcy Rosji i Białorusi: Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka.

Manewrom Zapad-2017 bacznie przyglądać się będzie również NATO. W drugiej połowie sierpnia sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg złożył wizytę w Warszawie. Polityk kilkakrotnie dawał do zrozumienia, że jego wizyta w Polsce jest sygnałem dla Rosji, iż atak na jednego sojusznika jest atakiem na cały Sojusz. W zeszlym tygodniu Stoltenberg zarzucił rosyjskim władzom, że ćwiczenia nie są przygotowane w sposób transparentny.

yenn/Polskie Radio, Fronda.pl