Król polskiego dziennikarstwa niczym ostatni sprawiedliwy toczy boje na Twitterze o polską demokrację. Czy mu się uda? Czy zwycięży? Czy uratuje Polskę i Polaków?

Przegląd wpisów Tomasza Lisa z Twittera z ostatnich dni przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości, w której nasz kraj stoi na krawędzi wojny nuklearnej i ostatecznej pożogi. Nie ma nadziei. Prawie. Jedynym ratunkiem byłoby chyba tylko ruszenie na barykady i walka za pomocą bagnetów z ohydnym kaczystowskim reżimem! Do tego zachęca naczelny "Newsweeka".

Absolutna mobilizacja! Dopijamy Latte, włączamy Instagrama i strzelamy zdjęcia Iphone'em! No dobra, tak na poważnie, to formujemy Komitet Obrony Demokracji, który w imieniu wszystkich obywateli RP urządzi pięcioosobową pikietę protestującą przeciw działaniom PiS. Ale będzie się działo! Tylko czy starczy członków młodzieżówki PO? 

Bo do tej pory żyliśmy w państwie demokratycznym? A w ogóle musimy uczciwie przyznać, że przeoczyliśmy fakt, że Trybunał Konstytucyjny ma zostać zniszczony. Wydawało się nam, że miała tylko nastąpić wymiana nieprawidłowo powołanych sędziów. A tu całkowite zniszczenie. No, no...

Gdy czołgi Jarosława Kaczyńskiego wyjechały na ulice, gdy Andrzej Duda porozumiał się z Chinami w sprawie wywózek wszystkich przeciwników Prawa i Sprawiedliwości, gdy Beata Szydło zrzuciła na Warszawę bombę nuklearną. Walczmy! Wyklęty powstań ludu ziemi!

[koniec_strony]

Ok, teraz przez moment (ale krótki) na poważnie - kiedy z rządu PiS ogłosi, że Andrzej Duda zostanie ukorowany na króla Polski, a jego dziedzicem zostanie Jarosław Kaczyński, wtedy zaczniemy bronić demokracji. 

A to nie był ten tydzień, kiedy odebrano Polakom sto miliardów oszczędności z OFE? Albo ten kiedy się okazało, że polskie państwo istnieje tylko teoretycznie? Ani nawet ten kiedy liberalny rząd podniósł VAT? Miłego dnia :)

emde/twitter