Damian Świerczewski, Fronda.pl: Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu nie odbędzie się. Ma jednak zostać zorganizowany w innym mieście. Minister Gliński mówił wprost, że opozycji zależy na upolitycznieniu sporu. Jak Pan ocenia to zamieszanie?

Łukasz Warzecha, publicysta, Do Rzeczy: Przede wszystkim jako skrajnie absurdalne. Całą tę historię trudno traktować poważnie szczególnie dlatego, że cała rzecz miała początek w jakimś kompletnym nieporozumieniu, informacji o rzekomym wykluczeniu jednej z piosenkarek z tego koncertu. To, co stało się potem – kolejne wzniosłe deklaracje wycofujących się gwiazd i gwiazdeczek (bo doprawdy trudno je wszystkie nazwać gwiazdami) –w zasadzie nie wiadomo przeciw czemu miałoby być protestem. Wszyscy mówią, że nie godzą się na upolitycznianie Festiwalu, pogwałcenie demokracji. Jednak gdyby poszczególne osoby zapytać o to, przeciw czemu konkretnie protestują, podejrzewam, że odpowiedzi byłyby podobne do tych, jakie słyszymy podczas protestów KOD.

To dość typowa sytuacja, w której po pierwsze działa presja środowiskowa, a po drugie – można się przy tej okazji w prosty sposób uwiarygodnić i pokazać w środowisku. Niczym się nie ryzykuje. To działanie na zasadzie: wszyscy inni, wielcy, już to zrobili, to i ja dołączę. Tak to najpewniej w większości przypadków wyglądało. Pytanie tylko, komu ci ludzie tak naprawdę robią krzywdę. Dla mnie „Opole” nie jest znaczącym wydarzeniem, natomiast trudno nie zauważyć, że wpisało się już na stałe w polski kalendarz kulturalny i z pewnością nie brak osób, które na nie czekały. Z pewnością wiele osób jest po prostu rozczarowanych i niekoniecznie muszą rozumieć, o co tutaj chodzi. Być może osoby, przez które festiwal się nie odbędzie, tak naprawdę robią krzywdę sobie samym, a nie komukolwiek innemu.

Warto też zwrócić uwagę na to, że sytuacja ta pokazuje, do jakiej paranoi dochodzimy. Upolitycznienie już nawet festiwalu w Opolu (nie wyrokuję, kto był bardziej winny) pokazuje, że z Polską i Polakami jest naprawdę bardzo źle. Jeśli nawet taka sprawa podlega jakimś gwałtownym protestom i uznawana jest za forum, na którym można pokazać, jak bardzo jest się niepokornym wobec władzy, to za chwilę przeniesie się to na jeszcze niższy poziom. Co dalej? Teleturnieje w TVP, w których nie mogą wziąć udziału osoby przeciwne PiS i odwrotnie – w TVN, do których zaprasza się tylko przeciwników PiS? Nie wiem, w każdym razie nie wygląda to dobrze.

Prawo i Sprawiedliwość może na tym dużo stracić wizerunkowo?

Nie, myślę, że niespecjalnie. Jeśli już, to raczej stracą osobiście ci, którzy w proteście wzięli udział. Nie zdziwiłbym się, gdyby zaczęła spadać frekwencja na koncertach i sprzedaż płyt niektórych spośród protestujących artystów. Duża część publiczności, moim zdaniem, może uznać, że ukarano ją za coś, z czym nie ma nic wspólnego. Zabrano tym ludziom festiwal i nie mogą obejrzeć występu artysty, który protestuje, ale sam nie wie przeciw czemu. Takie jest niebezpieczeństwo protestów z niezrozumiałych powodów, których opozycja ma już zresztą na swoim koncie dużo. Najlepszym przykładem jest protest w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Materia była bardzo skomplikowana, więc pozostało ogólnikowe hasło dot. „łamania konstytucji”, którego protestujący nie potrafili nawet ukonkretnić, bo nie znali się na tej problematyce. W przypadku „Opola” w ogóle nie wiemy, przeciw czemu ci ludzie protestują. Przeciw Jackowi Kurskiemu jako prezesowi TVP? Nie wiadomo, bo w żadnym momencie tego nie powiedzieli. Gdyby to było jakieś konkretne, prawdziwe, a nie wymyślone wydarzenie, to być może zebrałoby pewną grupę zwolenników. Teraz natomiast wygląda na to, że zdecydowana większość ich odbiorców nie zrozumie powodów tych protestów.

