Zamachy terrorystyczne? Drobnostka. Gwałty zbiorowe? Nic takiego. Zamknięte dzielnice, do których boi się wejść policja? A kto by się tym przejmował. Tak myśli najwidoczniej Tomasz Lis, który boi się nie tego, czego reszta Polaków. On boi się „faszyzacji Polski”.

Nie boję się uchodźców.”

- pisze Lis i dodaje:

Boję się autorytarnej władzy i wspieranych przez nią nazioli, kiboli i rasistów, boję się faszyzacji Polski.”

Mamy dziwne wrażenie, że wcale nie o uchodźców tu chodzi, a o odsunięcie od władzy i zdyskredytowanie obozu politycznego, na który alergię ma redaktor Lis. Choć może to jednak my się mylimy, a w Polsce panuje zamordyzm i zakaz organizowania manifestacji i protestów? Ale czy przypadkiem niedawno nie odbył się „Marsz Wolności” PO? Ups...

Problemem dla redaktora Lisa, broń Boże, nie są imigranci. Jest nim natomiast, naturalnie, katolicyzm. W końcu to właśnie ta religia, a nie islam, używana jest do szerzenia nienawiści, rasizmu i zamordyzmu:

Czy tylko nam wydaje się, że Tomasz Lis żyje w alternatywnej rzeczywistości?

dam/Fronda.pl