Partnerstwo Rosji i Niemiec stało się przykładem wychodzenia sobie naprzeciw. Jestem pewien, że również stosunki rosyjsko-polskie wcześniej czy później osiągną tak wysoki, z prawdziwego zdarzenia partnerski poziom” – pisał Włodzimierz Putin w „liście do Polaków” z 2009 roku, wysłanym z okazji obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. W istocie nie był to „list”, ale artykuł dla „Gazety Wyborczej”, w którym rosyjski prezydent (wówczas premier) przedstawił swoją ocenę historii.

„Gdy Premier Polski Pan Donald Tusk skierował do mnie zaproszenie na uroczystości poświęcone rocznicy wybuchu II wojny światowej, przyjąłem je bez wahania. Po prostu nie mogłem postąpić inaczej. Ponieważ ta wojna zabrała życie 27 milionom moich rodaków i każda rosyjska rodzina odczuwa własny ból z powodu tamtych strat, z pokolenia na pokolenie jest u nas przekazywana duma z Wielkiego Zwycięstwa, z bohaterskich czynów ojców i dziadów, którzy przebyli szlak frontowy. Dlatego że Rosja i Polska były sojusznikami w tej sprawiedliwej bitwie. Wspólnym obowiązkiem moralnym dziś żyjących jest pochylić głowę przed poległymi, przed męstwem i odwagą żołnierzy różnych krajów, którzy walczyli i zmiażdżyli faszyzm” – napisał Putin.

Putin potępił też pakt Ribbentrop-Mołotow, przypominając, że uczyniono to już w 1989 roku na Zjeździe Deputowanych Ludowych ZSRR.

„Proponują więc nam dzisiaj, byśmy bez zastanowienia i bez wahania przyznali, że jedynym "spustem" II wojny światowej stał się radziecko- niemiecki pakt o nieagresji z 23 sierpnia 1939 roku. Zwolennicy takiego stanowiska nie zadają sobie elementarnych pytań - czy Układ Wersalski, który podsumował I wojnę światową, nie pozostawił po sobie mnóstwa "ładunków z opóźnionym zapłonem"? Najważniejszy z nich - to nie tylko fakt klęski Niemiec, lecz również ich upokorzenie. Czyż granic w Europie nie zaczęto burzyć znacznie wcześniej niż 1 września 1939 roku? Czy nie było anszlusu Austrii, nie było rozszarpanej Czechosłowacji, kiedy nie tylko Niemcy, lecz również Węgry i Polska w istocie rzeczy wzięły udział w nowym podziale terytorialnym Europy? Tego samego dnia, gdy dokonano zmowy w Monachium, Polska wystosowała do Czechosłowacji własne ultimatum i równocześnie z niemieckimi jednostkami wprowadziła swoją armię do powiatów cieszyńskiego i frysztackiego” – pisał Putin.

Przypominał też, że w latach 30. porozumienia z hitlerowskimi Niemcami szukali także politycy z zachodniej Europy. Anglia i Francja, podpisując w 1938 roku układ w Monachium, „zrujnowały” nadzieje na powstanie „wspólnego frontu walki z faszyzmem”. I to z tego powodu ZSRR nie mógł odrzucić „podpisania paktu o nieagresji” z Berlinem.

Putin wyciągał stąd wniosek, że „niemożliwe jest stworzenie skutecznego systemu bezpieczeństwa zbiorowego bez udziału wszystkich krajów kontynentu, w tym Rosji”.

„Powojenne pojednanie historyczne Francji i Niemiec utorowało drogę do powstania Unii Europejskiej. Z kolei mądrość i wspaniałomyślność narodów rosyjskiego i niemieckiego oraz przezorność działaczy państwowych obu krajów pozwoliły uczynić zdecydowany krok w kierunku budowy Wielkiej Europy. Partnerstwo Rosji i Niemiec stało się przykładem wychodzenia sobie naprzeciw, patrzenia w przyszłość przy zachowaniu troskliwego stosunku do pamięci o przeszłości. I dzisiaj rosyjsko- niemiecka współpraca odgrywa wielce ważną, pozytywną rolę w polityce międzynarodowej i europejskiej. Jestem pewien, że również stosunki rosyjsko-polskie wcześniej czy później osiągną tak wysoki, z prawdziwego zdarzenia partnerski poziom. Leży to w interesie naszych narodów, całego kontynentu europejskiego” – pisał rosyjski premier.

Wzywał następnie, rok przed tragedią smoleńską, by cmentarze w Katyniu i Miednoje oraz los „czerwonoarmistów wziętych do polskiej niewoli w 1920 roku” stały się symbolem „wspólnego żalu i wzajemnego przebaczenia”. Wyraził też nadzieję, że Polacy w przyszłości pojednają się z Rosjanami.

bjad/wyborcza.pl