Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy", zastanawia się na łamach tegoż, jak ocenić dotychczasowy dorobek pontyfikatu papieża Franciszka. Publicysta przypomina, że gdy Franciszek obejmował widzialne stery Kościoła, mówiło się - i sam papież na to właśnie kładł nacisk - o reformie Kurii Rzymskiej oraz o walce z pedofilią. 

Według Lisickiego trudno jeszcze wskazać, czy zmiany w tych obszarach się powiodły (choć już dziś widać, że skandale pedofilskie wydarzają się ciągle).

"O ile trudno wskazać pozytywne zmiany, które przyniósł ze sobą pontyfikat Franciszka, o tyle znacznie łatwiej pokazać te negatywne" - pisze Lisicki. Przekonuje, że ogromny jest chaos przekazu Ojca Świętego. "Pierwszym i najważniejszym efektem jest chaos. Strumień kolejnych wypowiedzi, z których jedne zaprzeczają drugim, gigantyczna kakofonia i nieład sprawiają, że bardzo trudno opisać przesłanie papieża w spójny sposób" - czytamy w "Do Rzeczy".

Lisicki wymienia pewne wypowiedzi papieża, które jego zdaniem są sprzecznościami. To na przykład ogłoszenie, że biskupi nie powinni mieszać się do polityki i stwierdzenie zarazem, że Donald Trump nie jest chrześcijaninem, bo chce budowy muru na granicy z Meksykiem. Lisicki widzi też sprzeczność w stwierdzeniu Franciszka, że trwa arabski najazd na Europę, ale powinniśmy otwierać się na przybyszów. Publicystę dziwi też, że Franciszek podkreśla naturalność rodziny, z drugiej strony milcząc, gdy odbywa się w Rzymie ogromna demonstracja przeciw aberracjom LGBT. Wreszcie ma mówić o korzeniach chrześcijańskiej Europy, chwaląc zarazem państwo świeckie.

Publicysta nie dostrzega też ujmowalnego statystycznie wzrostu praktyk religijnych w Roku Miłosierdzia, który rozpoczał się w listopadzie. Według Lisickiego Kościół jest dziś "podzielony jak nigdy", a "katolicyzm traci resztki wpływów na życie publiczne".

Czy redaktor naczelny "Do Rzeczy" ma w swojej ocenie rację, a może wprost przeciwnie, myli się, nazbyt upraszczając?

wbw