Bartosz Marczuk: pornobiznes chce na salony, a pomaga mu w tym lewica - tak pisze zastępca redaktora tygodnika WPROST w felietonie opublikowanym na wp.pl. I trzeba przyznać, że stawia sprawę jasno!

Marczuk pisze - jakże celnie: "Doprawdy dziwaczna, jeśli nie idiotyczna, jest obrona porno-przedstawienia we wrocławskim teatrze, którą podjęły lewicowe środowiska. Tak zawsze czułe na równość płci, podmiotowość kobiet i ich "wykorzystywanie przez mężczyzn" nie chcą zauważyć, że pornobiznes traktuje je w przedmiotowy, poniżający sposób. A wchodząc na deski teatru chce nas oswajać ze swoimi produktami. Chce nas przekonać, że porno to norma". Dla lewicy porno to norma, to jakby nowy kod, którym oznaczeni są ci ideolodzy. Marczuk: "Kolejny raz lewica udowadnia, że zapędziła się sama w intelektualny róg. Wszystko już miesza się jej wyznawcom i agitatorom. Krzyczą: zróbcie parytety, bo kobiety nie mogą awansować. Z drugiej strony bronią porno, które je uprzedmiotawia. Krzyczą też na przykład na organizatorów Marszu Niepodległości: antysemici. A pochylają się z troską nad każdym imigrantem z muzułmańskich krajów, którzy mogą być prawdziwymi wrogami Żydów. Może to i dobrze. Ten intelektualny miszmasz zaprowadzi ich na manowce". 

Później Marczuk przypomina głośną książkę pt. "Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność", wydanej zresztą pod patronatem ostoi lewicowych mediów, tj. radia TOK FM. "Jej autorka Gail Dines, badaczka porno, zajmująca się m.in. ofiarami przestępstw seksualnych, ale także opowiedziana feministka (sic!) opisuje w niej, jak branża porno próbuje przedostać się do mainstreamu, by przekonać nas, że to co produkuje, jest normą. ".

"Pornobiznes po to, by przekonać odbiorców, że nie jest to nic zdrożnego, potrzebuje swojego udomowienia w świecie mainstreamu. Czy o to właśnie chodzi obrońcom praw kobiet? Czy propagatorzy parytetów chcą, by w imię wolności "wypowiedzi artystycznej" promować tego rodzaju zachowania? To właśnie z porno i dramatycznym traktowaniem w nich kobiet powinny walczyć feministki czy lewicowi działacze. Zamiast tego stają w obronie pseudo-sztuki, w której rolę grać mają aktorzy porno" - pisze autor. 

Zachęcam do przeczytania całości felietonu TUTAJ.

mm/wp.pl