Autorzy "Adnotowanego Nowego Testamentu Żydowskiego" zabiegają o... rehabilitację faryzeuszy. Do tej zaskakującej informacji odniósł się Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” i autor książek „Kto zabił Jezusa?” oraz „Krew na naszych rękach?” w rozmowie z portalem PCH24. 

 

"Najbardziej niedorzeczne informacje okazują się po pewnym czasie prawdziwymi. Rzeczy nie do uwierzenia dzieją się na naszych oczach i nikt temu się nie sprzeciwia"- zauważył Lisicki. Publicysta opowiedział o swoim występie w telewizji internetowej wrealu24.pl, gdzie odpowiadał na zarzuty prof. Pawła Śpiewaka. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego nazwał Lisickiego "jednym z największych polskich antysemitów", zaś książkę publicysty "Krew na naszych rękach?” określił jako "okropną i antysemicką".

"(...)odezwał się do mnie czytelnik i zapytał, czy czytałem wydany w listopadzie 2018 roku dokument „An end to antisemitism”, bo jego zdaniem najpełniej oddaje on zjawisko które w książce nazwałem religią Holokaustu lub holokaustianizmem. Jak się okazało, dokument ten stanowi podsumowanie debaty, która miała miejsce w Wiedniu, gdzie około tysiąca osób, profesorów różnych wydziałów humanistyki, intelektualistów, publicystów, pisarzy, polityków i działaczy społecznych zebrało się razem, żeby radzić, jak walczyć z antysemityzmem. Tekstu nie znałem, więc natychmiast go sobie ściągnąłem z Internetu i po prostu zaniemówiłem"- wspomina Paweł Lisicki. 

Jak wskazał naczelny "Do Rzeczy", tekst, który tak go zszokował, "to najbardziej obłędny i rasistowski współczesny dokument, jaki czytałem od lat".

"Jego autorzy, a są to wybitni przedstawiciele studiów żydowskich z kilku ważnych uniwersytetów – w Nowym Jorku, Tel Awiwie, Wiedniu – nie tylko opisują w absurdalny sposób zjawisko antysemityzmu, ale też przedstawiają cały pakiet konkretnych kroków, które mają zaradzić temu, co nazywają „nienawiścią do Żydów”. Przy czym definiują ją tak ogólnie i szeroko, że antysemitą może się okazać każdy, kto tylko choćby wyraża wątpliwość co do słuszności obecnej polityki izraelskiej, nie wspominając już o krytyce religii żydowskiej czy żydowskiej etyki"-podkreśla rozmówca PCH24. 

"Jeśli tekst ten nie jest klinicznym wręcz opisem manii prześladowczej, to co nim jest? Jego autorzy żyją w świecie, w którym wszędzie czai się wróg, w którym każdy przejaw niechęci od razu ma prowadzić do ludobójstwa, w którym całe dzieje świata i cała polityka obsesyjnie kręci się wokół tego jednego, wokół Żydów i rzekomych prób ataków na nich. Miesza się fakty i pomówienia, a zjawisko marginesowym i jednostkowym nadaje się złowieszczy sens. Kto nie przeczytał tego dokumentu nic nie zrozumie. To w nim właśnie tkwi odpowiedź na pytanie: jak to możliwe, że współczesny Kościół wyrzeka się własnej pamięci i gotów jest przyjmować za swoją wrogą, obcą opowieść"- wskazał Paweł Lisicki.

Dziennikarz skomentował sam pomysł "rehabilitacji faryzeuszy". Zdaniem naczelnego tygodnika "Do Rzeczy", mamy do czynienia z "częścią projektu rehabilitacji judaizmu i stworzenia nowej tożsamości Kościoła i chrześcijaństwa".

