Nawet redaktor naczelny "Newsweeka", Tomasz Lis zdaje się tracić wiarę w zwycięstwo opozycji. Po dzisiejszej decyzji lidera PO, Grzegorza Schetyny publicysta przyznał się do "osobistej porażki". 

"Warto zapamiętać tem dzień. Za trzy miesiące z kawałkiem będziemy mówić, że tego dnia zaczęła się katastrofa albo - kto wie, dziwne rzeczy w tym kraju się zdarzają - że tego dnia zaczął się cud"-napisał na Facebooku Tomasz Lis, odnosząc się do decyzji na temat formuły startu w wyborach parlamentarnych ogłoszonej dziś przez Schetynę. 

Lider PO poinformował, że jego ugrupowanie pójdzie do wyborów wspólnie z Nowoczesną i Inicjatywą Polską Barbary Nowackiej, pod szyldem Koalicji Obywatelskiej. Nie będzie więc szerokiej koalicji z Ludowcami i lewicą. SLD, Wiosna i Razem ogłosiły dziś stworzenie wspólnego, lewicowego bloku na wybory. 

Redaktor naczelny "Newsweeka" nie jest usatysfakcjonowany tym ruchem Schetyny. 

"Dziś mam wrażenie, że dzień, który przyniósł koniec nadziei na opozycyjną koalicję wszystkich, jest dla Polski z założenia dniem złym. I powiem też jasno - uznaję koniec nadziei na taką koalicję za swoją także osobistą porażkę. Przez lata wzywałem do jej powołania. Pisałem, gardłowałem, robiłem to publicznie i całkowicie prywatnie, zachęcałem liderów partii na wszelkie możliwe sposoby"-wyznał na Facebooku Lis. 

Dziennikarz podkreślił, że oczywiście nie wszystko jest jeszcze stracone- cała nadzieja w "koalicji obywateli". 

"Czy pomysł wypali? Zależy to, oczywista oczywistość - od PO oraz od samych obywateli"-ocenił publicysta.

yenn/Facebook, Fronda.pl