Była premier Ewa Kopacz postanowiła zacząć pouczać rząd w kwestii strajku nauczycieli. Mimo, że minister edukacji w jej rządzie przekonywała, że nie ma pieniędzy dla nauczycieli, teraz Kopacz twierdzi, że ma pomysł na to, skąd je wziąć.
Dziś w trakcie konferencji prasowej Kopacz mówiła między innymi:
„Mam wrażenie, że pani Beata Szydło dzisiaj enigmatycznie milczy, mimo że to ona odpowiada za sprawy społeczne. Chcę się odwołać do pani premier i powiedzieć, tak po ludzku: "pani była premierem, ja byłam premierem, dzisiaj Mateusz Morawiecki jest premierem. Może usiądziemy wszyscy razem przy jednym stole i ponadpartyjnie rozwiążemy ten problem, który jest ważny dla dzieci z różnych rodzin. Rodzin, które mają różne sympatie polityczne, ale dzieci są najważniejsze. Pamiętajmy o tym, więc nie używajmy dzieci dzisiaj w walce politycznej”.
Dodała, że PO w środę ma zamiar przedstawić Prawu i Sprawiedliwości propozycję co do tego, skąd wziąć pieniądze dla nauczycieli. Szkoda jedynie, że owych błyskotliwych z pewnością pomysłów Platforma nie wykorzystała w ciągu 8 lat swoich rządów.
Obecna na konferencji posłanka Urszula Augustyn zapytana została między innymi o to, dlaczego zapowiadane pomysły nie były realizowane wcześniej. Odparła:
„Realizowaliśmy różne pomysły. Proszę prześledzić dokładnie 8 lat naszych rządów, pierwszych 5 lat, kiedy nauczyciele dostali średnio około 50 proc. podwyżki, ostatnie 3 lata, kiedy te podwyżki były realizowane dla nauczycieli akademickich i następne propozycje. Ale teraz niestety większość rządząca decyduje inaczej”.
Tymczasem w sierpniu 2015 roku ówczesna minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska przekonywała, że pieniędzy na rok 2016 dla nauczycieli… nie ma. Dodawała też:
„Oczywiście chciałabym, żeby nauczyciele zarabiali dobrze, szczególnie ci nauczyciele najlepsi. Ucieszyłabym się bardzo, gdyby takie pieniądze się znalazły”.
dam/PAP,Fronda.pl