Portal Fronda.pl: Czy próba sanacji – przynajmniej wizerunkowej – podjęta przez Platformę Obywatelską może okazać się na tyle skuteczna, by odebrać część wyborców Kukizowi?

Łukasz Warzecha: To jest kompletnie inna dziedzina i inny poziom działania. Nie ma tutaj żadnego przełożenia. To, co zrobiła Platforma Obywatelska i Ewa Kopacz – wymiana ministrów oraz sobotnia konwencja – to jakieś namiastki przemiany. Wskazują, że liderzy PO w ogóle nie identyfikują właściwie problemu, a co dopiero mówić o znalezieniu jakiegoś antidotum. Jeżeli Kukizowi może coś zagrozić, to przede wszystkim on sam. To, jaki dowiezie stan posiadania do wyborów parlamentarnych, zależy przede wszystkim od tego, jak on będzie działał, a nie od tego, co zrobią inni. Powstaje pytanie, jak zareagowaliby wyborcy na jakąkolwiek próbę formalizacji jego ruchu – a będę cały czas się upierał, mimo zapewnień samego Kukiza, że musi do tego dojść. Nie wiadomo też, co zrobią wyborcy, jeżeli Kukizowi nie uda się zmobilizować wystarczającej liczby ludzi do referendum, co wskazywałoby na pewne wypalenie tego ruchu. Platforma Obywatelska nie jest obecnie dla Kukiza żadnym zagrożeniem. Myślę, że podobnie jest z ruchem Ryszarda Petru. W minimalnym może stopniu na wynik Kukiza wpłynie jedynie to, jak usytuuje się Prawo i Sprawiedliwość.

Schowanie Kaczyńskiego i wystawienie na pierwszy front Beaty Szydło nie pomoże w przełamaniu przekonania wyborców Kukiza, jakoby PiS było częścią układu okrągłostołowego?

Mam wrażenie, że przesłanie PiS – nawet z Beatą Szydło – skierowane jest w dużej mierze do innego typu wyborców niż tych, którzy mogliby zagłosować na Pawła Kukiza. Jest tu pewnie jakaś część wspólna. Bez wątpienia wyborcom Kukiza o wiele bliżej jest do wyborców PiS, niż do wyborców PO. Proszę jednak zauważyć, że Beata Szydło jest osobą z zupełnie innej politycznej bajki, niż Paweł Kukiz. PiS odgrywa raczej rolę bardziej obliczalnej i stonowanej opozycji, siły, która mogłaby po wyborach ewentualnie przejąć rządy. Kukiz Natomiast stanowi pewne uzupełnienie, czynnik bardzo wyraźnej zmiany.

Pojawiły się spekulacje, że ruch Kukiza mógłby zostać wsparty przez Centrum im. Adama Smitha. To prawdopodobne?

Nie jesteśmy na razie tego stwierdzić z prostego powodu. Paweł Kukiz i jego ruch jest niezwykle mgławicowy. Sam o tym pisałem po dyskusji publicystów z przedstawicielami tego ruchu. Mogę powiedzieć tylko tyle, że gdyby rzeczywiście istniał planu startu wolnorynkowców z Centrum im. Adama Smitha z list Kukiza i gdyby ludzie ci mieli szansę wejść do parlamentu, mógłbym się tylko cieszyć. Taki wolnorynkowy hamulec wobec socjalnych pomysłów Prawa i Sprawiedliwości – gdyby Ruch Kukiza miał wejść z nią w koalicję – byłby bardzo pożądany w przyszłym rządzie.

Lewica gospodarcza może raczej zarzucać PiS, że wbrew socjalnym hasłom zamiast podnosić podatki i zwiększać redystrybucję, te podatki w czasie swoich rządów obniżało.

Nie zgadzam się z założeniem, że podnoszenie jest dobre, bo, jak rozumiem, tak widzi to lewica, oskarżając PiS o sprzeniewierzenie się socjalnym obietnicom przez obniżanie podatków. Tymczasem obniżanie podatków to zostawienie pieniędzy w kieszeniach podatników, co jest jak najbardziej pożądanym kierunkiem. W tej sprawie swoim obietnicom najbardziej sprzeniewierzyła się Platforma Obywatelska, która mimo zapewnień, że nie będzie podwyższać podatków, zrobiła to bardziej niż jakakolwiek partia rządząca kiedykolwiek w Polsce po 1989 roku.

Czego spodziewa się pan po PiS w tej sprawie po jesiennych wyborach, jeżeli to ta partia tworzyłaby rząd?

Doskonale pamiętam, że PiS obniżyło w czasie swoich rządów podatki i mam nadzieję, że taki będzie rzeczywisty kierunek także tym razem. Nawet jeżeli obniżki podatków, to chciałbym, by PiS nie poszło w łatwe rozdawnictwo pieniędzy. Mam też nadzieję, że nie będzie próby ograniczenia swobody zawierania umów cywilno-prawnych. Wojna z tak zwanymi „umowami śmieciowymi” – bardzo nie lubię tego określenia – jest cały czas jednym z żelaznych punktów w programie PiS. Nie byłoby jednak dobrze, gdyby była prowadzona kosztem ludzi w ten sposób zarabiających.

Obawia się więc pan, że bez konserwatywnych liberałów, których mógłby wprowadzić do parlamentu Kukiz, PiS może pójść w pańskiej ocenie nazbyt socjalną drogą?

Trudno ocenić, jak będzie to wyglądało. Sytuacja jest dzisiaj naprawdę labilna. Obietnice socjalne zawsze były częścią programu PiS, bo jest to przecież partia socjalna – nazywam ją takim neo-PPS, to mniej więcej ten etos. W praktyce jednak to właśnie PiS było tą partią, która obniżyła składkę rentową i podatki, kasując najwyższy próg podatkowy. Okazała się więc tak naprawdę bardziej liberalna gospodarczo niż Platforma Obywatelska. Mogę tylko powiedzieć, że mam nadzieję na taki sam kierunek i tym razem. PiS rządziło jednak 10 lat temu. Panowała zupełnie inna sytuacja gospodarcza i społeczna, inne były oczekiwania obywateli. Jesteśmy obecnie przed dwoma kongresami. Pod koniec czerwca ma odbyć się kongres programowy Ruchu Kukiza, na którym – mam nadzieję – zostaną przedstawione jakieś konkrety. Na początek lipca z kolei przewidziany jest kongres całej koalicji prawicowej, czyli Prawa i Sprawiedliwości, Polski Razem oraz Solidarnej Polski. Dopiero wówczas będziemy mogli komentować jakieś propozycje.

Rozmawiał Paweł Chmielewski