"Chodzi o to, by bez żadnych podstaw Kościół nagle uczynił ze swoich dawnych wrogów i prześladowców, z faryzeuszy, bohaterów, partnerów dialogu, nauczycieli, bo w ten sposób skutecznie zwalczy rzekomo wrodzony, stały, zakorzeniony antysemityzm. Ten dokument to po prostu opis choroby, która ogarnęła znaczącą grupę tak chrześcijan, jak przedstawicieli niektórych środowisk żydowskich"- podkreślił publicysta. 

 "Uczeni profesorowie – Armin Lange, Ariel Muzicant, Dina Porat, Lawrence H. Schiffman, Mark Weitzman – walczący z nienawiścią nie dostrzegają, że wymienienie w jednym szeregu ojców i doktorów Kościoła oraz Adolfa Hitlera nie tylko jest niestosowne, ale moralnie ohydne. Jak można tak zestawiać wielkich twórców myśli i kultury Zachodu i morderców? Jak im nie wstyd? Świadczy to o tym, że ludzie którzy takiego zestawienia dokonują utracili całkiem zmysł rzeczywistości. Że zaliczając do jednej grupy największe autorytety Kościoła wschodniego i zachodniego oraz ludobójców nie tylko sieją nienawiść i wrogość do chrześcijaństwa, ale też w jakiś koszmarny sposób rehabilitują Hitlera"- komentuje Lisicki. Jak zauważa publicysta, uczeni nawet się z tym nie kryją, w dodatku mają poparcie papieża, który zwrócił się ze specjalnym listerm do autorów tego opracowania oraz uczestników konferencji.

"Nie tylko w nim ich chwali i popiera, nie tylko uznaje ich wielkie dokonania, ale twierdzi, że jedynie dzięki takim wysiłkom można zbudować lepszą przyszłość. Być może papież nie wiedział pod czym się podpisuje, wtedy mielibyśmy do czynienia z brakiem roztropności. A może wiedział? Aż strach pomyśleć co wynika z tego, że następca Piotra przyjmuje za prawdziwe twierdzenie, zgodnie z którym najwięksi święci Kościoła są warci tyle co Hitler i inni mordercy"- ocenił dziennikarz. Lisicki wskazał, że to jeszcze nie wszystko:

"W całym dokumencie pojawiają się postulaty wręcz niebywałe: wpisania do konstytucji państw narodowych konieczności walki z antysemityzmem, powołania przy wszystkich rządach rzeczników i pełnomocników do walki z antysemityzmem, wreszcie żądanie, by wszelkie organizacje i stowarzyszenia kulturalne i społeczne przekazywały na walkę z antysemityzmem 1 proc. swoich przychodów!"-wylicza. 

 "Padają też postulaty względem Kościoła i chrześcijaństwa. Dzieli się tam chrześcijan na dobrych filosemitów na czele z papieżem Franciszkiem i złych antysemitów, których symbolem ma być polskie Radio Maryja! Znowu – autorom tekstu nie przyszło do głowy, że kogoś obrażają, poniżają, że krzewią wrogość i uprzedzenia. Że to do nich idealnie wręcz pasują słowa Jezusa: „Lekarzu, ulecz samego siebie”. Oni jednak uważają siebie za zdrowych, a za chorą mają dotychczasową tradycję Kościoła. Domagają się, by rzekome „antysemickie treści należące do światowej pamięci kulturalnej i religijnej” zostały zastąpione przez pozytywne treści na temat judaizmu, właściwie pokazana historię antysemityzmu i żeby „głosy ofiar antysemityzmu stały się częścią kulturalnej i religijnej pamięci świata”. Od tej pory na chrześcijaństwo należy patrzeć oczami jego konkurentów i przeciwników. Doktrynę Kościoła ma określać nie święty Jan Chryzostom czy święty Augustyn, ale ci Żydzi, z którymi doktorzy polemizowali. A papież Franciszek najwyraźniej pod tym szaleństwem się podpisuje i uważa je za godne uznania"-podkreśla dziennikarz.

yenn/PCh24, Fronda.pl