Okazuje się, że nie tylko Polska ma problem z budową gazoportu. Z podobnymi co my kłopotami borykają się także Litwini. Według pierwotnych planów ich gazoport miał zostać uruchomiony już w grudniu. Okazuje się jednak, że może stać się inaczej.

Jak czytamy na portalu „Defence24.pl”, były litewski minister gospodarki Eugenijus Gentvilas poinformował o poważnych problemach, jakie napotyka projekt pływającego terminala regafyzikujacego.

Jednostka przesyłowa miała zostać połączona gazociągiem z krajową siecią przesyłową przez spółkę PPS Pipeline System GmbH. Okazuje się jednak, że wykonawca nie jest w stanie wykonać zlecenia w terminie.

 I choć władze mówią o budowie „tymczasowego łącznika”, to były minister gospodarki Gentvilas mówi o nim po prostu jako o „prowizorce”, który zostanie z łatwością uszkodzony przez wiosenne roztopy w porcie.  Polityk stwierdzi, że ukończenie całej budowy tak, jak powinno to wyglądać, może zająć jeszcze nawet rok.

W obecnej napiętej sytuacji, która stwarza nawet ryzyko wojny gazowej, jest to dla Litwy bardzo wielki problem.

Chcielibyśmy przy tym zwrócić uwagę na sprawę ujętego niedawno rosyjskiego szpiega, Stanisława Sz. Ujawniono, że mężczyzna ten działał jako prawnik przy budowie polskiego gazoportu, który, jak wiadomo, również ma bardzo duże opóźnienia.

Trudności z budową gazoportu na Litwie każą zadać pytanie, czy za problemami, z jakimi spotykają się obie inwestycje, nie stoją właśnie Rosjanie. Nie wiemy przecież, czy przy polskim gazoporcie nie są czynni jeszcze jacyś inni rosyjscy agenci, którzy starają się opóźnić inwestycję. Sytuacja na Litwie każe uznać, że jest to bardzo prawdopodobny scenariusz!

pac