Jak Pan ocenia samą decyzję prezydenta Opola? Zaszkodzi wizerunkowo miastu?

To oczywiście polityka – każdy próbuje zbić w jakiś sposób swój kapitał, również prezydent Opola. Naturalnie jeśli festiwalu w Opolu nie będzie lub odbędzie się na mniejszą skalę, to samo miasto straci. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że Opole jako miasto organizuje swój własny festiwal, bez udziału telewizji publicznej. Wtedy jednak mamy festiwal stuprocentowo polityczny, bo organizowany przeciwko czemuś. Tak więc zamiast imprezy, która może przyciągać ludzi o różnych poglądach, mamy imprezę dla słuchaczy o poglądach konkretnych. Już z punktu widzenia czysto komercyjnego jest to mniej efektywne i atrakcyjne niż festiwal, który jest poza polityką. Być może jednak prezydent Opola doszedł po prostu do wniosku, że sprawa i tak jest przegrana, festiwalu w dotychczasowym formacie nie uda się zorganizować i przynajmniej w tej sytuacji postanowił coś dla siebie politycznie ugrać i stąd taka jego decyzja.

Sądzi Pan, że skoro do tej pory artyści w Polsce dość często angażowali się w politykę, to teraz będzie to działanie jeszcze częstsze? Wydaje się, że od kiedy rządzi PiS, środowisko artystyczne zdecydowanie częściej angażuje się politycznie.

Nie jestem przekonany, czy nastąpiła jakaś zmiana. Zawsze w takich sytuacjach przypominam sobie świetną, choć bardzo ostrą i pewnie przesadzoną, piosenkę „Artyści” Kazika, w której słyszymy „wszyscy artyści to prostytutki”. W teledysku z kolei widzimy archiwalne materiały z „Kroniki Filmowej”, a tam np. Andrzej Łapicki maszeruje przed trybuną, na której stoi Gomułka podczas pochodu pierwszomajowego. To nie jest tak, że wcześniej artyści się nie angażowali, a teraz angażują – robili to zawsze. Dla każdej władzy albo byli atrakcyjni jako jej sprzymierzeńcy, albo też nieatrakcyjni jako sprzymierzeńcy opozycji. PiS również ma „swoich” artystów, którzy wypowiadają się z kolei w mediach przychylnych władzy. Gdy to robią – zwolennicy PiS są zadowoleni, ale gdy jest odwrotnie i to PiS jest krytykowany – powinni milczeć. Myślę, że przydałaby się w tym przypadku konsekwencja.

Moim zdaniem, niestety, aktorzy czy piosenkarze, gdy mówią własnym tekstem, a nie tekstem piosenki czy sztuki, w której grają, to okazuje się, że nie jest to już wypowiedź tak atrakcyjna.

A są przecież liczne przykłady artystów, którzy zachowują daleko idącą wstrzemięźliwość w wypowiedziach. Myślę, że wychodzi im to na dobre. Wspomnieć wystarczy chociażby Małgorzatę Kożuchowską – jej wypowiedzi na tematy polityczne można policzyć na palcach jednej ręki, a przecież jest bardzo popularna. Z jej strony jest to bardzo rozsądne i godne pochwały działanie. Byłoby dobrze, gdy więcej artystów poszło w jej ślady, a nie w ślady tych, którzy zdecydowali się zbojkotować „Opole”.

Bardzo dziękuję za rozmowę.